Popularne porzekadło mówi „rób to, co lubisz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia”. Prawdę mówiąc, ostatnio, spędzając w pracy po kilkanaście godzin dziennie, trochę o tym zapomniałem. Nagroda przyszła dość niespodziewanie, gdy dostałem telefon informujący mnie o tym, że za dwa dni odbieram do testu Bentleya Flying Spur. Pachnące nowością auto demonstracyjne przyjechało wprost z brytyjskiej fabryki w Crewe, miało na liczniku niecałe 3000 km i mogłem nim do woli jeździć przez 4 dni. Dobrze się złożyło, bo akurat miałem do załatwienia kilka spraw na mieście…
Bentley Flying Spur V8. Co to za auto?

Fot. Jakub Mielniczak
Pierwsza generacja czterodrzwiowej limuzyny Bentleya pojawiła się na rynku w 2005 roku. Auto było produkowane przez 8 lat i było blisko spokrewnione z Volkswagenem Phaetonem. Flying Spur numer dwa zjeżdżał z taśm montażowych w latach 2013-2019. Od dwóch lat w sprzedaży jest trzecia odsłona tego modelu. Urósł on do monstrualnych wręcz rozmiarów. Ma ponad 5,3 m długości i razem z lusterkami jest szeroki na 2,22 m. Począwszy od pierwszej generacji, auto było dostępne wyłącznie z silnikami W12. Kilka miesięcy temu do oferty dołączył mniejszy, czterolitrowy motor V8 generujący „skromne” 550 KM. Bentley podkreśla, że mimo mniejszej mocy, auto prowadzi się lepiej od dwunastocylindrowca, a to dzięki niższej o 100 kg masie samego silnika. Producent wycenia swoje najnowsze dziecko na co najmniej 162300 euro. Kiedy do tej ceny doliczymy wszystkie podatki i dodatki, które w konfiguratorze zaznaczyła osoba specyfikująca naszą testówkę, gdy otrzymany wynik pomnożymy przez średni kurs euro z ostatnich dni, to otrzymamy okolice 1,5 mln zł. Zapakować?
Bentley Flying Spur V8. Sportowy pomysł na luksus

Fot. Jakub Mielniczak
Bentley od lat do świata luksusowych limuzyn wprowadza nutkę sportu. Testowy Flying Spur V8 akcentów podkreślających ten fakt miał całkiem sporo. Należy do nich chociażby wykończona na czarno atrapa chłodnicy, czy czarna listwa biegnąca przez środek maski. To elementy kosztującego przeszło 3500 euro netto pakietu Blackline. Prawie trzykrotnie droższy jest pakiet stylizacyjny obejmujący karbonowe listwy progowe i dolne części zderzaków. Na pokładzie znalazł się też pakiet Mulliner zawierający m.in 21-calowe felgi, skórzaną podsufitkę i kilka mniej istotnych detali, jak wykonane z metalu korki wlewu paliwa i oleju. Cena - prawie 14 tys. euro plus podatki.