Hyundai Kona Hybrid 1.6 GDI 141 KM. Test, wrażenia z jazdy, dane techniczne, ceny i konkurencja

Jeśli ktoś szuka stonowanej stylistyki, idzie do salonu Skody, Volkswagena, względnie Forda lub Citroena, ale jeśli ktoś woli niekonwencjonalny wygląd i sporą dawkę eksperymentów, powinien zwrócić uwagę na ofertę Hyundaia. Model Kona już w pierwszej odsłonie nie był zwykłym autem, ale druga generacja poszła znacznie dalej w swojej stylistycznej ekstrawagancji. W zasadzie, gdzie nie spojrzymy, dzieje się coś dziwnego i interesującego. Listwa LED z przodu i z tyłu, oddzielone klosze lamp, muskularne nadkola z szerokimi nakładkami, mnóstwo przetłoczeń i geometrycznych przełamań. Dodatkowo w wersji N Line otrzymujemy sportowe akcenty, lakierowane w kolor nadwozia dodatki i felgi o bardzo ładnym wzorze. Do tego czerwony lakier i mamy gotowy przepis na auto, które na pewno nie będzie anonimowe na ulicach i przyciągnie wiele spojrzeń.

Hyundai Kona po emocjach związanych z ekstrawaganckim nadwoziem, we wnętrzu serwuje kierowcy zaskakujący ład, spokój i porządek, ale w mocno nowoczesnym i odrobinę ekstrawaganckim stylu. Wszystko jest proste, poukładane, niemal jak w modelach Volkswagena. Nad deską rozdzielczą góruje sporych rozmiarów panel z dwoma ekranami - systemu info-rozrywki oraz wirtualnych zegarów. Pod głównym ekranem znajdziemy kratki nawiewów i prosty oraz czytelny panel sterowania klimatyzacją. Tunel środkowy wręcz zaskakuje prostotą i symetrycznymi kształtami z dwoma panelami. Jest dużo przycisków, są pokrętła – ergonomia jest zaskakująco dobra. W odmianie N Line znajdziemy sporo czerwonych akcentów i podświetlenie. Wyposażenie jest obfite i obejmuje między innymi indukcyjną ładowarkę, podgrzewane fotele i kierownicę, tryby jazdy, kilka portów USB-C – trudno narzekać na jakiekolwiek braki. Miejsca nie brakuje i na szczęście już dawno minęły czasy, że auta z segmentu B rozczarowywały ciasnym i kiepsko wykonanym wnętrzem. W standardowym ułożeniu oparć pojemność bagażnika ma 466 litrów, zaś po ich złożeniu – 1300 litrów. W tym względzie auto także zaskakuje pozytywnie.

Hyundai Kona drugiej generacji produkowany jest m.in. w fabryce w koreańskim Ulsan czy czeskich Nosovicach. Bazuje na platformie Hyundai-Kia K2, którą dzieli m.in. z modelem i30. Mierzy 4385 mm długości, 1825 mm szerokości i 1585 mm wysokości. Rozstawo osi to 2660 mm.

Testowany egzemplarz wyposażono w napęd hybrydowy na bazie silnika wolnossącego 1.6 GDI. Silnik spalinowy generuje moc 105 KM i 144 Nm momentu obrotowego, ale wsparcie ze strony jednostki elektrycznej o mocy 44 KM i momencie obrotowym 170 Nm nadaje całości wystarczającej dynamiki i mobilności w większości przypadków. Moc systemowa układu to 141 KM i nie jest to wartość odpowiednia do sportowej jazdy, ale do sprawnego poruszania się po mieście w zupełności wystarczy. W trasie przy prędkościach do 100 km/h również jest w porządku, ale wyższe prędkości wymagają więcej cierpliwości i odrobiny planowania np. przy wyprzedzaniu kolumny aut. Zresztą świadczą o tym nawet osiągi przedstawiane „na papierze”, bowiem sprint od 0 do 100 km/h zajmuje 11,2 sekundy, a prędkość maksymalna to 165 km/h. Do miasta w sam raz, w trasę już niekoniecznie, szczególnie przy komplecie pasażerów i bagażu. Na szczęście 6-biegowa skrzynia dwusprzęgłowa DCT radzi sobie z autem dość dobrze i nie generuje szarpnięć. A jak prezentuje się zużycie paliwa?

• spalanie w trasie 120-140 km/h: 6,5-7,5 l/100 km;
• spalanie w trasie 70-100 km/h: 5-6 l/100 km;
• spalanie w mieście 50 km/h: 5 l/100 km.

Być może Hyundai Kona Hybrid nie jest mistrzem w dziedzinie zużycia paliwa, ale mówimy tu o dość dużym (choć wciąż mieszczącym się w segmencie B) crossoverze. Poza tym chęć dynamicznej jazdy dość mocno wpływa na spalanie i nie trzeba sprintów spod świateł, aby wyraźnie podnieść średnie spalanie. Mam wrażenie, że odrobinę wyższa moc dodałaby więcej swobody i elastyczności, a to wpłynęłoby pozytywnie na zużycie paliwa.

A jak kształtują się ceny hybrydowej Kony? Bazowa odmiana Smart kosztuje katalogowo 136 400 złotych. Za wersję Executive zapłacimy 145 600 złotych, za Platinum trzeba zapłacić 159 400 złotych, a za testowaną wersję N Line – 165 400 złotych. W zasadzie topowa wersja ma wszystko, czego byśmy mogli oczekiwać od takiego auta (a nawet więcej), więc dodatków jest niewiele. W standardzie topowej odmiany dostajemy m.in.:

• projekcyjne reflektory LED;
• podświetlane listwy LED z przodu i z tyłu;
• podwójne końcówki układu wydechowego;
• boczne listwy w kolorze nadwozia;
• 18-calowe felgi aluminiowe;
• elektrycznie sterowane fotele przednie;
• tapicerkę skórzano-zamszową;
• cyfrowe zegary 12,3 cala;
• system kamer 360-stopni etc.

Oprócz tego możemy dokupić w zasadzie tylko opcjonalny lakier – od 1500 do 2500 złotych.

Hyundai Kona w wersji hybrydowej na pewno nie podbije serc miłośników sportowej jazdy, ale do takich celów mamy inne odmiany np. 1.6 T-GDI o mocy 198 KM i z opcjonalnym napędem na wszystkie koła. Tutaj liczy się płynność jazdy oraz względne oszczędności. Względne, bowiem aby oszczędzać, trzeba nauczyć się wykorzystywać zalety napędu i pogodzić się z kiepską dynamiką. Czy warto? Jeśli ktoś planuje jeździć głównie po mieści i pod miastem, lubi spokojną jazdę, wersja hybrydowa przypadnie mu do gustu.

Hyundai Kona Hybrid - zalety:

• rewelacyjny wygląd – sporo ekstrawagancji i możliwości konfiguracji;
• przestronne i świetnie wykonane wnętrze z ciekawą stylistyką;
• niezbyt dynamiczny, ale oszczędny układ napędowy;
• sporo wersji i konfiguracji do wyboru;
• jak na ten segment i klasę auta, odpowiednio skalkulowana cena.

Hyundai Kona Hybrid – wady:

• nie jest to auto dla lubiących dynamiczną jazdę;
• stylistyka zewnętrzna dla niektórych może być nieco przesadzona.

Porównanie Hyundai Kona Hybrid 1.6 GDI 141 KM (AT6) do wybranych konkurentów: