Testy przeprowadzone przez Australijskie Stowarzyszenie Motoryzacyjne we współpracy z Paryską Federacją Internationale de l'Automobile przeprowadzono w rzeczywistych warunkach jazdy - nie w laboratoriach - przed i po akcji serwisowej Volkswagena w celu pokazania rzeczywistych parametrów samochodu.
Wyniki są w tej chwili szczegółowo analizowane przez organy ścigania, instytucje rządowe i prawników na całym świecie. Badania przeprowadzono na drogach Melbourne w zeszłym roku przez ABMARC, wiodącą firmę w zakresie transportu oraz inżynierii samochodowej. Volkswagen nie zgadza się z wynikami tych testów, mówiąc, że pojazdy nadal spełniają australijskie i europejskie standardy emisji.
„Wyniki badań z Australii potwierdzają to, co od samego początku mówiliśmy w sprawie afery Volkswagena. Akcja serwisowa nie likwiduje problemu braku zgodności samochodu z normami. Dlatego uważam, że powinno się przeprowadzić szeroko zakrojoną weryfikację deklaracji producenta w testach laboratoryjnych.” - mówi Konrad Kacprzak, wiceprezes Stowarzyszenia StopVW, które od początku zajmuje się aferą w Polsce.
Przygotowania do podobnych badań prowadzone są w Polsce, gdzie z problemami z silnikami EA189 nadal zmaga się grono ponad 200 tysięcy właścicieli aut. Tymczasem Sąd Okręgowy w Warszawie, mimo upływu blisko czterech miesięcy od decyzji o odrzuceniu pozwu zbiorowego przeciwko Volkswagenowi z uwagi na brak jurysdykcji, nadal nie sporządził pisemnego uzasadnienia do wyroku a tymczasem we wrześniu 2018 roku upływa termin przedawnienia sprawy dieselgate. W sądzie znajduje się już kolejny pozew zbiorowy, tym razem przeciwko Skodzie, która również stosowała w swoich samochodach oprogramowanie oszukujące testy spalin.
Volkswagen powołuje się na stanowisko KBA (niemiecki Federalny Urząd Transportu Samochodowego), który zatwierdził aktualizację oprogramowania Volkswagena. Jednak producent nie przedstawił do tej pory żadnych wyników niezależnych badań, które by potwierdzały, że samo oprogramowanie wystarcza, by doprowadzić auto do stanu wymaganego przez prawo.
Zobacz także: Dacia Sandero 1.0 SCe. Budżetowe auto z oszczędnym silnikiem
„Ekspertyzy, którymi dysponujemy, jasno wskazują, że w samochodach, w których zastosowano silniki EA189, nie da się obniżyć poziomu emisji tlenków azotu w sposób wystarczający za pomocą samego oprogramowania. Niemieckie Ministerstwo Transportu chce, by producent montował również układ SCR, wykorzystujący płyn AdBlue. Dlatego apelujemy do instytucji rządowych o podjęcie jak najszybszych działań w celu wyjaśnienia tej sprawy” - dodaje Konrad Kacprzak ze StopVW. Postępowanie w tej sprawie prowadzi między innymi Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Afera Volkswagena wybuchła w 2015 roku po tym jak się okazało, że samochody Audi, Volkswagen, Seat, Skoda i Porsche nie spełniają norm emisji spalin. Aby ukryć ten fakt, producent zastosował w nich specjalne oprogramowanie oszukujący testy homologacyjne. Niedawno wyszło na jaw, że firma zlecała też testy na zwierzętach i ludziach, polegające na zmuszaniu ich do oddychania spalinami. Wyników tych badań nie ujawniono. W śledztwo przeciwko koncernowi w Niemczech zaangażowanych jest ponad 100 prokuratorów. Do tej pory kilka osób skazano już na wyroki wieloletniego więzienia a w USA i Kanadzie koncern wypłacił ponad 30 miliardów dolarów odszkodowania.
źródło: StopVW, The Australian
Polski przemysł motoryzacyjny, szanse i zagrożenia - debata
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?