Śmiertelny Rajd Dakar

Tomasz Biliński / AIP
28 uczestników i 41 osób, które za kierownicą nie siedziały. Bilans ofiar śmiertelnych Rajdu Dakar jest przerażający. Tak samo, jak niektóre wypadki.
Fot. Orlen Team
Fot. Orlen Team

18 stycznia, 1988 r., malijska wioska Kitta, której próżno szukać na mapie. Kilka domów z dykty, jakieś zwierzęta i mieszkańcy, których zmartwieniem jest przyniesienie wody z oddalonego o wiele kilometrów źródła. Tego dnia było jednak wesoło. Przez ich okolice pędzą uczestnicy Rajdu Dakar. Przez drogę, która drogą nie jest i od reszty terenu różni się tym, że są na niej ślady wcześniej przejechanych tędy pojazdów, przebiega 10-letnia dziewczynka. Ma na imię Baye Sibi. Ona jadącego ponad 150 km/h auta nie zauważyła. Nie zdążyła. Zginęła pod jego kołami.

Taki właśnie jest Rajd Dakar. Z jednej strony bogaty, oblepiony sponsorami, pięknie wyglądający podczas transmisji. Z drugiej to jedna z najbardziej niebezpiecznych imprez na świecie. Nie bez powodu nazywana jest „tańcem ze śmiercią”. Bo to, że ktoś prędzej czy później zginie, jest oczywiste jak refren w piosence. Dlatego podczas Dakaru liczy się nie tylko przejazd ze startu do mety. Ważniejsze jest bezpieczeństwo uczestników i widzów. Ale o to niełatwo. Bezdroża, wydmy, burze piaskowe. Kontrolowanie trasy przez ponad półtora tys. porządkowych, blisko 100 osób z obsługi medycznej, kilkanaście karetek i helikoptery (im starszy rajd, tym liczby mniejsze) nie rozwiązuje problemu.

Wspomniany rajd z 1988 r. był jednym z najbardziej dramatycznych. Baye Sibi nie była jedyną jego ofiarą. Ostatniego dnia wyścigu w Mauretanii auto... ekipy telewizyjnej, gnające tak samo szybko jak uczestnicy, śmiertelnie potrąciło matkę z dzieckiem. Historia nikogo niczego nie nauczyła. Już w 2005 r. w Senegalu pięcioletnia dziewczyna wymknęła się spod opieki rodziców i wpadła pod koła ciężarówki.

Oprócz tubylców w 1988 r. zginęło też trzech uczestników. Jean-Claude Huger stracił panowanie nad swoim motocyklem. Wpadł do rowu i głową uderzył o skały. W stanie śpiączki został przetransportowany do Paryża. Dwa dni później zmarł, nie odzyskawszy przytomności. Szans na ratunek nie było w przypadku Keesa van Loevezijna, który był inżynierem w zespole DAF. Ciężarówka, z kierowcą i mechanikiem na pokładzie, przy prędkości 180 km/h dachował. Van Loevezijn jako jedyny z załogi wypadł przez szybę. Zginął na miejscu (po tym wypadku firma DAF wycofała się z Dakaru i przestała dostarczać części do pojazdów, które w nim uczestniczą). Podobnie jak Patrick Canado, pilot Rene Boubeta. Mimo, że rajd odbywa się głównie po bezdrożach, a uczestnicy startują w czasowych odstępach, ich Range Rover zderzył się z Mercedesem Klausa Seppiego i Ambrogia Azzuffiego. Pozostała trójka została „tylko” ranna.

Fot. Orlen Team
Fot. Orlen Team

Trwający Rajd Dakar jest jego 37. edycją. Pierwszy został zorganizowany w 1979 r. Tylko raz został odwołany, w 2008 r. Kilka dni przed startem w Mauretanii zabito czterech turystów we Francji. Do zabójstwa przyznała się Al-Kaida i zagroziła, że podczas zawodów znów uderzy. Wspomnianej czwórki nie wlicza się do ofiar rajdu. Mimo to jego statystyki i tak są przerażające. Motocyklista Michał Hernik, znaleziony martwy na trasie trzeciego etapu, jest 28. uczestnikiem, który nie dokończy nie tylko Dakaru, lecz także innych rajdów. Ponadto zginęło aż 41 osób niebiorących udziału w zawodach.

Wśród nich jest... ten, który Rajd Dakar wymyślił. W 1977 r. Thierry Sabine zgubił się na pustyni w rejonie Tenere podczas Rajdu Abidżan-Nicea. Został odnaleziony dopiero po kilku dniach. Wtedy przyszło mu do głowy, że bezdroża Afryki to idealne miejsce, by zmierzyć się z naturą i własnymi słabościami. I tak Francuz wpadł na pomysł, że kierowcy ruszać będą z Paryża, a meta będzie w Dakarze. Sam jednak w nim udziału nie brał. Zginął w kraksie helikoptera, podczas burzy piaskowej. Oprócz niego w maszynie, oprócz pilota, byli francuski piosenkarz Daniel Balavoine i dwoje dziennikarzy. Pięć osób pochłonął też wypadek autobusu na trasie rajdu w 1998 r.

Z powodu wysokiej częstotliwości zdarzania się wypadków, a także gróźb ze strony terrorystów, rajd przeniesiono do Ameryki Południowej. Miało być mniej dramatycznych wydarzeń. Nic z tego. Od 2009 r. nie było edycji, w której nie byłoby ofiar śmiertelnych. Mało tego, ta najtragiczniejsza wydarzyła się już podczas pierwszej. Pascal Thierry został znaleziony kilkadziesiąt metrów od trasy, bo okazało się, że w motocyklu nawalił mu GPS. Nie żył od czterech dni.

Szczęście. Jeśli coś takiego istnieje, to jest jednym z głównych elementów potrzebnych podczas Dakaru. O dużej jego ilości może mówić Mark Thatcher, syn Margaret, byłej premier Wielkiej Brytanii. Brał on udział w rajdzie w 1982 r. Ze swoją załogą zaginęli 9 stycznia, o czym dowiedziano się trzy dni później i wszczęto poszukiwania. Pustynię przeczesywano wzdłuż i wszerz. Po kolejnych trzech dniach udało się. Nikomu nic się nie stało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty