Korespondencja własna z Japonii
Zagraniczni specjaliści wiedzieli, że Polak to wielki talent. Od kilku lat Dubelski specjalizuje się w motocyklowych wyścigach długodystansowych. W tym roku otrzymał propozycję startowania w angielskim teamie SCHELL ENDURANCE ACADEMY wchodzącego w skład jednego z najlepszych zespołów europejskich PHASE ONE.
Alek bierze udział we wszystkich eliminacjach Mistrzostw Świata, ale według opinii fachowców i samych zawodników tor Suzuka w Japonii to miejsce niemal kultowe. Nic dziwnego, że pod koniec lipca w Kraju Kwitnącej Wiśni zameldowało się prawie 90 teamów dwu- i trzyosobowych, by wziąć udział w morderczym, ośmiogodzinnym wyścigu na niezwykle trudnym technicznie torze. Dodatkowym elementem utrudniającym walkę był potworny, prawie czterdziestostopniowy upał i ogromna wilgotność.
Organizatorzy, jak to u Japończyków bywa, przygotowali imprezę perfekcyjnie. Samym eliminacjom i kwalifikacjom przyglądało się kilkanaście tysięcy widzów. Ponad trzystu akredytowanych dziennikarzy, ponad tysiąc pracowników technicznych, porządkowych, zaplecza medycznego i wolontariuszy. Eliminacje rozpoczęły się dla Alka Dubelskiego niezbyt fortunnie. Trzeci zawodnik teamu Schell Endurance Academy - James Buckigham złamał na treningu nogę.
Kierownictwo zespołu podjęło, w uzgodnieniu z naszym zawodnikiem, trudną decyzję - Alek został liderem teamu jadąc na zmianę z Anglikiem Martinem Jassopem.
Nie wiadomo było, czy w tej sytuacji dostaną się do wyścigu finałowego, w którym mogło wziąć udział tylko sześćdziesiąt najlepszych ekip.
Czasy, jakie osiągali Alek i jego partner, potwierdzały obawy. Obaj zawodnicy uczyli się dopiero jazdy na trudnym torze, ale na jednym okrążeniu Dubelski zanotował bardzo dobry czas - 2 minuty i 19 sekund.
W kwalifikacjach większość teamów japońskich jest nie do "objechania". To po prostu kamikaze, dla których liczy się dla tylko jak najlepszy wynik osiągany czasami dzięki jeździe na granicy
ryzyka i własnego bezpieczeństwa.
Ostatecznie okazuje się, że zespół SCHELL ENDURANCE ACADEMY z Alkiem Dubelskim i Martinem Jassopem wystartuje w wyścigu finałowym, a organizatorzy dokooptują jeszcze dziesięć zespołów z "dzikimi kartami".
Dzień finału i kolejna dramatyczna decyzja - Alek ma być liderem zespołu i on wystartuje jako pierwszy, a w tłumie siedemdziesięciu zawodników o wypadek nie trudno. Wreszcie na torze zapala się zielone światło i przy ogłuszającym ryku silników i nieprawdopodobnym dopingu ponad 150 tysięcy kibiców rozpoczyna się szaleńczy wyścig. Już na samym początku dochodzi do kilku, na
szczęście niegroźnych, upadków. Zaledwie dwa okrążenia po upadku i defekcie motocykla team YAMAHA BLUE RACING z faworytami wyścigu Colinem Edwardsem i Noriyuki Hagą wycofuje się z wyścigu, a już za chwilę kolejni faworyci, najlepsi w Europie - zespół SUZUKI CASTROL TEAM z fantastycznym Francuzem Mathhieu Lagrive ma groźny upadek i spada na odległą pozycję. Tak będzie już do końca. Natomiast Alek z partnerem jadą znakomicie. W boksach członkowie wielu ekip przecierają oczy ze zdumienia. Dubelski na niektórych okrążeniach uzyskuje czasy porównywalne z wynikami podwójnego mistrza świata w wyścigach długodystansowych Australijczyka Warwicka Nowlanda.
Upał nie do zniesienia. Na poszczególnych zmianach nie brakuje omdleć i zasłabnięć. Walka do upadłego i coraz więcej upadków, a czołowe
teamy japońskie nie do pokonania. Fabryczne zespoły Hondy na czele stawki dublują najsłabszych. Dla producentów ten właśnie wyścig to także walka o rynek. Prym wiodą na torze dopracowane w każdym szczególe HONDA CBR 1000RR, SUZUKI R1 1000, YAMAHA R1. W boksach kilkunastoosobowe zespoły techniczne dbają, by nawet najmniejsza usterka nie zniweczyła wysiłku dobrze jadącego zespołu.
Wyścig trwa, Dubelski i Jassop jadą rewelacyjnie. Ich niebieska Yamaha R1 spisuje się znakomicie. Mija ósma godzina motocyklowego szaleństwa. Wygrywają faworyci, ryk tysięcy fanów jednośladów i jako pierwszy linie mety mija Japończyk Takeshi TSUJIMURA.
Alek Dubelski z Martinem Jassopem ostatecznie zajęli 32. miejsce. Wynik debiutantów został okrzyknięty jako prawdziwa sensacja. Dziś polskie mediach relacjonują praktycznie tylko zawody na żużlu, ale miejmy nadzieję, że dzięki takim zawodnikom jak Alek Dubelski w niedalekiej przyszłości się to zmieni.
W Japonii w pokonanym polu Alek pozostawił 38 zespołów. Samuraje okazali się nie tacy straszni.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?