Bogaty traci więcej

Wiesław Marnic
Fot. archiwum: Nowy Chrysler 300 M kosztował ok. 120 tys. zł. Teraz egzemplarze z 2000 r. wyceniane są na 65 - 75 tys. zł.
Fot. archiwum: Nowy Chrysler 300 M kosztował ok. 120 tys. zł. Teraz egzemplarze z 2000 r. wyceniane są na 65 - 75 tys. zł.
Motoryzacja to dziedzina, w której traci się stosunkowo dużo i łatwo. Recepta na stratę jest prosta. By wyrzucić w błoto nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych należy kupić nowy luksusowy samochód i nie ociągając się zbytnio, szybko go sprzedać.

 

Luksusowe auta tracą na wartości zaraz po zakupie nawet pięćdziesiąt procent. Wystarczy wyjechać za bramę salonu motoryzacyjnego.

 

Tylko nieliczne pojazdy, i to bynajmniej nie najbardziej prestiżowych marek, mogą poszczycić się po pierwszym roku eksploatacji utratą mniejszą niż dwadzieścia procent. Takie są żelazne prawa nasyconego towarem

Fot. archiwum: Nowy Chrysler 300 M kosztował ok. 120 tys. zł. Teraz egzemplarze z 2000 r. wyceniane są na 65 - 75 tys. zł.
Fot. archiwum: Nowy Chrysler 300 M kosztował ok. 120 tys. zł. Teraz egzemplarze z 2000 r. wyceniane są na 65 - 75 tys. zł.

motoryzacyjnego rynku.

 

Pierwsze cztery lata życia samochodu to nieustanny spadek jego wartości. By auto taniało nie musi wcale jeździć, co więcej tracą na wartości także samochody  nawet jeszcze nie sprzedane. Jeżeli nowe auto nie zdoła znaleźć sobie właściciela w roku, w którym zostało zbudowane tanieje, i to o kilkanaście procent. Już w listopadzie każdego roku spada gwałtownie liczba klientów we wszystkich salonach motoryzacyjnych. Dealerzy prześcigają się wtedy w pomysłach na prezenty i bonifikaty. Reklamy samochodów w końcu roku są bardziej intensywne niż na wiosnę, czy nawet w lecie. Prawidłowość ta dotyczy wszystkich marek. To jednak nie koniec praw rządzących cenami na rynku motoryzacyjnym.

 

Na wartości tracą nie tylko samochody nowe. Także auta z drugiej ręki zmniejszają swoją wartość bardziej, niż wynikałoby to z upływu czasu i zużycia eksploatacją. Wystarczy najmniejsza wzmianka, że ten czy ów model auta przestaje być produkowany, by przybyło jego egzemplarzy na giełdzie i w komisach. Gdy Ford w ubiegłym roku poinformował, że planuje odnowić Focusa, na giełdach pojawiło się znacznie więcej egzemplarzy tego modelu, niż było ich w lecie, a ceny od razu spadły.

 

Jeszcze większy wpływ na wartość wystawianego do sprzedaży pojazdu ma oficjalna premiera następnego modelu tej marki. Właścicieli samochodów modelu zmienianego kosztuje to realnie kilkanaście procent. Ile? To zależy, w jakim stopniu następca różni się na pierwszy rzut oka od swego poprzednika. Doświadczyli tego posiadacze Toyoty Corolli. W 2002 roku weszła do sprzedaży Corolla zupełnie odmienna od dotychczasowej i "stare" Corolle staniały. Nagle i w zasadzie bez powodu. Japończycy zmienili, bowiem przede wszystkim karoserię, a to, choć ważne, nie ma, dla użytkownika każdego samochodu znaczenia zasadniczego. Ma za to znaczenie dla ustalania cen swoista motoryzacyjna moda.

 

Nie sposób racjonalnie wyjaśnić, dlaczego na jedne auta są klienci, a na inne nie. Na przykład Daewoo Lanos, samochód który od biedy może uchodzić za rodzinny, jest tani, a wyposażony w instalację gazową nie jest przesadnie drogi w eksploatacji. Mimo to konsekwentnie tanieje. Podobnie rzecz ma się z wieloma innymi modelami. Dzisiaj nawet najlepiej utrzymane i wyposażone auta uznanych marek długo czekają na klientów. I tanieją w oczach.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty