- To dobre auto, zwłaszcza do nauki. Ale Toyota Yaris mu nie ustępuje - mówi Jerzy Brejna, instruktor z Grudziądza.
Egzamin będzie zdawała w listopadzie, więc załapie się jeszcze na Toyotę Yaris. Te samochody będą jednak powoli znikały ze szkół jazdy. Wymusi to rynek.
Zobacz też: Wszystko o egzaminach na prawo jazdy po nowemu
- Egzamin będzie na Suzuki Swift, więc jeśli kursantowi zaproponuję, żeby się uczył na innym aucie, to mi podziękuje. A ja mogę zwijać biznes - podkreśla Mirosław Wach, szef „Wacaru”.
Duzi się cieszą
- Chcę, żeby moi klienci jeździli nowymi samochodami. Dlatego powinny być one regularnie wymieniane - przekonuje Janusz Trzebowski, właściciel grudziądzkiej szkoły „Sampol”.
Obecnie ma siedem aut marki Toyota. I zamierza wszystkie sprzedać. A w ich miejsce kupić Suzuki. - Właśnie się rozglądamy - dodaje Trzebowski.
Za jedno Suzuki Swift trzeba zapłacić około 45 tysięcy złotych. Czy szkoły nie będą chciały zrekompensować sobie tego wydatku podnosząc cenę kursu?
- Nie sądzę. Ale zobaczymy jak zareaguje rynek - kwituje Trzebowski.
Z wymiany aut jest zadowolony Radosław Siciarek, szef ośrodka „Word”.
- Myślę, że jeden lub dwa Suzuki Swift będziemy mieli jeszcze w tym roku - twierdzi Siciarek. - Nie ukrywam, że jest to duży wydatek, ale wymiana maszyn nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. Mówiło się o tym od dawna, więc był czas, żeby się przygotować.
Mniejsi martwią się o przyszłość
Roszady w samochodach najmniej podobają się właścicielom małych szkół, którzy dysponują tylko jednym albo dwoma autami.
- Chyba od nowego roku zamknę działalność. Od dawna przestała się opłacać. Na zakup Suzuki mnie nie stać - mówi instruktor z Grudziądza. Nazwiska nie chce podawać, bo nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, co do przyszłości swojej firmy.
Niezadowolony również jest Andrzej Czech, właściciel „Auto-tak”. Obecnie ma dwie Toyoty.
- Nie mam wyjścia. Kupię suzuki. Ale jedną Toyotę Yaris też zostawię - mówi Czech. I ma nadzieję, że nie będzie musiał podnosić ceny za kurs.
Nie chciałby również tego robić Jan Sajnóg, szef toruńskiej firmy „Auto-max”, ale dodaje że wszystko zależy od konkurencji.
Liczyła się cena
Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego zdecydował się na nowe auto, bo z Toyotą kończyła się umowa.
Do przetargu zgłosiły się dwie firmy. Jedna z nich zaproponowała nową Toyotę Yaris, a druga - Suzuki Swift.
- Wybraliśmy tę ofertę ze względu na niższą cenę. To był podstawowy argument - mówi Ryszard Nagórski, zastępca dyrektora toruńskiego WORD.
Na Suzuki postawili również egzaminatorzy, którzy testowali oba auta.
- Myślę, że ten samochód jest bardziej wygodny. Oczywiście z punktu widzenia kursanta - przekonuje Stanisław Jabłoński, kierownik terenowego oddziału WORD w Grudziądzu.
Przemysław Decker
Źródło: Pomorska.pl
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?