
Swift to jeden z najważniejszych modeli dla Suzuki. Historia auta sięga 1983 roku, a w latach 90. zaczęła się jego kariera w Europie. Ważny etap nastąpił w 2004 roku, gdy do produkcji weszła trzecia generacja Swifta.
Zobacz też: Suzuki Swift - zdjęcia z testu
W niespełna cztery lata sprzedano milion egzemplarzy. W 2010 roku pojawiła się generacja numer cztery z nadwoziem niemal nie różniącym się od poprzednika. Auto jest produkowane w wersji trzy- i pięciodrzwiowej. My jeździliśmy Suzuki Swift w tej drugiej odmianie.
Masywnie, ale lekko
Nadwozie Suzuki Swift ma krótki, ale masywny przód i prezentuje się poważnie. Natomiast dzięki wielkim reflektorom zachodzącym daleko na błotniki oraz wąskiej atrapie chłodnicy stylistom udało się nadać temu Japończykowi lekkości.
Linia dachu ku tyłowi obniża się i kończy delikatnym spoilerem, co dynamizuje całą sylwetkę. Tył nawiązuje do stylistyki przodu, również tutaj światła są imponujących rozmiarów oraz zachodzą wyraźnie na nadkola.
W kabinie jest miejsce dla pięciu pasażerów. Deska rozdzielcza jest bardzo konwencjonalna i pozbawiona ekstrawagancji. Ale ponieważ nie ma żadnych załamań łatwo ja utrzymać w czystości. Jednak czarny kolor jest nieco przytłaczający. Dobrze, że są srebrne detale.
Wygodną jazdę w przedniej części kabiny gwarantują dobrze wyprofilowane fotele. Jest też kilka poręcznych schowków i półek. Za to z tyłu nie jest już tak dobrze.
Co prawda na brak miejsca na nogi narzekać nie można, ale kanapa za zbyt wąska, aby wygodnie siedziały tam trzy osoby. Co zresztą nie dziwi, bo to w końcu miejskie auto. Tym niemniej bagażnik o pojemności 211 litrów jest jednym z mniejszych w tym segmencie.
Na wysokich obrotach