Więcej praw dla pieszych to dobry pomysł, brak zapiętych pasów już nie

Sławomir Draguła
Przejście dla pieszych
Przejście dla pieszych
Politycy proponują, by kierowcy ustępowali pierwszeństwa pieszym zbliżającym się do przejścia, ale także mogli jeździć szybciej - zwłaszcza po autostradach - i nie zapinać pasów. Eksperci od bezpieczeństwa krytykują część tych pomysłów.
Przejście dla pieszych
Przejście dla pieszych

Początek sierpnia, przejście dla pieszych przy ul. Wrocławskiej w Opolu. Kierowca Opla wjeżdża na wysepkę oddzielającą jezdnie i taranuje stojącą tam kobietę z dwójką małych dzieci. Cała trójka zostaje przewieziona do szpitala.

Kolejny przykład niefrasobliwości kierowców. Tym razem ze Szczecina. Pod koniec czerwca kierowca Peugeota skręcając w ul. Farną potrącił na pasach pieszego. Mężczyzna z obrażeniami ciała trafił do szpitala.

- Do takich wypadków dochodzi, no kierowcy pieszych traktują jak zło konieczne - podkreśla Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych ,,Alter Ego". - Stoją najwyraźniej na stanowisku, że silniejszy może więcej. Dlatego pilnie potrzebne są zmiany w kodeksie drogowym.

Do Sejmu trafiła właśnie projekt zmian w Prawie o ruchu drogowym autorstwa posłanki Platformy Obywatelskiej Beaty Bublewicz, szefowej parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa drogowego. Dotyczy on polepszenia bezpieczeństwa pieszych. Posłanka chce, by kierowcy mieli obowiązek przepuszczenia pieszych - w razie potrzeby zatrzymania się - już wtedy, gdy ci zbliżają się do przejścia lub stoją przed nim. Teraz kierowca musi przepuścić pieszego, gdy jest już na jezdni.

- Chcemy ograniczyć wielką liczbę ofiar, które co roku giną na przejściach dla pieszych - tłumaczy posłanka Bublewicz.

Jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, w 2012 roku doszło 10 309 wypadków z udziałem pieszych, to 27,8 proc. wszystkich zdarzeń. Zginęło 1167 osób (32,7 proc. ogółu), a 9 945 odniosło obrażenia ciała (21,7 proc. ogółu). W większości poszkodowanymi byli sami piesi 1157 zabitych i 9694 rannych. Na przejściach dla pieszych w 3342 wypadkach zginęło 212 osób, a 3376 zostało rannych.

- Czas coś z tym zrobić – mówi Beata Bublewicz. 

Posłanka dodaje, że proponowane przez nią zmiany już od dawna obowiązują w większości krajów tzw. starej Unii Europejskiej. Chodzi m.in. o Austrię, Holandię, Francję, czy Niemcy.

Potwierdzają to Polacy, jeżdżący za granicę.
- Byłem ostatnio na konferencji w Wiedniu. Organizator zorganizował nam zwiedzanie miasta. Przewodnik uprzedził nas na wstępie, by w czasie podziwiania widoków, nie zatrzymywać się zbyt blisko przejścia dla pieszych, bo kierowcy zaczną się zatrzymywać, by nas przepuścić – mówi Andrzej Masłowski, jeden z opolskich urzędników.

Niemieccy kierowcy, którzy przyjeżdżają do Polski dziwią się natomiast, że kiedy puszczają pieszego na pasach, ten im dziękuje.

- Bo na Zachodzie to oczywista oczywistość, że tak się robi. To nie żadna kurtuazja, to wynika z przepisów, żadnemu kierowcy nie przychodzi do głowy, by mógł zrobić inaczej – mówi Manfred Richter, Polak mieszkający od ponad dziesięciu lat w Norymberdze.

A co o pomyśle posłanki Bublewicz sądzą policjanci?
- Jest godny rozważenia – mówi starszy sierżant Krzysztof Makowiecki z warszawskiej drogówki. – Kierowcy powinni bardziej uważać na pieszych, w rejonie przejść nie obserwują dostatecznie dobrze co dzieje się na poboczach i dochodzi do tragedii. Jeśli zostanie wprowadzone nowe prawo, wymusi to na nich większą ostrożność.

A jakie są argumenty przeciw pomysłowi posłanki Bublewicz?
- W ruchliwych miejscach, gdzie przez pasy przechodzą potoki pieszych, tworzyć się będą gigantyczne korki – mówi Tadeusz Maciąg, kierowca z Opola. – Nie wylewajmy dziecka z kąpielą.

Nowym pomysłem Beaty Bublewicz Sejm zajmie się najwcześniej jesienią. Jeśli przegłosuje pomysł, zajmie się nim Senat, a potem będzie musiał podpisać prezydent. W tym roku zmienione przepisy kodeksu drogowego raczej nie zaczną obowiązywać.

Zobacz też: Polskie autostrady bez limitu prędkości, brak nakazu jazdy w pasach - pomysły polityków

Ale to nie koniec pomysłów polityków na bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Kolejne ma partia Polska Jest Najważniejsza. Politycy przygotowali dziesięciopunktowy program zmian w kodeksie drogowym pod hasłem „Pozwólcie Jeździć Normalnie". Jego założenia we wtorek w Katowicach wiceszef PJN Marek Migalski. Jego partia proponuje m.in. zniesienie w Polsce, na wzór niemiecki, limitu prędkości na autostradach.

Ograniczenia byłyby jedynie w miejscach, gdzie jest to konieczne – np. przy zjazdach i przebudowach. Na drogach ekspresowych - według partii - powinno obowiązywać ograniczenie do 130 km/h, na zwykłych drogach w terenie niezabudowanym – 100 km/h (nocą 110 km/h). Partia chciałaby też podwyższenia limitu prędkości w terenie zabudowanym do 55 km/h, a nocą - do 70 km/h. Partia domaga się też zniesienia zakazu rozmów przez telefon komórkowy w czasie jazdy.

- Jeśli argument jest taki, że rozmowa przez telefon rozprasza, to tak samo rozprasza rozmowa przez zestaw głośnomówiący lub rozmowa z pasażerem, zwłaszcza tym ładnym – przekonuje Marek Migalski. - Jeśli chodzi o to, że mamy zajętą jedną rękę, to dlaczego państwo nie zakazuje zmieniania kanałów radiowych, czy trzymania butelki z napojem?

Partia Migalskiego chce też znieść obowiązek jazdy z zapiętymi pasami bezpieczństwa. W jego ocenie to sam kierowca lub pasażer powinni decydować, czy zapinać je, czy też nie. Obowiązek taki powinny mieć wyłącznie dzieci. Inny punkt programu dotyczy zgody na używanie tzw. antyradarów.

- Jeśli państwo ostrzega nas znakami, że na drodze jest radar to dlaczego my nie mamy mieć prywatnych urządzeń, które służyłyby do tego samego? - pyta Migalski.

Szanse na wprowadzenie tych pomysłów są niewielkie, bo PJN nie ma posłów w Sejmie. Swoje propozycje wyśle do szefów klubów parlamentarnych.

Policjanci ze zdziwieniem odbierają propozycję PJN-u.

- Nawoływanie do jazdy bez zapiętych pasów jest, delikatnie mówiąc, nieprzemyślane – podkreśla mówi starszy sierżant Krzysztof Makowiecki z warszawskiej drogówki. – Bez dwóch zdań ratują one życie. Pasażer jadący na tylnej kanapie bez zapiętych pasów w trakcie zderzenia wpada na przedni fotel i miażdży swoim ciałem kierowcę, czy pasażera jadącego z przodu. Z wolnością osobistą nie ma to nic wspólnego. Co do pomysłu zwiększania limitów prędkości i zlikwidowania go w ogóle na autostradach też mam mieszane uczucia. Im większa prędkość, tym tragiczniejsze są skutki wypadku, nawet jeśli zbyt szybka jazda nie była jego przyczyną. Odnoszę wrażenie, że większość pomysłów zaprezentowanych przez PJN jest z gatunku tych absurdalnych. 

Sławomir Draguła 

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty