W salonach samochodowych z punktu widzenia klienta jest nieco lepiej. Na skutek kryzysu niemal stoją w miejscu – i to już od
kilku lat - średnie ceny nowych aut. Wprawdzie producenci i dealerzy częściowo odbijają to sobie prostymi sztuczkami, jak dyskretne obniżanie z roku na rok pakietów standardowego wyposażenia danego modelu czy zmiana polityki rabatów, ale liczby robią wrażenie. Jeden z najczęściej wybieranych przez Polaków samochodów - Skoda Octavia drugiej generacji z benzynowym silnikiem 1,6 w podstawowej wersji - kosztował na koniec roku 2012 według cennika 60700 zł. A zatem właściwie tyle samo co w roku 2004 (60500) – czyli w momencie wypuszczenia na rynek. Przez ten sam czas średnia pensja wrosła w Polsce z 2289 zł do 3709 zł, czyli o ponad 1400 zł! O ile więc w roku 2004 na nową Octavię przeciętny Kowalski musiał pracować przez 26,5 miesiąca, o tyle osiem lat później zaledwie 16,6 miesięcy. Podobnie wygląda relacja ceny do płacy w przypadku zdecydowanej większości popularnych, zwłaszcza stosunkowo niedrogich, nowych aut.
Nie znaczy to jednak bynajmniej, że nadeszły złote czasy dla kierowców. Bo o ile sam samochód staje się dobrem coraz bardziej dostępnym, to stałe, nieuniknione wydatki związane z jego posiadaniem i utrzymaniem wciąż rosną. W 2009 roku by zarobić ze średniej pensji na samo korzystanie z posiadanego już samochodu musieliśmy pracować przez 62 dni. W roku 2010 już 66. Rok później 68, a w roku 2012 aż 71 dni.
Żadnemu kierowcy nie trzeba tłumaczyć, że wynika to przede wszystkim ze wzrostu cen paliw. Wszyscy intuicyjnie odczuwamy to na co dzień w kieszeniach. Ale możemy nie zdawać sobie sprawy z tego, jak bardzo nas to realnie dotyka.
Najpierw jeden prosty przykład. W marcu 2009 roku średnia pensja w Polsce wynosiła 3185 zł. Ale litr Pb95 kosztował na stacjach benzynowych średnio zaledwie 3,95 zł. Za średnią pensję można więc było przejechać autem – i to całkiem sporym, bo palącym 10 litrów na setkę - aż 8060 km.
W marcu 2013 roku, zarabialiśmy średnio o 500 złotych więcej niż przed czterema laty. Ale średnia cena Pb95 poszybowała do 5,60 zł. A zatem średnie miesięczne zarobki wystarczyłyby na podróż krótszą o prawie 1300 km! Jeszcze gorzej byłoby z ON - według identycznych założeń w 2009 roku za średnią pensję można byłoby przejechać 9030 km, cztery lata później tylko 6300 km.
To jednak nie koniec wyliczeń. Sprawdźmy bowiem, ile tak naprawdę kosztowało nas w ciągu roku korzystanie z samochodu. Przyjmijmy dla tych wyliczeń opcję optymistyczną – samochód mamy kompaktowy, względnie nowy i jak na benzyniaka realistycznie ekonomiczny – pali średnio w dłuższej perspektywie 7 litrów Pb95/100 km. Do tego jazda niemal bezawaryjna, zero stłuczek – w skali roku na drobne naprawy i konserwację wydajemy ok. 1000 zł. Dorobiliśmy się też przyzwoitej zniżki na OC – więc kosztowało nas ono w 2009 r. 650 zł. Podobnie jak 74 proc. polskich kierowców liczymy na łut szczęścia i nie wykupujemy ubezpieczenia AC. Przyjmijmy, że mieliśmy szczęście.
Nie jesteśmy też zawodowym kierowcą – jeździmy tyle, co przeciętny Kowalski – czyli średnio 1,5 tys. km miesięcznie (według EuroTax-u roczny średni przebieg samochodu osobowego w Polsce waha się od około 11 do 25 tys. km – w zależności od typu). W skali roku daje to 18 tys. km.
Największym wydatkiem jest więc w naszym autobudżecie paliwo. Przez rok zużywamy go według powyższych założeń 1260 litrów. Zsumujmy więc wszystkie koszta:
Rok 2009 - według powyższych założeń kosztowałby więc nas jako kierowców 6627 złotych.
Rok 2010 – już 7304 złote. Kolejny rok - 2011 – oznaczał wydatek 7984 złotych. I wreszcie największy skok – czyli rok 2012 i 8726 złotych!
Głównym winowajcą tego pogorszenia sytuacji jest oczywiście wzrost cen paliw. Ale też niewiele, albo prawie nic nie zyskaliśmy realnie w tym czasie na zniżkach na OC, które nabywaliśmy z roku na rok. Od roku 2010 ubezpieczyciele systematycznie podnosili ceny. Największe wzrosty miały wprawdzie miejsce w latach 2010-2011 – i sięgnęły łącznie ok. 9-10 proc. Ale nawet w roku 2012 średni koszt OC wzrósł o ok. 3 proc. Całkiem symbolicznie - bo w tempie zbliżonym do inflacji - rósł za to przeciętny koszt napraw. Zostało to uwzględnione w naszym wyliczeniu.
O ile więc przez ostatnie cztery lata średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wzrosło o 400 zł, o tyle średni kosz korzystania z samochodu – o 2100 zł. Wygląda więc na to, że jesteśmy o 1700 złotych „do tyłu”. Pocieszające jest jedynie to, że - przynajmniej według danych za I kwartał roku 2013 - wygląda na to, że wzrost kosztów utrzymania pojazdu właśnie przyhamowuje. Cena benzyny utrzymuje się teraz na poziomie zbliżonym do tego sprzed roku. Od kilkunastu tygodni zaś experci BM Reflex i e-petrol dość zgodnie prognozują niewielkie spadki cen na rynku. Niestety jednak, byśmy mieli szansę na powrót do motoryzacyjnej siły nabywczej
Za to sytuacja nie wygląda wcale najgorzej, jeśli myślimy o zmianie pojazdu. Od trzech lat ceny nowych samochodów skaczą głównie wtedy, gdy mamy do czynienia z większymi wahaniami kursów walut. Od połowy 2012 roku trwa stabilizacja na rynku samochodów używanych. Od 2009 roku niewiele zmieniają się też stawki oprocentowania kredytów samochodowych. Wybierając nowe auto w dość dogodnej sytuacji na rynku warto się więc szczególnie skupić na tym, by było ono jak najbardziej ekonomiczne w użytkowaniu.
Co można kupić za średnią pensję:__
2009 | 2013 | |
Średnia pensja (brutto) | 3 185 zł | 3 709 zł |
Zakup nowego samochodu Skoda Octavia 1.6 benz. | 61 550 zł | 60 700 zł |
Ilość średnich pensji | 19,3 | 16,6 |
Paliwo (cena za litr PB95) | 3,95 zł | 5,60 zł |
Ilość litrów paliwa: | 806,3 | 662,3 |
Ilość przejechanych kilometrów | 11 518,5 km | 9461,4 km |
*średnie ceny paliw z marca danego roku *średnie wynagrodzenie z pierwszego kwartału danego roku według GUS
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?