Płacić po wszystkim. Felieton Ryszarda M. Perczaka

Ryszard M. Perczak
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
W starożytnych Chinach cesarscy lekarze otrzymywali pensje tylko za ten okres, gdy ich pacjenci pozostawali zdrowi. Wystarczyło, że pojawiła się u nich jakaś dolegliwość, a doktor pozostawał bez grosza. Idea tego rozwiązania była prosta: lekarz był zainteresowany tym, aby jego podopieczni pozostawali wyłącznie w dobrym zdrowiu i w razie jakiejkolwiek przypadłości stawali na głowie, by ich z tego stanu możliwie szybko wyprowadzić.
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

Zastanawiam się czy nie byłoby dobrze przeszczepić tej zasady na inne dziedziny życia np. sprzedaż samochodów. Skąd ten pomysł? Otóż zadzwoniła do mnie czytelniczka, która we wrześniu zdecydowała się na kupno nowej Dacii Sandero. Kiedy pojawiła się w salonie sprzedaży natychmiast zajął się nią i mężem jeden z handlowców, powiedzmy pan Darek.

Gdy wysłuchał oczekiwań małżonków, od razu rozwinął worek z pomysłami dotyczącymi koloru samochodu, jego wyposażenia, rabatów itp. Przekonywał, przymilał się, umizgiwał, nadskakiwał... Ponieważ para nie była od razu zdecydowana, więc pan Darek pozwolił sobie jeszcze kilkakrotnie telefonicznie, także w weekend się przypomnieć usłużnie składając kolejne propozycje. Cały czas kokietował słowami, komplementował gust, celność wyboru i wreszcie dopinając swego przyjął zamówienie oraz zaliczkę na wybrany samochód.

Ponieważ termin odbioru auta zaczął się przesuwać, a od pana Darka nie było żadnego sygnału. Niedoszli nabywcy Dacii zaczęli szukać z nim kontaktu licząc, że jego pozostająca im wciąż w pamięci uprzejmość pozwoli szybko wyjaśnić powód opóźnienia.

Tymczasem handlowiec jakby zapadł się pod ziemię. Nie odbierał telefonów, a jak odebrał to mówił, że jest zajęty i obiecując odzwonić nie odzwaniał, jednym słowem zupełnie stracił zainteresowanie małżeństwem X i całą sprawą. W końcu po wielu interwencjach przy pomocy innych osób udało się ostatecznie ustalić losy zamówionego egzemplarza Sandero i po kilku jeszcze próbach kontaktu z „prowadzącym” transakcję panem Darkiem wreszcie ją odebrać.

Sprawa niby banalna, ale skłaniająca do pomysłu, o którym wspomniałem na początku. Jak się domyślam, powodem takiego zachowania się handlowca było to, że po przyjęciu zamówienia na samochód od razu dostał od swojego pracodawcy należną mu z tego tytułu prowizję, więc dla niego sprawa przestała już istnieć. Gdyby jednak prowizję wypłacać dopiero wtedy, gdy klient wyjeżdża autem z salonu, to z pewnością byliby bardziej zainteresowani tym aby całą sprawę doprowadzić do szczęśliwego końca.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty