Powojenna historia polskiego motoru zaczęła się dużo wcześniej od historii polskiego samochodu.
Koniec lat czterdziestych i początek pięćdziesiątych, szara rzeczywistość PRL-u nie pozwalała nawet marzyć o rozpoczęciu produkcji samochodów, przeznaczonych dla szerokich mas ludności. Władze kładły nacisk na wytwarzanie ciężarówek, tak potrzebnych przecież przy odbudowywaniu kraju czy odradzaniu zniszczonego wojną przemysłu.
Przeciętny obywatel nowej Polski z niecierpliwością oczekiwał efektów pracy polskich inżynierów. Nie mieli oni łatwego zadania, motory nie były priorytetem władz partyjnych, konstrukcje miały być proste i, przede wszystkim, tanie w produkcji. Nasi rodzimi konstruktorzy, choć opracowali dużo bardziej nowoczesne rozwiązania, musieli ulec naciskom decydentów.
Wszystko zaczęło się od powstania w Warszawskiej Fabryce Motocykli pierwszego polskiego "peerelowskiego" motoru, opracowanego na bazie przedwojennych, cudem ocalałych dokumentacji motocykla SHL 100. Wytwarzano go w Suchedniowskiej Hucie Ludwików w Kielcach. Jako jednostka napędowa dla powojennego motoru posłużył silnik DKW 125 RT. W pomyśle tym Polacy nie byli odosobnieni. Na silniku tym wzorowano się przy produkcji pewnych modeli Harleya-Davidsona, Yamahy, Moskwy czy Mińska.
Od 1955 roku motory zaczęto także produkować w świdnickiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego. Z początku WSK-i różniły się od WFM-ek jedynie napisem na baku.
Tylko na talony
Kto miał talon na motor, ten mógł wierzyć, że owego jednośladu się doczeka. Reszta musiała zadowolić się jedynie marzeniami. Wojciech Szymański z Gdańska, obecny właściciel unikatowego modelu WSK-i opowiada o swym poprzedniku, który należał do owej grupy szczęściarzy - posiadał talon. Być może dostąpił owego wyróżnienia dlatego, że pracował w oświacie. Kupił tę WSK-ę, a miało to miejsce we Wrocławiu, w 1958 roku. Przez 5 lat jeździł swym pojazdem do pracy, dbając o motor, jak o najcenniejszą rzecz jaką posiadał.
- Kiedyś ludzie inaczej podchodzili do swoich pojazdów, bez różnicy czy to był motor czy samochód - opowiada Wojtek. Teraz są to nasze narzędzia pracy, coś zwykłego, co ułatwić ma nam życie. Gdy zaczyna zawodzić, to po prostu zmieniamy je na nowsze. W latach pięćdziesiątych motor był prawdziwym skarbem. I może właśnie dlatego szczęśliwy posiadacz WSK-i jeździł nią tylko 5 lat. - Kiedy spytałem go, dlaczego od 1963 roku motor stał w garażu, z rozbrajającą szczerością odpowiedział: "Wtedy były już autobusy" - mówi Wojtek.
Stuprocentowy oryginał
Motor stał przez 37 lat. Po usunięciu bardzo grubej warstwy kurzu, oczom Wojtka Szymańskiego ukazał się doskonale "zakonserwowany stuprocentowy oryginał". - Nieraz interesowałem się ogłoszeniami dotyczącymi sprzedaży starych motocykli. Ogłoszeniodawcy zawsze piszą o oryginalnym pochodzeniu wszystkich części - opowiada Szymański. Ale kiedy dochodzi do rozmowy, bądź spotkania okazuje się, że na przykład reflektor pochodzi od innego modelu, błotnik jest nie wiadomo skąd, czegoś tam w ogóle brakuje. Kiedy przetransportowałem WSK-ę do swojego domu, zobaczyłem, że wszystkie przewody, najdrobniejsze detale takie jak: świeca, pochodzą z czasów, kiedy motor trafił do garażu. Opony marki Degum są w Wuesce od nowości, a mimo to bieżnikowi nie można niczego zarzucić. Nic w tym dziwnego, przebieg 42-letniego pojazdu to niespełna ... 4 i pół tysiąca kilometrów.
- Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że nie znajdzie się w całej Polsce dziesięciu tak dobrze zachowanych modeli - zapewnia Wojciech Szymański.
To już tylko historia
Różne krążyły opinie o polskich motocyklach. Tak jak i o całej naszej motoryzacji. Jedni z pogardą patrzyli na rodzime modele, ale byli i tacy co oddali by niejedno dla zdobycia talonu na WSK-ę. W pierwszych latach powojennej produkcji motory te były dość awangardowe, polscy konstruktorzy w wielu pomysłach niczym nie ustępowali innym inżynierom. W latach późniejszych ograniczono się jedynie do pewnych ulepszeń, które nawiasem mówiąc, nie zawsze wychodziły motorom na dobre. Wiele prototypów nie doczekało niestety realizacji.
Piętnaście lat temu, z taśmy montażowej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku zjechała ostatnia WSK-a. W ten sposób zakończyła się historia polskiego motocykla.
Wybrane dane techniczne
- silnik - dwusuwowy, jednocylindrowy z przepłukaniem zwrotnym
- skrzynia biegów - trzystopniowa
- podwozie - rama podwójna, zamknięta
- pojemność zbiornika paliwa - 12,5 l, w tym 2 l rezerwy
- prędkość maksymalna - 70 km/h
- zużycie paliwa - 3 l/100 km
Fot. Dariusz Lisowski