Po dwóch latach dłubania William Harley i dwaj bracia Davidsonowie: Arthur i Walter zbudowali w 1903 roku pierwszy motocykl. Cztery lata później dołączył do nich trzeci z braci Davidson, William, i ruszyła firma Harley-Davidson Motor Inc.
Sprzedaż szła świetnie. Sukcesy sportowe motocykli i udział w obu wojnach nie były tak ważne, jak to, co stało się, gdy przyszły
spokojniejsze czasy. Nie wszyscy żołnierze zdemobilizowani po wygranej generała MacArthura z cesarzem Hirochito potrafili znaleźć sobie miejsce w domkach na przedmieściu. Okaleczeni frontowymi przeżyciami nie mieli ochoty łykać kleiku marki "American dream" serwowanego przez rząd i media. Przekonani, że mogą polegać tylko na kumplach i motocyklu ruszali w drogę żyć po
swojemu. Organizowali się w kluby, lub jak kto woli gangi motocyklowe. Najsłynniejszym był Hells Angels (Anioły Piekieł). Powstał w 1948 roku w kalifornijskim miasteczku Fontana. Rozrósł się i istnieje do dziś, choć w niektórych krajach jest traktowany jak organizacja przestępcza. Gangi nie stroniły od narkotyków, awantur i starć z policją, lecz ich złą sławę niepomiernie spotęgowało kino. Hordy rzezimieszków na motocyklach
terroryzujące osamotnione miasteczka były nośnym tematem. Dopiero Dennis Hopper wyłamał się w 1969 roku filmem "Easy Rider", w którym poszukujący wolności motocykliści padli ofiarą "porządnych" ludzi.
Po premierze powszechną uwagę zwróciły choppery, jakimi jeździli ekranowi bohaterowie. Tego typu motocykle budowano już w latach pięćdziesiątych. Robili je ci, dla
których seryjny Harley był za ciężki i zbyt powolny. Obcinali błotniki i usuwali jak najwięcej części, żeby odchudzić motocykl. Z czasem coraz mniej chodziło o osiągi, a coraz bardziej o styl. Nie bez znaczenia była luzacka pozycja "króla szosy", jaką można było zająć za wysoką kierownicą.
Po zniknięciu w 1953 roku Indiana, Harley-Davidson przez wiele lat był jedynym liczącym się amerykańskim producentem motocykli. Gdy zagroziły mu Hondy i Yamahy wykorzystał swój mit. Jako rdzennie amerykańska marka wolnych ludzi przeciwstawiał się zarazie plastikowych ścigaczy, którym ustępował nota bene nie tylko osiągami, ale nowoczesnością i jakością. W latach dziewięćdziesiątych otworzył się na traktowany po macoszemu rynek europejski, a w końcu legenda Harleya poruszyła również
Japończyków.
Mit poparty unowocześnionymi silnikami stał się dobrym towarem. Dorosło nowe pokolenie motocyklistów, które potrzebowało wolności na weekendy. Stary harelyowiec nawet do trumny nie wkładał białej koszuli, a niejeden całe życie
przejeździł w zdobycznym faszystowskim hełmie. Nowi wkładają wentylowane kaski z lekkich tworzyw i znakomicie dopasowane skórzane kombinezony. Oczywiście tylko, gdy w firmie zdarza się "casual day" i mogą wyłuskać się z obowiązkowego garnituru.
Niemniej harleyowca nadal można poznać nie tylko po motocyklu. Solidne skórzane buty, spodnie i kurtka, biżuteria w stylu penitencjarno-industrialnym, ciemne okulary, bandana... Z akcesoriów kojarzących się z Harleyem-Davidsonem żyje cały przemysł. Za to wytwórcy zdrowej żywności nie mają tu czego szukać. Czarną koszulkę piekielnego jeźdźca zwykle napina piwno-grillowy brzuch, który, o dziwo nie odstręcza kobiet. Na siodełku zawsze jest miejsce dla
dziewczyny, choć jak twierdzą złośliwi, na postoju przed światłami to ona opuszcza nogi, by podeprzeć motocykl...
Mówią też, że legenda Harleya polega na tym, że dziś psuje się on tak samo często jak sto lat temu. Lecz jaka inna marka ma tylu zapiekłych wrogów i fanatycznych wielbicieli? Wyznawców zasady: "Jeżdżę by żyć, żyję by jeździć"?
.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?