Rozmowa z Danielem Olbrychskim

Rozmawiała Urszula Tokarska
Kiedy standard życia mi się podniósł kupowałem BMW i Mercedesy, ale kiedy mi ukradli dwa Mercedesy uznałem, że jest to auto, do którego trzeba mieć co najmniej dwóch uzbrojonych goryli.

- Dużo uwagi poświęca Pan motoryzacji?
- Ścigałem się w rajdach na początku lat 70. Bardzo drogo mnie to kosztowało, bo nie byłem kierowcą fabrycznym, więc sam musiałem za wszystko płacić. Żadnego rajdu nie ukończyłem, bo bym wykończył własny samochód. Ale gdzie tylko mogłem - z doskoku, brałem udział w odcinkach specjalnych, gdzie pokazywałem, że na zakrętach umiem jeździć równie szybko jak czołówka polska, co przyznawali mi Panowie: Zasada, Mucha, Jaroszewicz.
- Czy w dalszym ciągu jazda sprawia Panu przyjemność?
- Zawsze lubiłem prowadzić, zwłaszcza dawniej, kiedy nie było takiego tłoku, a drogi były lepsze, bo świeżo wybudowane, bez kolein. Dziś jazda po Polsce jest koszmarem. Samochodów jest coraz więcej, nie nadążyła infrastruktura budowy dróg i autostrad, znowu się zagapili nasi reprezentanci w rządzie i parlamencie.
- Wróćmy do rajdów, skąd u Pana takie sportowe zacięcie?
- Wynika to z mojego charakteru, bardzo lubiłem się ścigać, zwłaszcza w młodości, kiedy to po przejechaniu ok. 20 tys km, wydawało mi się, że umiem jeździć. Doprowadziło to do dwóch poważnych wypadków: a to zakręt nie wyszedł, a to poleciałem na dach. Wtedy zdałem sobie sprawę, że charakteru nie zmienię, więc albo się zabiję albo się bezpiecznie nauczę jeździć. Nocami brałem lekcje u najlepszych naszych kierowców. Na pustym wtedy placu Defilad rozstawialiśmy pachołki, najpierw robiłem slalomy i piruety - nauczyłem się wychodzenia z poślizgu, potem chodzenia po zakrętach, na koniec mądrego zachowania się w ruchu, co jest najtrudniejsze - oceniania odległości i prędkości jadącego z naprzeciwka.
- A czym Pan jeździł?
- Różnymi samochodami, ostatnio jestem bardzo zadowolony z dziesięcioletniego już Nissana Patrola. Przyjemność z jazdy samochodem terenowym jest inna niż wyścigowym, ale też jest ogromna. Przedtem miałem Trabanta, kilka Fiacików 126, potem 125, którymi się ścigałem. Jazda tą marką daje ogromną przyjemność i trudno się przesiąść na inny.
- Czy nadal preferuje Pan sportową jazdę?
- Od kiedy w Polsce ani sportowo, ani szybko jeździć się nie da, przesiadłem się do bardzo wygodnego samochodu francuskiego (wcześniej nie miałem dobrego zdania o tychże autach).  Jest to minivan, podobnie jak w terenówce wysoko i wygodnie się siedzi, a jeździ z iście sportowym zacięciem. Przestronne auto rodzinne, a ja mam dużą rodzinę.
- Pamięta Pan jakieś zdarzenie na drodze?
- Kiedyś, póki się nie nauczyłem dobrze jeździć miałem parę efektownych dzwonów: a to poleciałem na dach, a to we Wrocławiu wyprzedzałem tramwaj nie tą stroną i uderzyłem w kościół, a później zrozumiałem to o czym mówił Zasada, że jeśli kierowca wróciwszy z drogi ma o czym opowiadać, prócz tego że były ładne widoki, to znaczy że jest niedobrym kierowcą. Dobry kierowca nie ma wydarzeń, drogą dedukcji eliminuje wszystko to, co mogłoby go zaskoczyć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty