
Od 2011 roku nadzór nad siecią stacjonarnych fotoradarów w Polsce sprawuje Główny Inspektorat Transportu Drogowego. To właśnie ta instytucja zajmuje się gromadzeniem i przetwarzaniem zdjęć wykonanych przez te urządzenia. Jednak poza GITD, w fotoradary wyposażonych jest wiele straży miejskich na terenie całego kraju.
To właśnie działalność tych funkcjonariuszy budzi spore kontrowersje wśród kierowców. W przeciwieństwie do GITD, straż miejska posiada przenośne urządzenia, których niewielkie rozmiary pozwalają na ich maskowanie lub umieszczenie w niewidocznych miejscach. Jednak ostatnio, SM w kilku polskich miejscowościach zaczęły stosować jeszcze bardziej wyszukane metody kontroli prędkości.
Przy wjeździe do konkretnej miejscowości, kierowcy widzą pod znakiem E-17a także ograniczenie B-33 (nr 1 na infografice). Następnie mijają znak D-42 (nr 2) informujący o wjeździe w obszar zabudowany, na którym, jak wiadomo, obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Z kolei przy wyjeździe z tego obszaru widzą znak D-43 (nr 3) i najczęściej przyspieszają, sądząc, że ograniczenie już ich nie obowiązuje. Nic bardziej mylnego. Dopiero po przekroczeniu znaku E-18a, informującego o wyjeździe z miejscowości (nr 5) mogą jechać z większą prędkością.
Strażnicy miejscy ustawiają jednak swoje fotoradary (nr 4) za znakiem D-43, zaś kierowcy, którzy sugerują się oznaczeniem "Koniec obszaru zabudowanego" najczęściej dostają później wezwanie do zapłaty mandatu. Takie działanie strażników jest zgodne z prawem, gdyż ograniczenie prędkości wprowadzone znakami E-17a i B-33 obowiązuje do miejsca oznaczonego znakiem E-18a - koniec miejscowości. W takich sytuacjach nie można sugerować się znakiem D-43.
Strefa Biznesu - inwestycje w samochody klasyczne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?