Pożegnanie odbyło się w hotelu Victoria, co prawda w piwnicy, ale mieścił się tu kiedyś popularny klub Czarny Kot.
Krupa jest w świetnej formie i bez oznak osłabienia wytrzymał wystąpienia kilku dyrektorów z Francji, którzy z wdziękiem zresztą próbowali mówić po polsku. Na angielski sam sobie tłumaczył ze świetnym zresztą akcentem. Było tak elegancko, że przybyła nawet Joanna Byrska z Renault,
która w nowym futrze bywa tylko na wydarzeniach najwyższej rangi, Krupa przez całe życie startował na samochodach Renault.
Krupa jest postacią nietuzinkową. Pisywał komentarze i to tak konkretne, że jeszcze teraz można je przeczytać w Internecie. Krupa pisał po prostu jak jeździć, żeby się nie zabić.
Potem został tak ważnym dyrektorem, że przestał pisywać, ale jest ciągle postacią ważną w polskiej motoryzacji. 14 razy był rajdowym mistrzem Polski. Zawsze miał dobrze skrojoną marynarkę i mówił mało, co budziło zainteresowanie u kobiet jak zawsze ciekawych co mężczyzna może powiedzieć, gdyby mu się chciało. Jeździł z pilotem Piotrem Mystkowskim, który szybko od tego osiwiał.
Kiedy Krupie znudziły się samochody zdobył licencję pilota i zaczął latać tak wysoko, że wybrano go na prezesa Krajowego Towarzystwa Lotniczego. Przeszło stu pilotów prywatnych ma własne samoloty. Krupa lata na małym samolociku amerykańskim Malau, coś pośredniego między Piperem a Cessną.
Pożegnanie to zawsze kalendarz, który spada, ale tym razem było miło. W podziękowaniu za 32 lata pracy Krupa dostał od Elfa rower i jeszcze więcej oklasków. Wydarzyła się historia jak na skłóconą Polskę prawie niemożliwa. Okazało się, że można jednak przepracować życie w spokoju i wśród przyjaciół.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?