Garbus miał duszę

Minęła właśnie 60-ta rocznica wyprodukowania pierwszego Volkswagena Garbusa. Tak podaje Volkswagen, ale pierwszego Garbusa wyprodukowano jeszcze przed wojną, bo w roku 1936.

W historii motoryzacji tylko trzy samochody przetrwały swój czas: Citroen 2CV, Mini i właśnie Garbus. Obecnie produkuje się podobne do siebie maszynki do jeżdżenia, byle się szybciej popsuły, bo jak trzeba reperować, to interes się kręci. Volkswageny Garbusy mają kilkadziesiąt lat i dalej jeżdżą.

Kariera Garbusa nie polega tylko na tym, że miał dobre hamulce, zapalał od pierwszego kluczyka nawet na największym mrozie, a silnik - jak w żadnym innym samochodzie - można było wymienić w ciągu godziny. Podobał się kobietom i to była główna przesłanka powodzenia. Kto w latach 70. miał w Warszawie Garbusa, ten miał wszystkie panienki z basenu Legii, a tam był przegląd najładniejszych. W Kalifornii z kolei powstała moda na Garbusy wśród studentów, do dziś nimi jeżdżą i każdy student woli zardzewiałego Garbusa niż całkiem nowy samochód amerykański.

Nie udała się powtórka z historii. Nowy Garbus o nazwie New Beetle nie przyjął się na rynku, nie bardzo wiadomo co to jest, stary model czy coś, co udaje limuzynę. Stary był niewygodny, nie było w nim miejsca, ale miał duszę. Z prób reanimowania starych samochodów i przystosowania ich do współczesności udała się tylko jedna. Powodzeniem cieszy się nowy Mini wyglądający jak stary. Producenci za te przeróbki każą płacić bardzo dużo, Volkswagen New Beetle jak i Mini kosztują około 80 tys. zł tyle, że tylko Mini jest kupowany.

Samochody projektowane są teraz przez komputery i dlatego są tak do siebie podobne i tak nijakie, bo nie wiadomo co jedzie. Wystarczy przełożyć znaczki z trzydrzwiowej Hondy na Corollę i nikt się nie pozna. Właściwie nie ma teraz na rynku samochodu, który przetrwałby pokolenia.

Garbus w niezmienionej formie produkowany był przez 60 lat i nie ma drugiego takiego samochodu w historii motoryzacji.