Zaklinacze mocy

Aleksandra Tyczyńska
fot. Dariusz Śmigielski
fot. Dariusz Śmigielski
Na zlotach bywa niebezpiecznie, ale ekstremalne wrażenia wpisane są w tuning. Rzecz w tym, aby pokazać innym, co się potrafi.

Na zlotach bywa niebezpiecznie, ale ekstremalne wrażenia wpisane są w tuning. Po miesiącach "uśpienia", kiedy przychodzi sezon, ryczące maszyny wyjeżdżają z warsztatów po to, żeby pokazać innym, że udało się prześcignąć fabrykę.

fot. Dariusz Śmigielski
fot. Dariusz Śmigielski

Jest kilka sposobów na to, żeby nawet dwukrotnie zwiększyć moc silnika i udowodnić producentowi, że auto może więcej.
- Nie zapomnę szokującego malucha z Piotrkowa - śmieje się Piotr Płonka, właściciel centrum tuningu w Warszawie. - Chłopak włożył mu silnik od Alfy Romeo, wymontował "zbędne" wyposażenie i niewiele brakowało, by na jedną czwartą mili wyprzedził auto typowo sportowe.

Ogień i dym

Jak niebezpieczne bywają takie zabawy, przekonał się na ostatnim ogólnopolskim zlocie aut tuningowanych na piotrkowskim lotnisku Jacek Walicki.
Brakowało mu mocy do spalenia gumy, a że miał zamontowane butle z podtlenkiem azotu, zaczął go włączać. "Beemka" w danej sekundzie zamiast 200 koni mechanicznych miała prawie 300. Skończyło się na tym, że po zgaszeniu silnika ciśnienie i temperatura spowodowały jego zapalenie.
Ale... z drugiej strony, zlot to praktycznie jedyna okazja, żeby zaszaleć. Kluby tuningowe z Piotrkowa i Łodzi już szykują się na ogromną tuningową imprezę w Czechach. - Pojedziemy tam dużą ekipą, całą kolumną - zapowiada Rafał Ściegliński z piotrkowskiego klubu Rafmax Team - i boję sięĘtylko, że narobimy bałaganu, bo jesteśmy narwani, a rok temu Czesi robili zlot bez zabezpieczeń...


fot. Dariusz Śmigielski
fot. Dariusz Śmigielski


Auta się kocha dla dziewczyn

**
Tuning stał się stylem życia, modą, sposobem na spędzanie wolnego czasu i... wydawanie pieniędzy. Bo tuning to ogromne pieniądze.

Często przeróbki, które mają za zadanie podrasowanie auta i zmianę jego seryjnego wizerunku, są więcej warte niż samo auto.
- Tuning to przelewanie uczuć na auto, nie ma dyskusji, to szykowanie auta dla siebie, bardzo indywidualnie - mówi Płonka.
Z tym indywidualizmem jest różnie. Wielbicielom tuningu zarzuca się uwielbienie kiczu i snobizm. Ospojlerowanie, naklejone szlaczki, kolorowe lampy - wszystko po to, by zwrócić na siebie uwagę. - Po to, żeby się spotkać, wymienić doświadczenia i poczuć dumę z tego, co koło nas stoi - ripostuje Ściegliński.

Duma najbardziej rozpiera, kiedy w aucie obok siedzi dziewczyna. Na zloty, spotkania klubowe warto taką dziewczynę zabrać, posadzić obok i niech przeżywa prędkość, wiraże.
Poza sezonem auta praktycznie przywraca się do ich seryjnego wyglądu. - Chodzi głównie o nasze bezpieczeństwo - mówi Ściegliński. - Zima, a potem jesień, dziury w jezdni - lepiej nie ryzykować z niskim zawieszeniem, a podszykować auto do sezonu. Spotykamy się wtedy raz, dwa razy w miesiącu, każdy pakuje kasę w auto i czeka, żeby na zlocie pokazać wszystkie ulepszenia.


fot. Leszek Małkowski
fot. Leszek Małkowski


Przedmiot pożądania

**
Jedni optują za bardzo indywidualnym tuningiem i małymi nakładami finansowymi "dłubią" w przydomowym garażu. Inni robią projekt, wstawiają auto do warsztatu, płacą kilka tysięcy złotych i odbierają w pełni profesjonalnie stuningowane auto. Przez te różnice wciąż nie ma porozumienia między klubem z Piotrkowa a klubami z Łodzi.

Ci, którzy chcą rywalizować w wyścigach, wymontowują siedzenia, zamieniają szklane szyby na pleksi, żeby auto było lżejsze. Ale już jakakolwiek ingerencja w silnik oznacza, że nie wytrzyma on np. 500 tys. km, a 100.
- Chip daje najlepszy efekt w aucie z silnikiem Diesla, zwiększa moc o kilkadziesiąt KM i to się czuje, ale to jest "wyżyłowanie" silnika - podobnie jest z turbodoładowaniem - mówi Ściegliński. - Jeden sezon w wyścigach i jest po silniku. Butla z podtlenkiem azotu daje niesamowitego kopa, auto po prostu odfruwa.
Założenie podtlenku kosztuje ok. 2 tys. zł, dochodzi koszt uzupełniania butli, a nieumiejętne używanie "dopalacza" może wykończyć silnik w ciągu dwóch miesięcy. Turbo lub chip to już koszt ok. 5 tys. zł.

Nowości osiągają astronomiczne kwoty. Litr lakieru (tzw. kameleona), który daje efekt innego koloru auta w zależności od kąta spojrzenia, kosztuje ok. 5 tys. zł, a do pomalowania auta potrzeba ponad 5 litrów.
- Niedługo z zachodu dotrą do nas chromowane felgi "speen wheels", które kosztują od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy dolarów - mówi Płonka. - Pewnie trafi się ktoś, kto to zdobędzie.
Felgi, o których mowa, składają się z dwóch części, jedna zamontowana na stałe, druga - z wierzchu, po zatrzymaniu auta nadal wiruje i sprawia wrażenie, że auto jedzie.

Hitem jest też podświetlenie auta. Na zlocie w Piotrkowie, w konkurencji na najefektowniej podświetlone auto, wygrał seat ibiza z Trójmiasta z podwoziem podświetlonym na niebiesko i sprzętem muzycznym na czerwono. Onitowanie głośników, założenie czerwono-czarnej skóry w środku zajęły Marcinowi - właścicielowi auta - siedem miesięcy...


fot. Leszek Małkowski
fot. Leszek Małkowski


Ciemna strona Venus

Deklaracje o bezpiecznej jeździe w mieście a praktyka to dwie różne sprawy. Prawie wszystkie przeróbki są niedozwolone.
- Przyciemniane przednie i przednie boczne szyby, zasłaniane naklejanymi pasami, zamalowane światła - zatrzymujemy i są mandaty do 500 zł, włącznie z zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego - mówi nadkomisarz Artur Szczegielniak z piotrkowskiej "drogówki".
- Ganiają, bo muszą - o pasy na szybach, że felgi wystają, że nie ma klamek - opowiada Rafał. - Jak się kłócimy, to piszą całą litanię, zabierają dowody, punkty lecą za prędkości.
Są też tacy, którzy mają bardziej pozytywne doświadczenia. - Byłem zatrzymywany nieraz, ale na tych dziurawych drogach nie da się poszaleć, więc nie stwarzamy szczególnego zagrożenia i policjanci zwykle chcą obejrzeć te wszystkie bajery, a potem puszczają wolno - twierdzi Zbyszek Wędzonka z Piotrkowa.

Jak muchy po... adrenalinę

Od ekscesów - jak zapewniają tuningowcy - są zloty. To miejsce, gdzie można i należy się wyżyć, wypróbować auto i pokazać je.
- Ludziom wydaje się, że jak ktoś zapiszczy oponami na mieście, to już szok, a tu dopiero mogą zobaczyć, że auto może zostać na samych felgach po spaleniu gumy - mówi Ściegliński. - Staramy się wyżyć na imprezach, po to jeździmy po Polsce i po to robimy zloty w Piotrkowie.
Tuningowcy na najbliższe miesiące mają już wypełniony kalendarzyk. Zaliczyli Modlin, który nastawił się na wyścigi, i Piotrków z kilkoma tuningowymi konkurencjami, jak choćby konkurs na najgłośniejszy wydech, jazda zręcznościowa, czy Db Drag, czyli pomiar decybeli sprzętu grającego - chodzi o jedno uderzenie, które może osiągnąć powyżej 130 decybeli. Kierowca nie może wtedy siedzieć w aucie, bo powyżej 138 decybeli pękają bębenki w uszach. Auto, które wygrało,miało 149 decybeli...

Do konkursu na najgłośniejszy wydech podjechały "taakie" auta, że firma mierząca decybele, w trosce o kosztowne urządzenie, zrezygnowała z pomiarów.
Część klubowiczów z Piotrkowa i Łodzi pojedzie w ostatni weekend czerwca do Torunia, gdzie impreza przeistacza się w"wolną amerykankę". - Wielu się wybiera jednak do Czech, bo bezpieczniej i z klasą - mówi Michał z Łodzi. - Wcześniej robimy taki regionalny zlot przy ulicy Technicznej.

Wielbiciel tuningu na przygotowanie auta do zlotu wydaje ok. 5 tys. zł, w sezonie na naprawy nawet drugie tyle.
Czy warto? Cóż, duzi chłopcy po letnich szaleństwach schowają maszyny do garażu i będą prawie poważnymi panami, żeby wraz z wiosną znów poczuć adrenalinę. Z tego - jak mówią - nie wyrasta się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty