Pan Jurek przekonywał, że wrota do myjni stacji Orlen przy ul. Gnieźnieńskiej w Koszalinie za chwilę się otworzą i ujrzymy lśniącą astrę. Jednak się nie otwierały. – Niech pan otworzy przyciskiem awaryjnym – doradził pan Jurek, którego samochód stał karnie w kolejce do myjni.
Wrota ciężko się podniosły i odsłoniły – powiedzmy to od razu – straszny widok dla właściciela opla. Na klapie bagażnika spoczywała suszarka myjni. – Niech pan po nich idzie – pan Jerzy zachował zimną krew. Przybiegł zafrasowany pracownik Orlenu. Poskarżył się głośno, że myjni nie pomogła ostatnia wizyta serwisanta. Podniesiona suszarka odsłoniła odpryski lakieru i wgniecenia na klapie. – Musiała też tłuc w zderzak – rezolutnie zauważył pan Jurek.
Pracownik Orlenu zaprosił właściciela uszkodzonego auta do biura stacji, gdzie został niezwykle uprzejmie przyjęty przez panią kierowniczkę. Za chwilę wręcz zapomniał, że to przecież nie jest towarzyskie spotkanie. Pani kierowniczka zaznaczyła w protokole, że szkoda wynikła "z ewidentnej winy myjni”. Z przemiłym uśmiechem zapewniła, że za parę dni powinno wpłynąć odszkodowanie z Warty, gdzie od odpowiedzialności cywilnej ubezpieczył się Orlen. – Jak mi niedawno w tej myjni urwało spojler, szybko mi wypłacili – pan Jurek też pocieszał, choć na wszelki wypadek zrobił uszkodzonemu oplowi parę zdjęć w myjni.
Do opla przyjechał likwidator szkody. Stratę wycenił na prawie tysiąc złotych, co Warta potwierdziła stosownym dokumentem. Pani z Warty za pośrednictwem e-maila poprosiła poszkodowanego o podanie konta w banku, na który firma przeleje ustalone odszkodowanie. I przelała – 53, 19 zł!
– Panie Jurku, proszę przysłać te zdjęcia z myjni – po długich i żmudnych poszukiwaniach właścicielowi opla udało się odszukać w Koszalinie świadka zdarzenia. – Proszę też napisać oświadczenie. Idę do sądu!
W sądzie w Szczecinku – powołany na świadka – pracownik myjni wyraził przekonanie, że suszarka zaledwie musnęła samochód. Obrońca Orlenu dowodził, że powierzchnia suszarki – choć mocno zdezelowana – nie byłaby w stanie wywołać takich szkód w oplu. Sąd nie podzielił ich stanowiska. Uznał, że właścicielowi opla należy się pierwotnie przyznany prawie tysiąc złotych.
– A ilu poszkodowanych nie pójdzie do sądu i ubezpieczycielowi uda się zaoszczędzić? – podsumował skandal pan Jurek.
Mój komentarz - Kopanie się z koniem
Tym niefortunnym klientem myjni byłem ja. Ktoś mógłby mi słusznie zarzucić, że trudno być sędzią we własnej sprawie. Stąd poczekałem do zakończenia rozprawy przed sądem i uprawomocnienia się wyroku. Słyszałem, że nie warto "kopać się z koniem”, którego stać na wynajem adwokatów. Nie podzielam tej opinii. Rezygnacja z walki o swoje prawa prowadziłaby do jeszcze większej arogancji gigantów, którzy o swoich klientach przypominają sobie tylko wtedy, gdy trzeba płacić ubezpieczeniową składkę.
Marian Dziadul
[email protected]
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?