Wjeżdżając w nocy lub późnym wieczorem na stację benzynową, ryzykujemy spotkanie z grupą odurzonych alkoholem i narkotykami osiłków.
Bywają agresywni, zaczepiają obsługę i klientów. O tym, jak są niebezpieczni, przekonało się niedawno trzech klientów jednej z Łódzkich stacji. Zostali dotkliwie pobici. Ledwie uszli z życiem.
- Wracaliśmy taksówką z pubu. Byliśmy głodni, więc postanowiliśmy przekąsić po hot-dogu - opowiada 25-letni Łukasz, ofiara bandy chuliganów. - Koledzy poszli je zamówić. Ja czekałem w aucie.
Mężczyźni nie zauważyli zaparkowanych nieopodal ciemnych samochodów. Wokół aut stała grupka mężczyzn. Byli dobrze zbudowani. Mieli na sobie dresy, na głowach kaptury.
Łopatą po głowie
Awantura zaczęła się w sklepie.
- Zaraz obetnę ci te kłaki! - rzucił na widok długich włosów osiłek czekający w kolejce po hot-dogi.
Chwilę później na zaskoczonych mężczyzn spadł grad ciosów. Napastnicy wywlekli ich na zewnątrz. Nie przestawali bić. Uderzenia były mocne i celne. Po chwili ofiary leżały na ziemi. Najbardziej agresywny łobuz chwycił łopatę do odśnieżania i z całej siły tłukł nią po głowie jednego z napadniętych. Szczęście, że była z plastiku...
Obsługę sklepu sparaliżował strach. Nie wszczęła alarmu. Ochrona stacji gdzieś zniknęła. Na pomoc kolegom ruszył jedynie mężczyzna, który czekał w taksówce.
- Nie miałem szans - ubolewa Łukasz. - Do bandziorów ze sklepu dołączyli ci przy samochodach. W sumie było ich siedmiu. Już pierwszy cios powalił mnie na ziemię. Poczułem serię kopniaków...
Na szczęście zimnej krwi nie stracił taksówkarz. Przez radio zaalarmował kolegów i policję. Widok zjeżdżających na stację taksówek wystraszył napastników. "Dresiarze" rzucili się do ucieczki. Policja i taksówkarze dogonili ich po kilkuminutowym pościgu.
- Jeden był jak w transie. Kipiał agresją. Nawet skuty przez policjantów zaczął kopać mój samochód - opowiada jeden z taksówkarzy biorących udział w pościgu.
Najgorsze są weekendy
Obsługa stacji benzynowych niechętnie, ale przyznaje, że w nocy bywa tam niebezpiecznie.
- Najgorzej jest w piątki i soboty - mówi pracownik stacji. - Wtedy najczęściej zjeżdżają się podejrzane typy. Zwykle są tęgo podpici albo naćpani. To można poznać po tym, że są strasznie pobudzeni.
- Przyjeżdżają się dopić, bo pewnie właśnie zamknięto im jakąś knajpę - dodaje jego kolega.
- Ryzyko awantur rośnie w wakacje i ferie - zauważył sprzedawca ze stacji w centrum miasta. - Bo wtedy po nocach włóczą się bandy rozwydrzonej młodzieży.
Dlaczego wybierają stacje benzynowe?
- To proste - tłumaczy dziewczyna pracująca na małej stacji. - U nas jest całodobowy bar i sklep z alkoholem. W jednym miejscu i wódeczka, i ciepła zakąska.
- Kilka tygodni temu myślałam, że już po mnie - opowiada jej koleżanka. - W nocy zajechało pięciu osiłków. Byli bardzo nieprzyjemni.
Mężczyźni zamówili hamburgery. Krzyczeli, głośno się śmiali. Bez skrępowania wchodzili za bar. Poganiali obsługę.
- Nasi ochroniarze nagle się gdzieś ulotnili. Pewnie wiedzieli, że z tymi typami nie można zadzierać - opowiada dziewczyna. - W końcu zwróciłam im uwagę. Bałam się, ale miałam dość tej sytuacji.
Reprymenda ostudziła grupkę. Tylko na pożegnanie pracownice zobaczyły przystawione do szyby... nagie tyłki.
Kamery nie odstraszają łobuzów
Tajemnicą poliszynela jest, że na stacjach benzynowych spotykają się przedstawiciele łódzkiego półświatka.
- Słyszałem, że właśnie tam załatwiają interesy. Przyjmują haracze za skradzione samochody - opowiada taksówkarz jednej z łódzkich korporacji. - Pewnie tam czują się anonimowi.
Przestępcom nie przeszkadzają kamery zainstalowane na większości stacji.
- One służą głównie do filmowania potencjalnych złodziei paliwa. Nie filmują całego terenu. No i nie oszukujmy się, obraz z nich nie jest najlepszej jakości - tłumaczy pracownik stacji na przedmieściu.
Straszakiem nie są też alarmy.
- A co one nam dadzą w sytuacji zagrożenia - zastanawia się pracownica stacji przy ul. Pabianickiej. - Zanim przyjedzie policja albo ochrona, bandziory spokojnie się ulotnią.
Co na to policja
Na stacjach benzynowych nie odnotowujemy większej liczby zdarzeń niż w innych miejscach, gdzie można się natknąć na mężczyzn, którzy dostają białej gorączki po alkoholu lub narkotykach - mówi spokojnie aspirant Katarzyna Zdanowska , rzecznik Miejskiej Komendy Policji. - Czasami zdarzają się kradzieże, napady. Ale większość stacji ma monitoring. To raczej odstrasza napastników.