Kazimierz P. jest jedną z ofiar Adama S., który prowadził komis przy al. Warszawskiej w Lublinie. Jak ustalili śledczy, mężczyzna przywłaszczał sobie oddawane tam samochody.
Podejrzany sam zgłaszał się do swoich ofiar. Mówił, że ma kupca na ich auto, ale aby transakcja została zakończona musi ono trafić do jego komisu. Poszkodowani oddawali swoje samochody i już nie widzieli ani ich, ani pieniędzy ze sprzedaży. - Jak dotąd w sprawie zgłosiło się około 30. pokrzywdzonych - mówi Anna Smarzak z zespołu prasowego KWP w Lublinie.
Jedną z osób, które powierzyły samochód panu S. był też Kazimierz P. Oszukany sam zaczął szukać swojego czarnego Opla Corsy. - Dzięki znajomym odnalazłem go w komisie przy al. Spółdzielczości Pracy - opowiada mężczyzna.
Kiedy Kazimierz P. pojawił się przy al. Spółdzielczości Pracy, wśród innych aut zauważył swoją Corsę. Nie miał kłopotu z rozpoznaniem auta. - Wcale się nie zmieniło. Stało na tych samych numerach, na jakich je zostawiłem i z takimi samymi uszkodzeniami - opowiada.
Kazimierz P. zadzwonił na policję. Na miejscu pojawił się patrol, ale Opel nie został zabezpieczony. Mundurowi zaczęli sprawdzać na V komisariacie czy Kazimierz P. rzeczywiście jest poszkodowany. Kiedy policjanci uznali, że powinni zająć się samochodem, komis był już zamknięty. Mundurowi pojawili się przy al. Spółdzielczości Pracy następnego dnia rano, ale wtedy Corsy już tam nie było.
- W jakim państwie ja żyję! Ręce opadają. Od czego jest policja, skoro nie można na nią liczyć nawet w tak prostej sprawie - denerwował się Kazimierz P. Policjanci zainteresowali się jednak właścicielem komisu przy al. Spółdzielczości Pracy. Marek A. początkowo zapewniał, że ma czyste sumienie, ale policjantów nie przekonał.
- Zdecydowaliśmy się zatrzymać go do wyjaśnienia. W celi przypomniał sobie, co stało się z Oplem. Samochód został zabezpieczony i jest na naszym policyjnym parkingu - mówi podinspektor Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy KWP w Lublinie.
Marek A. usłyszał zarzut paserstwa. Policjanci ponownie zatrzymali głównego bohatera afery Adama S. - Uznaliśmy, że podejrzany powinien zostać tymczasowo aresztowany - tłumaczy Wójtowicz. Sąd Rejonowy w Lublinie zdecydował jednak, że Adam S. nie trafi za kratki.
**Zobacz także:
Które kradną najczęściej?Sfingowane kradzieże aut**
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?