Pozorują kradzieże i stłuczki, by wyłudzić pieniądze

Od początku 2014 r. policjanci w naszym regionie wszczęli ponad 20 postępowań  w sprawie wyłudzeń  pieniędzy z ubezpieczenia.

- Policjanci na bieżąco monitorują tego typu przestępczość oraz koordynują działania zmierzające do zwalczania tego procederu - mówi podinsp. Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. -  Przestępcy przy wyłudzeniach odszkodowań komunikacyjnych wykorzystują metody polegające na zawiadomieniu zakładu ubezpieczeń o fikcyjnych szkodach. W rzeczywistości szkody powstały w innych okolicznościach niż były zgłaszane. Popularne jest również powodowanie kolizji po to, by zdobyć pieniądze z ubezpieczenia.

Z najnowszego raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że zakłady ubezpieczeń w Polsce wykryły w ubiegłym roku wyłudzenia odszkodowań i świadczeń na prawie 130 mln zł. W porównaniu z  poprzednim rokiem wykryto o 41 proc. więcej oszustw w przypadku ubezpieczeń na życie i o 3 proc. więcej w przypadku pozostałych ubezpieczeń.

- Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że głównymi poszkodowanymi przez przestępców ubezpieczeniowych są klienci zakładów ubezpieczeń. To bowiem ze składek, płaconych przez klientów, wypłacane są odszkodowania i świadczenia. Tak działa każdy system ubezpieczeniowy. Zjawisko przestępczości ubezpieczeniowej i społeczne przyzwolenie na nią przekłada się na ceny ubezpieczeń - mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes zarządu PIU.

Według danych PIU, w przypadku ubezpieczeń autocasco średnie wyłudzenie sięga 18 tys. zł. Oznacza to, że jedno przestępstwo kosztuje średnio tyle, ile roczna składka aż 17 uczciwych kierowców.

Z kolei w przypadku OC, średnie wyłudzenie sięga 11 tys. zł, co oznacza równowartość rocznych składek za OC, płaconych aż przez 25 kierowców. - Niestety, mamy do czynienia z coraz większą profesjonalizacją przestępców i udziałem w tym procederze zorganizowanych grup przestępczych - podkreśla Prądzyński.

                                                                                                    Źródło: Dziennik Łódzki