Był podarunkiem burmistrza Chicago dla polskiej fundacji, zajmującej się w czasach młodego polskiego kapitalizmu szkoleniem wykwalifikowanych pracowników. Miał za sobą 16 lat codziennej służby na ulicach "Wietrznego Miasta" w barwach największego tamtejszego przedsiębiorstwa komunikacyjnego CTA - Chicago Transit Authority.
U nas pojeździł jeszcze trochę, aż stanął zapomniany w chaszczach w okolicach Wyszkowa. Tam wypatrzył go obecny właściciel, pan Janusz Olkowski z firmy "Transol" i przywrócił do życia. Na początek wystarczyły nowy akumulator i trochę paliwa żeby potężna, wysokoprężna, widlasta "ósemka" firmy Detroit Diesel odezwała się swoim basowym, metalicznym
gulgotem. Autobus trafił do warsztatu. Rama, gruba jak szyny kolei transsyberyjskiej nadal była gotowa wytrzymać konflikt atomowy. Leciutka karoseria z aluminium też zachowała się znakomicie. Trzeba ją było tylko odmalować. Lakiernik pieczołowicie oczyścił każdy nit, żeby nowa farba dobrze się trzymała. Jeszcze tylko odświeżyć chromy… i w drogę!
Zarejestrowany jako zabytek GMC model T8H-5307 A rocznik 1975, zwany w Stanach krótko "New Look" ("w nowym stylu") wozi teraz dzieci na wycieczki po Warszawie, a czasem ludzi do pracy. Gdziekolwiek się zatrzyma otacza go gromadka ciekawskich. Wyciągają komórki, robią zdjęcia, pytają. Wielu pamięta ten wóz z filmu "Speed. Niebezpieczna Prędkość" z Sandrą Bullock i Keanu Reeves’em w rolach głównych. Przypomnę tylko, że w filmowym autobusie psychopata podłożył bombę, która miała wybuchnąć, jeśli prędkość spadnie poniżej 50 mil na godzinę. Fatalnym, czy szczęśliwym zbiegiem okoliczności na przystanku wsiadła roztrzepana, ale dzielna Annie (Sandra Bullock), która w
krytycznym momencie musiała przejąć ster, a raczej kierownicę… Ekranowej rzeczywistości nie wystarczył jeden autobus. W zdjęciach wzięło udział aż szesnaście, w tym jeden innej marki, który podkładał dźwięk pracującego na najwyższych obrotach silnika. Egzemplarz, którym kierowała Annie był tak naprawdę sterowany z platformy na dachu. Scenę słynnego wielkiego skoku powtarzano dwa razy
demolując przy tym dwa autobusy.
Kierowca "naszego" GMC, jedynego w Polsce, a może i Europie ufa swojemu pupilowi. "To bardzo solidny wóz. Sam zderzak waży 30-40 kilo" - mówi Adam Tofil - "Silnik ma 550 KM. Autobus można rozpędzić do 140 km/h. Automatyczna skrzynia biegów nie szarpie, kierownica obraca się bardzo lekko. Środek ciężkości jest nisko położony, więc wóz jest bardzo stabilny. Hamulce bębnowe to rewelacja. Na stacji diagnostycznej wzbudziły sensację. Podobno jeszcze nie mieli ani autobusu, ani ciężarówki, która hamowałaby tak skutecznie. Wierze, że ten popisowy skok z filmu mógłby się udać" - uśmiecha się pan Tofil.
Na razie GMC nie skacze. Za to wyleciał w powietrze na planie amerykańskiego filmu kręconego ostatniej jesieni w Łodzi. Tym razem miał polskiego dublera…
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?