"Sukces sprzedaży odnosi się wtedy, gdy pojazd ma piękną sylwetkę, wysoką dynamikę jazdy i niską cenę" - twierdził facet, który wymyślił Forda Mustanga - Lee Iacocca. Prorocze słowa.
W pierwszym tygodniu sprzedaży przez salony dilerskie Forda przewinęło się 4 miliony Amerykanów zainteresowanych Mustangiem. W pierwszym roku produkcji sprzedano 360 tys. sztuk.

Chcemy coś nowego
Do wydziału ds. opinii publicznej Ford Motor Company napływał potok listów. Ludzie pytali, czy zostanie wypuszczona na rynek 2-osobowa odmiana sportowego modelu Thunderbird. Ten luksusowy kabriolet kiepsko się

sprzedawał, gdyż był za duży, za brzydki i za ciężki. Lee Iacocca, wówczas dyrektor generalny Grupy Forda, natychmiast zorientował się, że gusty klientów się zmieniają. Potrzebny jest mniejszy pojazd spełniający rolę drugiego w rodzinie. Trzy pracownie nadwozi Forda otrzymały pilne zadanie stworzenia nowego samochodu. Były to czasy glinianych prototypów, a

opracowanie nowego modelu trwało kilka lat. Rywalizację wygrał stylista Dave Ash.
Inny niż wszystkie
Zwarta sylwetka pojazdu nie przypominała ciężkich krążowników, jakie poruszały się po amerykańskich drogach lat 60. Jak na tamtejsze warunki był on mały, chociaż mieścił 4 osoby i to całkiem wygodnie. Na stworzenie tego auta

wydano tylko 75 mln dolarów, gdyż zbudowano go na bazie popularnego modelu Falcon. Opracowanie całkowicie nowego modelu samochodu w tamtych czasach kosztowało 300 - 400 mln dolarów. Popyt na nowy, sportowy model określono na 86 tys. sztuk. Teraz do tego projektu trzeba było przekonać członków zarządu i samego Henry’ego Forda. Formalnie nie miał on nic do powiedzenia, jednak praktycznie rządził jak dyktator, wychodząc z założenia, że to właśnie jego nazwisko widnieje

na gmachu centrali firmy. Iacocce udało się przekonać wszystkich i pozostało tylko wybrać odpowiednią nazwę dla tego auta.
Amerykański, jak diabli
Producenci mają zwyczaj zastrzegania nazw swoich wyrobów w Stowarzyszeniu Producentów Samochodów (Automobile

Manufactures Association) i specjaliści od nazewnictwa muszą sprawdzać, czy proponowana nazwa nie figuruje na liście. Projektant nadwozia proponował nazwę cougar, gdyż jego zdaniem nadwozie przypominało "prężącego się do skoku kota", Henry Ford upierał się przy: T-Bird II, sugerowano też: Torino, Monte Carlo i Monaco. Dwie ostatnie nazwy były już jednak zastrzeżone. Ford miał już "ptasią" serię - Thunderbirda (ptak zwiastujący burzę) i Falcona

(sokół). Poszukiwania nazwy prowadzono w bibliotece, gdzie przeglądano nazwy zwierząt od A (antylopy) do Z (zebry). Po długich sporach ostały się: bronco (półdziki koń), puma, cheetah (gepard), colt (źrebak), mustang i cougar (kuguar). Specjaliści od reklamy orzekli, że nazwa mustang "wywołuje ekscytację otwartą przestrzenią i jest amerykańska jak diabli". Został więc mustang.
Dlaczego taki tani?
Nabywców przyzwyczajono, że auta o sportowej sylwetce są drogie. Cena Mustanga zaskoczyła wszystkich: ustalono ją na 2368 dolarów. Dla porównania Falcon kosztował tylko o 348 dolarów

mniej. Dotychczasowy, sportowy model Thunderbird kosztował prawie drugie tyle co Mustang. W tej atrakcyjnej cenie Mustang wyposażony był w 6-cylindrowy silnik o mocy 120 KM i manualną skrzynię przekładniową. Znany ze swoich innowacyjnych pomysłów Iacocca opracował obowiązujący do dzisiaj schemat: tani jest model podstawowy, za dodatki trzeba płacić ekstra. Niska cena wyjściowa szeroko obwieszczana w reklamówkach powodowała zainteresowanie autem, a rolą dilerów było przekonać klienta, by wybrał droższą wersję. I kupowali: 80 proc. nabywców życzyło sobie białe ścianki opon i radioodbiorniki, 71 proc. - silniki 8 cylindrowe (o mocy 200 KM), a 50 proc. automatyczne skrzynie biegów, 10 proc. - obrotomierz. Za to wszystko trzeba było dorzucić jeszcze tysiąc dolarów. Przez pierwsze dwa lata produkcji dzięki Mustangowi Ford zarobił netto 1,1 mld dolarów i to tych z 1965 roku.
W ciągu następnych lat produkcji wymiary Mustanga powiększano, aż zatracił on swoją pierwotną, zgrabną linię i już nigdy w swojej późniejszej historii nie zdobył takiego powodzenia. Dzięki sukcesowi tego modelu Lee Iacocca został w 1970 r. prezesem zarządu Ford Motor Company, a w 8 lat później wyrzucono go pracy z dnia na dzień. Przeszedł do Chryslera, którego uratował od bankructwa.



.
Strefa Biznesu - inwestycje w samochody klasyczne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?