Ceny benzyny nie wzrosną

Od trzech tygodni ceny ropy biją historyczne rekordy. Wczoraj za baryłkę (159 litrów) płacono ponad 93 dolary. Póki co polscy kierowcy nie muszą się jednak martwić wyższymi kosztami tankowania.

- Słabnący z dnia na dzień dolar zachęca do inwestowania w surowce, a zwłaszcza w ropę - uważa Szymon Araszkiewicz, analityk z firmy e-petrol. - Inwestorzy odwrócili się od dolara i kupują ropę. Ponieważ wszystkie transakcje na rynku paliwowym są rozliczane w amerykańskiej walucie, to dzięki temu właściciele samochodów w najbliższym czasie nie odczują drożyzny na rynku ropy.

Gdyby nie taniejący dolar na stacjach benzynowych zostawialibyśmy dużo więcej. Jak wynika z analiz firmy e-petrol, gdyby amerykańska waluta kosztował tyle samo co rok temu, na stacjach zapłacilibyśmy o 10 gr więcej za benzynę i 12 gr więcej za olej napędowy.

O tym, o ile konkretnie zdrożeje benzyna i olej napędowy, zdecydują dwaj najwięksi gracze na polskim rynku paliw, czyli PKN Orlen i Lotos. - Będziemy trzymać ceny w ryzach - zapewnia w rozmowie z dziennikiem "Polska" Dawid Piekarz, rzecznik PKN Orlen.

Płocki koncern nie dość, że kontroluje 60 proc. rynku hurtowego, to posiada jeszcze ponad 2 tys. stacji, przez co dyktuje ceny. Mimo trwającej od trzech tygodni zwyżki cen ropy, od początku października ceny w hurcie wzrosły w Orlenie tylko o 3 gr na litrze benzyny. W tym tygodniu też będzie stabilnie.

Niewiele większe podwyżki mogą czekać klientów zaopatrujący się na stacjach obsługiwanych przez gdański Lotos (średnio co trzecia stacja w Polsce), który podniósł ceny hurtowe o 4 gr na litrze. Tyle w najbliższym czasie mogą wynieść podwyżki na stacjach benzynowych.

- Kierowcy, którzy planują dłuższe wyjazdy, powinni przygotować się na tradycyjny już wzrost cen paliw ze względu na Święto Zmarłych o kolejne kilka groszy na litrze - uważa Araszkiewicz.

To skutek zwiększonego popytu na paliwa związanego ze świątecznymi wyjazdami. Właściciele stacji często wykorzystują ten okres, by zarobić więcej. Każdy, kto będzie jechał na stację położoną przy bardziej ruchliwych trasach krajowych i wyjazdach z miast, musi być przygotowany na to, że zapłaci więcej.

Odwrotnie ceny paliw zachowują się w USA. Tam benzyna jest najtańsza od sześciu miesięcy. Zdaniem Paula Polaczka, analityka z New World Alternative Investments, tania benzyna w USA to wynik okresowo zmniejszonej konsumpcji wśród Amerykanów.

Przed nowym sezonem zimowym rafinerie z reguły pozbywają się starych zapasów benzyny. - Z ropy korzysta wiele gałęzi przemysłu, bo to najtańsze źródło energii, ale z każdym dniem rosną koszty jego wydobycia - mówi Polaczek.

Aby zahamować wzrost cen, Organizacja Państw Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) od 1 listopada zwiększy wydobycie o 0,5 mln baryłek dziennie. To jednak zaledwie kropla w morzu potrzeb, bo popyt na ropę gwałtownie wzrasta, zwłaszcza z powodu szybko rozwijających się Chin.

Tamtejsza gospodarka, rosnąca w dwucyfrowym tempie, już w przyszłym roku ma być największym światowym konsumentem paliw płynnych. Państwo Środka posiada gigantyczne, sięgające setek miliardów rezerwy dolarów, co nie wróży dobrze przyszłości cenom paliwa.

Dodatkowo produkty z ropy są drogie, bo rafinerie nie nadążają z produkcją. Powód drożyzny na rynku paliw nie leży jednak w braku dostępnego surowca, bo wydobycie można zwiększyć z dnia na dzień. Problem w tym, że nie wiadomo za bardzo, kto miałby przerobić dodatkowe ilości tego surowca. Istniejące rafinerie nie mają wolnych mocy.

W latach 80. i 90. XX wieku marże na jej przerobie były minimalne i nikomu nie opłacało się inwestować w instalacje do produkcji paliw płynnych. Teraz, gdy wzrosło światowe zapotrzebowanie na benzynę i olej napędowy, wieloletnie zaniedbania koncernów paliwowych odczuwają w swoich portfelach kierowcy.