Śmierć arystokraty

Marek Ponikowski
Fot. Archiwum. Wolfgang von Trips w Ferrari 156 w drodze po zwycięstwo w Grand Prix Holandii w 1961 roku
Fot. Archiwum. Wolfgang von Trips w Ferrari 156 w drodze po zwycięstwo w Grand Prix Holandii w 1961 roku
Gdyby ta kolizja wydarzyła się dziś, byłaby zaledwie drobnym epizodem. Sytuacje, gdy samochody wyścigowe ocierają się o siebie, jadąc koło w koło, zdarzają się bardzo często.
Fot. Archiwum. Wolfgang von Trips w Ferrari 156 w drodze po zwycięstwo w Grand Prix Holandii w 1961 roku
Fot. Archiwum. Wolfgang von Trips w Ferrari 156 w drodze po zwycięstwo w Grand Prix Holandii w 1961 roku

Z reguły kończy się na zjeździe do boksów i wymianie uszkodzonego elementu nadwozia. Ale wypadek, o którym mowa, wydarzył się czterdzieści osiem lat temu. Wtedy nikomu nie śniły się tory otoczone szerokimi strefami ochronnymi. W autach nie było kevlarowych "kokonów" dla kierowcy ani nawet pasów bezpieczeństwa. Sport samochodowy był cyrkiem straceńców.

Jedną z gwiazd tego cyrku stał się w połowie lat 50. Wolfgang Alexander hrabia Berghe von Trips, młody arystokrata z Nadrenii o nieskazitelnych manierach wyniesionych z rodzinnego gniazda, zamku Hemmersbach nieopodal Kolonii. Ponieważ rozbijał samochody dość często, zyskał u Brytyjczyków przydomek Count Crash, czyli Hrabia Kraksa. Ale wśród przyjaciół znany był jako Taffy. Tak Irlandczycy nazywali najdzielniejszych. Jako fabryczny kierowca jeździł w jednym zespole m.in. z Fangio, Collinsem, Hawthornem, a w sezonie 1961 z Phillem Hillem.

W roku 1961 weszły w życie nowe przepisy techniczne Formuły 1 ograniczające pojemność silników do półtora litra. Najlepiej przygotowała się do nich stajnia Ferrari. Typ 156 otrzymał silnik V6 o dwóch rzędach cylindrów rozchylonych o 120 stopni, co obniżało środek ciężkości. Jego moc wynosiła 190 KM, o 30-40 KM więcej, niż osiągały czterocylindrowe Coventry Climaksy w samochodach kierowców angielskich. Przed Grand Prix Włoch, które miało być rozegrane 10 września na Monzy, było jasne, że mistrzem świata może zostać tylko Phill Hill albo Wolfgang von Trips.

Von Trips wystartował źle. Już na pierwszych metrach wyprzedził go Hill oraz trzej inni kierowcy. Na początku drugiego okrążenia von Trips zaatakował jadącego na czwartej pozycji Jima Clarka. Przy około 240 km/godz. lewe tylne koło jego Ferrari uderzyło w prawe przednie koło Lotusa. Potem na torze rozpętało się piekło. Samochód von Tripsa wypadł na pobocze, a trawiasta skarpa stała się katapultą. Auto, wirując jak nóż kosiarki, przeleciało przez tłum, odbiło się od siatki i spadło na tor. Aż trudno uwierzyć, że nie doszło do kolejnych tragedii, nie zatrzymano bowiem wyścigu ani nie nakazano kierowcom zwolnić.

Widać, jak na kolejnych okrążeniach rozpędzone samochody omijają o centymetry wrak Ferrari. Zaszokowani sanitariusze nieporadnie układają na noszach von Tripsa (jeszcze żywego czy martwego?) i przebiegają przez tor do stojącej tuż przy asfalcie karetki, która wjeżdża na wyścigową trasę! Z miejsca, gdzie samochód wpadł w tłum widzów, dobiegają przeraźliwe krzyki…

W wypadku na torze Monza zginęło czternaścioro widzów. Wolfgang von Trips został pośmiertnie wicemistrzem świata na rok 1961, Phill Hill, który wygrał wyścig, był pierwszym Amerykaninem z tytułem mistrzowskim. Wkrótce ma w Hollywood powstać film przypominający jego postać. Hilla zagra Tobey Maguire. Kto wcieli się w rolę jego tragicznie zmarłego rywala, na razie nie wiadomo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty