Rozmowa z Dorotą Segdą, aktorką

Rozmawiał Tomasz Zieja
Czasem szybciej dojeżdżam do celu rowerem niż autem. Chociaż bez samochodu nie wyobrażam sobie zakupów, czy wypadów za miasto.
Rozmowa z Dorotą Segdą, aktorką

- W wywiadzie przed kilku laty przyznała się pani, że naprawiła usterkę w "maluchu", w którym debiutowała pani jako kierowca.
- Oj, to raczej nie byłam ja. Mam antytalent do majsterkowania. Nie potrafiłabym dostać się do silnika, a może nawet zajrzeć pod maskę.
- A czy zaczynała pani od "malucha"?
- To się zgadza. Moim pierwszym samochodem był Fiat 126. Kupiłam go zaraz po tym, gdy zdałam prawo jazdy. Dwanaście lat temu. Okazał się wyjątkowo sprawnym autem. Jedynie raz nawalił w nim pasek klinowy. Nie wyobrażam sobie jednak, by jeździć i dzisiaj maluchem, chociaż służył mi wiernie i długo. Człowiek przyzwyczaja się do lepszych warunków.
- Nie żal było pożegnać się z maluchem po latach?
- Przyznam, że nawet uroniłam łzę. Przy każdej tego typu transakcji mam wrażenie, że sprzedaje się wtedy mały domek, w którym "mieszkało się" na drogach przez parę, czy kilkanaście lat. Teraz o takie emocje byłoby mi trudniej. Również dlatego, że kupno samochodu nie jest już tak wielkim problemem jak kiedyś.
- Czy zrobienie prawa jazdy nie sprawiło pani kłopotu?
- Wtedy jeszcze nie obowiązywały tak skomplikowane ewolucje na placu manewrowym. Nie było też takiego ruchu, ani korków. Teraz bez umiejętności ekwilibrystyki nie wyobrażam sobie poruszania się po drogach. Ćwiczyłam niedawno z siostrą przed jej egzaminem. Zdała za pierwszym razem, co świadczy, że widocznie nie jesteśmy genetycznymi antytalentami w prowadzeniu aut.
- Zatem jest pani dobrym pedagogiem, a jakim kierowcą?
- Niecierpliwym - denerwuje mnie czekanie w korkach - ale chyba dość dobrym. Przez tyle lat miałam jedynie dwie niewielkie stłuczki. Jeśli chodzi o poważniejsze wypadki, mam (odpukać!) czyste konto.
- Do niedawno kojarzyłem panią wyłącznie ze sceną teatralną, głównie Starego Teatru, obecnie znana jest pani szerokiej publiczności z ról filmowych, z serialu telewizyjnego "Na dobre i złe". Czy ta popularność pomaga w sytuacjach, z jakimi spotyka się pani na drodze?
- Na pewno przy rozmowach z policjantami.
- Często zdarzają się pani drogowe grzeszki?
- Moim najczęstszym wykroczeniem jest parkowanie w miejscu niedozwolonym. Zwykle problem dotyczy jednego miejsca na placu Szczepańskim, przy Starym Teatrze, w którym pracuję. Nic nie pomaga tłumaczenie, że gram w wieczornym przedstawieniu. Jeśli jednak policjanci są mili, kojarzą mnie, wówczas dostaję odpuszczenie, mogę odjechać wolno. Choć nie jest to regułą.
- Jakimi autami poruszała się pani po rozstaniu z "maluchem"?
- Przez pewien czas jeździłam Peugeotem 106, obecnie - Seatem Ibizą. Mam sentyment do tej marki, ponieważ w ramach akcji "Gwiazdozbiór Seata" dostałam od firmy atrakcyjną zniżkę. Sam pojazd działa bez zarzutu już ponad rok. To niezwykle ważne.
- Po zaangażowaniu w Teatrze Narodowym w Warszawie zaczęła pani częściej odwiedzać stolicę. Samochodem?
- Prawie zawsze podróżuję pociągiem. To najprostsze rozwiązanie: wsiadam na dworcu w Krakowie, wysiadam po 2,5 godzinach w stolicy. Nie potrzebuję auta w Warszawie, a droga z Krakowa jest fatalna.
- Czy są trasy, które pokonuje pani z przyjemnością?
- Z największą radością jadę do Italii. Tam są doskonałe drogi. Cudownie podróżuje się Autostradą Słońca z północy na południe, mijając niezapomniane włoskie miasta: Florencję, Rzym. Często w dalekich trasach prowadzę na zmianę z mężem. Wtedy kierowca się koncentruje, a pasażer może napić się piwa, oprzeć nogi na przedniej szybie...
- Lubi pani samochodowe wojaże?
- Lubię prowadzić auto. Nie przepadam właściwie tylko za jazdą w nocy. Nie mam w samochodzie radia. Wolę cieszyć się ciszą.
- Mieszka pani w Krakowie, mieście niezbyt przyjaznym osobom zmotoryzowanym: korki, ciasne ulice, zakazy wjazdu...
- Jeżdżąc po Krakowie, najczęściej korzystam z roweru, więc te uciążliwości często mnie omijają. Mieszkam niedaleko centrum, toteż nie sprawia mi problemu przejazd na dwóch kółkach wzdłuż Błoń, szybkie dotarcie w okolice Rynku.
- Wspominała pani o niemal bezkolizyjnej karierze za kierownicą. Czy wozi pani jakąś maskotkę na szczęście?
- Powiedziałam w jednym z wywiadów, że zbieram jeże i od tamtego czasu ludzie, którzy darzą mnie sympatią, zasypują mnie nimi. Także i w aucie wożę ogromne, pluszowe jeże.
»

Rajd Pojazdów Zabytkowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na motofakty.pl Motofakty
Dodaj ogłoszenie