Warszawa, 29.06.2005 r.
Szanowny Pan
Mieczysław Teer
Szanowny Panie
Przed kilkoma dniami popełnił Pan na stronach www.motofakty.pl felieton "PIM chce drożej!"
Pozwolę sobie odnieść się do treści Pana artykułu i postawionych działaniu PIM zarzutom.
1. Polska Izba Motoryzacji (a nie Polska Izba Motoryzacyjna, jak napisał Pan w swoim
felietonie) zrzesza stacje dealerskie, serwisy naprawcze (autoryzowane jak i
nieautoryzowane) oraz producentów części i komponentów. W swoich wystąpieniach
staramy się reprezentować jak największą cześć sektora motoryzacyjnego - nie tylko
naszych członków, ponieważ żadna w dziesięcioletniej historii PIM propozycja
regulacji prawnych nie odnosiła się wyłącznie do firm należących do Izby.
2. PIM stoi od lat na stanowisku, że o sposobie likwidacji szkody decyduje
poszkodowany a nie towarzystwo ubezpieczeniowe ani tym bardziej warsztat. Tylko
klient musi mieć po temu możliwości.
Dlatego:
3. Chcemy aby każdy klient dostawał pełną wartość odszkodowania za szkody
wyrządzone podczas kolizji czy wypadku. Ocena uszkodzeń dokonywana przez
techników towarzystw ubezpieczeniowych jest bardzo często niedoszacowana, a
klient sam nie jest w stanie takiego kosztorysu zweryfikować. Zarzut, że "realizacja
postulatów PIM pociągnęłaby za sobą wzrost kosztów napraw, czyli wzrost wysokości
odszkodowań, a w konsekwencji wzrost składek ubezpieczeniowych" należy
potraktować jako demagogiczny i jest on od kilku lat stałym "argumentem"
ubezpieczycieli. Pomimo tego, że wysokość stawki za roboczogodzina spadła w
ostatnich latach to składka ubezpieczeniowa rośnie - to są fakty.
4. Właściciel pojazdu zawierając ubezpieczenie komunikacyjne liczy na wypłatę 100%
Odszkodowania, a nie 50%, 70% czy 90% odszkodowania, chyba, że zapisy umowy
AC mówią inaczej.
5. Klient odbierając 100% ubezpieczenia może decydować czy i gdzie naprawić pojazd.
Czy u Pana Karola, w dobrym nieautoryzowanym warsztacie czy w ASO. Kiedy
jednak poszkodowany otrzymuje a tylko 70% wartości uszkodzeń to profesjonalny
warsztat (autoryzowany czy tez nie) staje się nieosiągalny dla klienta. To prawda, że
usługi w ASO są droższe, co wynika z m.in. z konieczności zakupu urządzeń choćby
do napraw powypadkowych (ramy, oprogramowania etc.), których w u Pana Karola
raczej nie zobaczymy. Zarzut, "że zrzeszone w PIM (a nie daj Boże autoryzowane!)
warsztaty są horrendalnie drogie" proponuje włożyć miedzy bajki.
6. Kwestia odpowiedzialności prawnej - jaką odpowiedzialność ponosi pan Karol za
wadliwie wykonaną naprawę, wynikającą choćby z braku odpowiednich urządzeń
lub/i wiedzy technicznej, gdy nie ma żadnego potwierdzenia dokonania naprawy (np.
zapis w książce gwarancyjnej czy faktura)?
Jak źle nie mówilibyśmy o warsztatach autoryzowanych to obowiązują w nich
procedury, które ograniczają możliwość popełnienia poważnych błędów
technologicznych lub jeżeli takowe wystąpią to oferują naprawę i biorą za nie
odpowiedzialność techniczną i prawną.
7. Kolejny zarzut mówiący, że gdy za naprawę płaci ubezpieczyciel to "koszty są
wielokrotnie wyższe niż wówczas, gdy płatnikiem jest klient". Jeżeli za szkodę płaci
rzeczywiście towarzystwo ubezpieczeniowe, to nie ma praktycznie możliwosci aby
"naciągnąć" je na nieuzasadnione koszty. Zarówno towarzystwa ubezpieczeniowe jak
warsztaty naprawcze używają programów do kalkulacji i naprawy szkody
komunikacyjnej, w których nie można dodawać jakichś pozycji i godzin według
własnego widzimisię. Ponadto klient jest zobligowany do przedstawienia
ubezpieczycielowi faktur, stanowiących ostateczną podstawę zamknięcia rozliczenia szkody komunikacyjnej. Wiec gdzie jest tu możliwe zapomnienie "o vatowskich
fakturach i stratach Skarbu Państwa"?
8. W Niemczech (badania Dekry) 35% wypadków spowodowanych jest złym stanem
technicznym pojazdów, a w Polsce? Nikt takich badan nie prowadzi - porównując
średni wiek pojazdu i fakt napraw u Panów Karolów można przyjąć, że jest to
przynajmniej 2 razy więcej czyli 70% !!!. Stwórzmy taki system aby kontrola
państwowych diagnostów była lepsza i aby niezależnie od miejsca naprawy
samochody po wypadkach były badane pod względem technicznym (do dnia
dzisiejszego nie przeprowadza się kontroli położenia punktów bazowych nadwozia,
od których zależy zachowanie się pojazdu na drodze) i aby te badania były
wykonywane rzetelnie - to zapewni nam wszystkim większe bezpieczeństwo i nie
ograniczy konkurencji w wyborze sposobu naprawy auta.
Zapis ustawy ubezpieczeniowej nakazuje badanie techniczne auta po wypadku, jeżeli
wartość naprawy przekroczy 2000 zł ale dotyczy to wyłącznie tych aut, które zostały
naprawione w warsztatach i na fakturę - te naprawione tanio i "dobrze", bez faktury u
pana Karola takich badań nie przechodzą bo nikt tego nie egzekwuje i taki samochód
ponownie jeździ stanowiąc zagrożenie dla innych uczestników ruchu - znów
wypadek i kolejne tragedie ale za to 300 złotych oszczędności w kieszeni.
9. Dlaczego na przykład przy szkodach z OC procedura likwidacji trwa 20 dni, sama
naprawa 3, czyli klient pozostaje bez samochodu przez 23 dni i zdany jest na
samochód zastępczy. Dopiero po wielu interwencjach ubezpieczyciel godzi sie
zapłacić za 3-4 dni wynajmu samochodu zastępczego, a nie za całość? Dlaczego też
pracownicy pewnych dużych towarzystw ubezpieczeniowych stale informują klientów,
że warsztaty to oszuści i mogą naprawiać taniej?
Reasumując, w żadnym przypadku postulaty PIM nie mają na celu, jak to Pan sugeruje w
tytule, aby było "drożej" lecz aby klient był wreszcie równoprawną stroną dla towarzystw
ubezpieczeniowych i otrzymywał to co prawnie powinno mu się należeć (a chyba nie
zaprzeczy Pan, że w tej chwil tak jest). Po stronie ubezpieczonego zawsze zostaje
prawo czy i gdzie dokona naprawy.
Domagamy się także, aby, niezależnie od tego gdzie uszkodzony pojazd trafi, był
naprawiony profesjonalnie a po ponownym wyjechaniu na drogę nie stanowił
zagrożenia dla kierowcy i innych użytkowników drogi.
Z poważaniem
Rafał Orłowski
Dyrektor Biura
Polska Izba Motoryzacji
ul. Grażyny 13, 02-548 Warszawa
P.S. Wspomniał Pan, że w swoim czasie skutecznie zablokowały publikacje grożąc
wycofaniem reklam z pisma, w których Pan pracował. Tego typu działania kwalifikują
się do prokuratury. Z drugiej strony, w Pana felietonie znalazłem te same argumenty,
których używają ubezpieczyciele - wydaje mi się, że nacisk towarzystw
ubezpieczeniowych był tak silny, że do dziś zdaje się być Pan pod ich wpływem.
Odpowiedź:
Pan Rafał Orłowski, Dyrektor Biura PIM był łaskaw w błyskotliwym tekście polemizować z moim artykułem. Zmuszony więc jestem z uwagą odnieść się do postawionych przez Niego zarzutów. Po pierwsze, przyznaję się z pokorą do niezwykle poważnego, niewybaczalnego wręcz błędu, jaki popełniłem na samym początku swego tekstu: w rzeczywiści instytucja, którą reprezentuje Pan Dyrektor nazywa się Polska Izba Motoryzacji, nie zaś, jak napisałem Polska Izba Motoryzacyjna. Najmocniej przepraszam...
A teraz odniosę się po kolei do tez Dyrektora Orłowskiego.
Ad. 2. Stoję twardo na stanowisku, że o sposobie likwidacji szkody powinien decydować klient. Ma on dziś taką możliwość - może zażądać, aby auto naprawiano w drodze naprawy bezgotówkowej, może wybrać warsztat, w którym chce je naprawiać, może wreszcie zdecydować się, aby naprawić samochód we własnym zakresie. To PIM chce klientowi taką możliwość odebrać,
oczekując, cytuję, "rozliczania szkód komunikacyjnych, co do zasady na podstawie faktur
".
Ad 3 W pełni podzielam pogląd Pana Dyrektora, że wyceny dokonywane przez pracowników firm ubezpieczeniowych są bardzo często krzywdzące dla klienta. Ma on jednak wówczas możliwość weryfikacji takiej wyceny przez powołanie rzeczoznawcy - na przykład z listy biegłych sądowych - i obciążenia kosztami ekspertyzy zakładu ubezpieczeń, jeżeli istotnie okaże się, że wycena dokonana przez firmę ubezpieczeniową była krzywdząca. Podtrzymuję tezę, że przyjęcie rozliczeń szkody wyłącznie na podstawie faktur VAT pociągnęłoby za sobą wzrost kosztów rozliczania szkód
, a w konsekwencji wzrost składek ubezpieczeniowych, i tak horrendalnie wysokich. Pan Orłowski choć napisał, (nie podając niestety szczegółów), że stawki za roboczogodzinę spadły w ostatnich latach (???) był łaskaw pominąć taktownym milczeniem żądanie Mazowieckiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości, akceptowania stawek na poziomie 122 zł za roboczogodzinę - niezależnie od standardów wyposażenia warsztatu, podczas gdy na rynku niezależnych usług motoryzacyjnych średnie ceny kształtują się na poziomie 40-60 zł. ..
Ad 4. W pełni zgadzam się z Panem Dyrektorem,. że klient oczekuje wypłaty 100 procent odszkodowania. Nie przypominam sobie jednak abym w tekście zawarł inną tezę.
Ad.5. Nie włożę między bajki zarzutu, że autoryzowane warsztaty są horrendalnie drogie. Za wymianę paska rozrządu w autoryzowanej stacji Opla zażądano ode mnie 750 zł, - pan Karol zrobił to samo za 300. Ekspertami w tej materii niech będą Czytelnicy.
Ad. 6 Pan Karol z tytułu wykonanej usługi ponosi odpowiedzialność wynikającą z przepisów kodeksu cywilnego. Mogę z nim zawrzeć umowę na wykonanie naprawy i spisać ją na kartce papieru wyrwanej z zeszytu. W świetle prawa jest ona dokładnie tak samo ważna jak dokumenty wystawiane przez ASO. Na marginesie: wbrew "Stanowisku PIM", warsztat nie wystawiający faktur VAT nie musi być wcale warsztatem nielegalnym.
Ad 7. Pytanie "Kto płaci za naprawę - klient czy firma ubezpieczeniowa" jest pierwszym pytaniem, jakie słyszymy w warsztacie. Czy Pan Dyrektor o tym nie wie, czy tylko udaje Alicję w krainie czarów?
Jeżeli płaci klient, to najczęściej nie wystawia się mu rachunku VAT. Gdy zaś zażąda rachunku, kwota jest wyższa od uprzednio umówionej o - co najmniej - wartość VAT. Czy Pan Dyrektor doprawdy nie spotkał się z taką powszechnie panującą praktyką? Czy w tym kontekście troska PIM o budżet państwa jest prawdziwa?
Ad. 8 Wbrew wziętym z sufitu danym, przywołanym przez Pana Dyrektora, w Polsce zły stan techniczny pojazdów nie jest przyczyną 70 proc. wypadków
. Teza Pana Dyrektora oznaczałaby, że tylko 30 procent wypadków w naszym kraju jest spowodowanych przez nadmierną prędkość, nie ustępowanie pierwszeństwa przejazdu, prowadzenie pod wpływem alkoholu, nie respektowanie sygnalizacji świetlnej etc, etc. Teza ta jest tyleż śmiała, co absurdalna. Według danych Komendy Głównej Policji, w roku 2004 zły stan techniczny był przyczyną 134
z ponad 51 tys.
wypadków w kraju. Nawet przyjmując, że liczba ta jest niedoszacowana dziesięciokrotnie
otrzymamy maksimum około 2,6 proc. liczby wypadków
spowodowanych przez zły stan techniczny samochodów.
Nie powodują ich , jak sądzę, naprawy u pana Karola, u którego serwisuję swoje kolejne auta od ponad 10. lat i nigdy nie miałem wypadku. Natomiast cudem uniknąłem niebezpieczeństwa, gdy odebrałem samochód z autoryzowanego serwisu, w którym, żeby auto ładniej wyglądało, autoryzowany kretyn wysmarował mi obficie jakimś preparatem opony wraz z bieżnikiem
, co spowodowało, że na suchej jezdni, po naciśnięciu na hamulec poczułem się jak na lodowisku za moich młodych lat....
I jeszcze jedno uzupełnienie do tych miłych wspomnień: w autoryzowanym warsztacie naprawa mojego sponiewieranego na parkingu samochodu - mimo interwencji u generalnego importera - trwała dwa miesiące i dwa dni
.
Gdyby Pan Dyrektor zechciał podać konkretny zapis ustawy
, stanowiący, że nie ma obowiązku przedstawiania do badań aut, które naprawiano bez faktury
, byłbym nieskończenie wdzięczny...
Ad. 9. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego procedura, o której wspomina Pan Dyrektor, trwa tak długo. Sądzę, że należałoby o to zapytać ubezpieczycieli. Nie wiem także jaki to pytanie ma związek z napisanym przeze mnie tekstem o PIM. Z własnego doświadczenia powiem, że, natychmiast po zgłoszeniu szkody wynająłem samochód zastępczy podobnej klasy co moje auto i jeździłem nim do czasu odebrania samochodu z warsztatu, a więc dwa miesiące. Po awanturze w przedstawicielstwie ubezpieczyciela, otrzymałem kwotę, jaką zapłaciłem za wynajem, wraz z odsetkami za zwłokę
. Ale to temat na zupełnie inny tekst.
Ad. PS. Odnośnie do sugestii, że pozostaję pod wpływem towarzystw ubezpieczeniowych, wyznam, że jest ona żałosna. O jej nieprawdziwości może się Pan Dyrektor przekonać czytając liczne teksty - publikowane również na łamach Motofaktów - w których wytykam ubezpieczycielom całą masę nieprawości. Specjalizuję się w tym od kilkunastu lat - sądzę, że dłużej niż Pan Dyrektor szefuje Biuru PIM.
Jednak - zechce mi Pan to wybaczyć - jeżeli PZU albo Warta stwierdzi, że 2+2=4 nie będę dla zasady
upierał się, że wynik tego działania to 5, a może nawet 6...
Mieczysław Teer
Polski przemysł motoryzacyjny, szanse i zagrożenia - debata
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?