Legalne wyścigi uliczne w Kielcach? Władze są przychylne (WIDEO)

Karol Biela
Legalne wyścigi w Kielcach? Władze są przychylne
Legalne wyścigi w Kielcach? Władze są przychylne
- W Kielcach jest duże parcie na wyścigi i dużo osób po ciężkim tygodniu właśnie tak się odpręża – pisze w liście do naszej redakcji jeden z uczestników nielegalnych zawodów. Chciałby, aby sprawą zainteresowały się miejscowe urzędy i pomogły zorganizować legalne zawody.
Legalne wyścigi w Kielcach? Władze są przychylne
Legalne wyścigi w Kielcach? Władze są przychylne

17 maja 2012 roku w Jaworznie na Śląsku potrącona zostaje Ewelina Słupińska, która obserwowała nielegalne wyścigi. W wyniku odniesionych obrażeń 19-latka, pomimo reanimacji przeprowadzonej przez załogę karetki, umiera. Jej 23-letni kolega ciężko ranny trafia do szpitala.

23 sierpnia 2012 roku na ulicy Grunwaldzkiej w Gdańsku odbywają się nocne wyścigi. Kierowca Hondy CRX traci panowanie nad pojazdem i wpada w stojącą przy drodze latarnię. Samochód dosłownie owija się wokół słupa, a kierowca cudem unika śmierci trafiając do kliniki ze złamaną nogą.

Dwa tygodnie temu kielecka policja przerwała podobne spotkanie, na którym pojawiło się około 300 samochodów i ponad tysiąc osób. Funkcjonariusze skontrolowali 28 pojazdów, z czego w pięciu przypadkach zatrzymano dowody rejestracyjne, a 15 kierujących dostało mandaty za wykroczenia drogowe.

MISTRZOWIE PROSTEJ?

Z ust miłośników nocnych rajdów często padają stwierdzenia, że nie mają dostępu do miejsc, gdzie mogliby się wyszaleć, co nie do końca jest prawdą.

– Raz w miesiącu organizujemy na torze „Kielce" w Miedzianej Górze Superoesy. Są to zawody, w których wystartować może każdy kierowca, a koszt wpisowego wynosi 110 złotych – informuje Krzysztof Tutak, prezes Automobilklubu Kieleckiego. – Poza tym cena wynajęcia na godzinę całego toru to 500 złotych plus VAT, bez względu na liczbę samochodów, więc dla 10 kierowców będzie to nieco ponad 60 złotych – dodaje prezes zastrzegając, że wcześniej trzeba zarezerwować wolny termin.

Jednak według Krzysztofa Tutaka w przypadku fanów nocnego ścigania nie chodzi o wyrobienie umiejętności. – Żeby osiągnąć dobry wynik na torze trzeba umieć jeździć, a w przypadku nielegalnych wyścigów wystarczy tylko wcisnąć pedał przyspieszenia do oporu i jechać na wprost – wyjaśnia. – Takie zabawy na publicznych drogach to jest jakieś nieporozumienie. Przecież w momencie, kiedy dojdzie do wypadku, wszyscy uczestnicy takiej imprezy uciekną, bo będą bali się konsekwencji – mówi prezes Automobilklubu Kieleckiego.

ULICA TO NIE TOR

W ostatni piątek również doszło do zjazdu fanów szybkich aut. Zebrali się oni pod jednym z kieleckich supermarketów, aby potem przenieść się na ostatnie piętro parkingu galerii handlowej. Policjanci skontrolowali wtedy 60 pojazdów, wystawiono ponad 20 mandatów, a w siedmiu przypadkach skończyło się zabraniem dowodu rejestracyjnego auta.

Poza tym funkcjonariusze zatrzymali jedno prawo jazdy. – Z całą determinacją będziemy ścigać kierowców stwarzających zagrożenie dla siebie oraz osób postronnych – zapewnia podkomisarz Kamil Tokarski z zespołu prasowego świętokrzyskiej policji. – Publiczne drogi to nie jest odpowiednie miejsce na wyścigi – dodaje.

WŁADZE PRZYCHYLNE

O opinię w sprawie zorganizowania legalnych zawodów poprosiliśmy prezydenta Kielc Wojciecha Lubawskiego. – Jestem jak najbardziej przychylny, ale po pierwsze muszą skończyć się nocne rajdy po mieście, a po drugie organizatorzy powinni zgłosić chęć zrealizowania takich wyścigów – zastrzega prezydent.

W podobnym tonie wypowiada się podkomisarz Grzegorz Dudek, rzecznik prasowy świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego policji. – Jeżeli taka impreza odbywałaby się w sposób kontrolowany, z zabezpieczeniem ze strony technicznej i z zapleczem medycznym, to nie mamy nic przeciwko – deklaruje podkomisarz Dudek.

ZABAWA W KOTKA I MYSZKĘ

Legalne uliczne zawody odbywały się Łodzi, gdzie nagrodą był m.in. puchar komendanta policji. – Po pewnym czasie takie imprezy – organizowane nawet kilka razy w roku - upadły, ale fani nocnego ścigania do dzisiaj sprawdzają swoje samochody na ulicach miasta – tłumaczy Piotr Mokwiński, mieszkający w Łodzi dziennikarz motoryzacyjny.

Podobne spostrzeżenia ma Piotr Rogula, były kierowca rajdowy, a obecnie instruktor jednej z kieleckich szkół nauki jazdy, który kiedyś sam otarł się o nielegalne wyścigi. – Myślę, że poza samymi startami chodzi także o zabawę w kotka i myszkę z drogówką, czyli o dodatkową adrenalinę - twierdzi.

Karol Biela

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na motofakty.pl Motofakty