W lutym, podczas salonu samochodowego w Chicago, miał premierę Cadillac DTS. Pierwszym posiadaczem nowego modelu został nie kto inny, tylko George W. Bush.

W specjalnie przygotowanym DTS wystąpił podczas inauguracyjnej parady już w styczniu tego roku. Długa, czarna limuzyna majestatycznie przepłynęła poprzez wiwatujący tłum waszyngtońską Pennsylvania Avenue. Wybory prezydenckie to nie tylko pole rywalizacji demokratów i republikanów, lecz również Lincolna i Cadillaca.

Obie marki zabiegają o Biały Dom z zaciekłością kandydatów do najwyższego urzędu w państwie.
Z racji imienia pierwszeństwo należałoby się Lincolnowi. Zresztą auta te służyły prezydentom od lat 20. ubiegłego wieku. Firma dostarczyła ekskluzywne środki lokomocji miedzy innymi Franklinowi D. Rooseveltowi i Johnowi F.

Kennedy’emu. Lecz znany z zamiłowania do samochodów Dwight D. Eisenhower swą pierwszą paradę odbył na pokładzie Cadillaca Eldorado. Był rok 1953, a Eldorado z zawiniętą na boki przednią szybą był najmodniejszym wozem na rynku. W swojej świcie "Ike" miał dwa tradycyjne kabriolety ochrzczone po oceanicznych liniowcach "Queen Mary" i "Queen Elisabeth". Dostał je w spadku po Trumanie, który z kolei odziedziczył je po Roosevelcie. Oba auta zbudowane w 1938 roku mierzyły po

6,5 metra długości i ważyły po 3,5 tony. Słusznej tuszy przydawało im opancerzenie.
W 1956 przedwojenne dinozaury zostały zastąpione przez "Queen Mary II" i "Queen Elisabeth II". Kuloodporne było nie tylko nadwozie, ale również opony z wkładkami. Samochody z serii "transatlantyków" nie były stricte prezydenckimi. Podążały za autem "pierwszego" nafaszerowane agentami. Dlatego miały światła ostrzegawcze, syrenę i szerokie progi, z

których eskorta mogła błyskawicznie zeskoczyć w kryzysowej sytuacji.
Dopiero Ronald Reagan miał Cadillaca na własny użytek. Ulubiona marka Presleya znakomicie pasowała do wizerunku dawnego aktora hollywoodzkiego działającego na arenie międzynarodowej w iście kowbojskim stylu. Tak samo jak do Billa Clintona z pokolenia dzieci kwiatów, który "palił trawkę, ale się nie zaciągał". Nie zmienia to faktu, że zarówno Caddy Reagana z 1983 jak i dziesięć lat młodszy wóz Clintona wyglądały za sprawą wymogów bezpieczeństwa jak

pomnikowe kredensy mieszkańców ekskluzywnych dzielnic. Funkcja dyktowała formę.
Cadillac DTS Busha powiela ten styl. Prawdopodobnie wytrzymałby zrzucenie z zapory Hoovera, ale środki gwarantujące przeżycie nie przydają mu uroku. Solidne słupki z zagłębionymi pomiędzy nimi

szybami o grubości soczewek lornetki czynią zeń zamek na kołach. Wewnątrz są fotele automatycznie dopasowujące się do postury pasażera. Tapicerkę uszytą z tkaniny i skóry wzbogacają drewniane akcenty. Do dyspozycji jest zestaw audio ze zmieniarką na dziesięć płyt kompaktowych. Gdy prezydent jest na pokładzie na lewym błotniku powiewa flaga z godłem, dodatkowo podświetlana w nocy.
Reagan miał do dyspozycji dwa identyczne samochody, Clinton aż trzy, które kosztowały łącznie prawie 7 milionów dolarów. General Motors nie podaje ceny najnowszego DTS. Z pewnością jest

siedmiocyfrowa. Opancerzenie i najnowocześniejsze środki łączności, o wyszywanym na fotelach godle nie wspominając, mają swoją cenę. Prezydenckie auta muszą zapewnić bezpieczeństwo swoim pasażerom, ale są też rodzajem reklamy. A na tej nie warto oszczędzać.
.

Aktywiści znaleźli sposób na pozbycie się samochodów w miastach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?