„Hołek” o Rajdzie Dakar

Maciej Stolarczyk
Fot. www.orlenteam.pl
Fot. www.orlenteam.pl
Z Krzysztofem Hołowczycem, piątym kierowcą Rajdu Dakar 2009, rozmawiamy o tej arcytrudnej imprezie.
Fot. www.orlenteam.pl
Fot. www.orlenteam.pl

Wraz z pilotem Jeanem-Markiem Fortinem osiągnął Pan historyczny dla polskich sportów motorowych rezultat w Rajdzie Dakar. Dlaczego?

Przede wszystkim jechałem rozsądnie. Nie myślałem o dobrym miejscu na etapie, tylko o mecie całego rajdu w Buenos Aires. Tak należy jeździć w tym wyścigu. Dzięki temu mieliśmy mało awarii, a to przełożyło się na zaledwie 3,5-godzinną stratę spowodowaną usterkami.

Nie zająłby Pan tak wysokiego miejsca, gdyby nie problemy zawodników z czołówki. Jako ostatni odpadł lider, Hiszpan Carlos Sainz, który wpadł do rowu.

Myślę, że problemem Sainza jest to, że cały czas jeździ jak kierowca rajdowy. Miał bardzo dobry samochód i otwartą drogę do zwycięstwa. Tymczasem Dakar uczy pokory. Często wymaga po prostu zdjęcia nogi z gazu. To jest bardzo przykre dla kierowcy rajdowego, ale są sytuacje, podczas których nie można ryzykować.

Czy miał Pan momenty, w których bał się o swoje życie?

Były fragmenty trasy, podczas których trzeba było jechać "na krawędzi" i przyznam, że kilka razy śmierć zajrzała mi w oczy. Zresztą taki jest dzisiaj ten rajd. Trzeba minimalizować ryzyko, ale tam gdzie się da, to forsować tempo. Skończyły się czasy Dakaru, gdy ktoś jechał niemal turystycznie i osiągał dobry wynik.

Na najtrudniejszym etapie na pustyni Atacama mieliście problemy techniczne.


Urwał się wał napędowy. Naprawdę, myśleliśmy już, że to koniec zabawy. Zostaliśmy tylko z przednim napędem, a z nim nie dało się przejechać przez wydmy, które sięgają stu metrów i mają bardzo duży kąt nachylenia. Na szczęście okazało się, że mamy potrzebną część w samochodzie i za pomocą kamieni oraz innych prowizorycznych narzędzi w ciągu godziny udało się ją wymienić. Już dawno żadna mechaniczna część tak bardzo mnie nie ucieszyła. Potem byliśmy na takiej adrenalinie, że przez resztę wydm dosłownie przefrunęliśmy.

Startował Pan w Rajdzie Dakar także w czasach, gdy odbywał się w Afryce. Czy zmiana lokalizacji była dobrą decyzją?


Przede wszystkim organizatorzy chcieli pokazać, że rajd może być trudniejszy niż w Afryce. I to im się udało. Etapy były morderczo długie. Na szczęście kilka z nich zostało skróconych. Gdyby nie to, do mety dojechałoby znacznie mniej zawodników. Jednak uważam, że impreza w Ameryce Południowej odniosła wielki sukces.

Chciałby Pan, żeby Rajd wrócił do Afryki?

Nie, zdecydowanie Argentyna jest lepsza. Ludzie są bardziej otwarci i przede wszystkim nie ma ryzyka ataku terrorystycznego. Jeżeli chodzi o trasy, to sądzę, że są takie same jak w Afryce. Dla mnie Ameryka Południowa wygrała tę swoistą rywalizację.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty