Amerykański sportowiec

Michał Kij
Gdzie prezydent chodzi w kowbojkach i kraciastej koszuli? Gdzie kulturysta zostaje gubernatorem? Gdzie sportowy supersamochód jest sprzedawany pod najtańszą marką?

 

Chevrolet Corvette bardzo długo był pierwszym, a jak uważali złośliwi jedynym, amerykańskim samochodem sportowym. Ma tylu zwolenników, co zaciekłych przeciwników. Jeśli należysz do fanów, ostrzegam: ten tekst może być dla ciebie toksyczny.

 

Sam plastik
Fot. Chevrolet
Fot. Chevrolet

 

Corvette była pierwszym, seryjnym samochodem z nadwoziem z tworzywa sztucznego. Nowatorstwo wynikało poniekąd z pośpiechu. Nad autem pracowano zaledwie dwa lata, co u zarania lat 50. było tempem szaleńczym. Nie było czasu na zrobienie narzędzi do tłoczenia stalowych nadwozi. Słaba, rzędowa "szóstka", ulepszona wersja takiej, jaką miały pikapy, automatyczna skrzynia biegów i przeciekająca karoseria ożeniona ze skróconym podwoziem statecznej limuzyny nie dostarczały nawet ćwierci wrażeń, jakie były udziałem posiadaczy Jaguarów czy maleńkich MG. Corvette nie mogła im dorównać, więc poszła swoją drogą.

 

Elita z metra cięta

 

Dziś, za szklanymi ścianami salonów czeka na chętnych już szósta generacja etatowego samochodu sportowego Ameryki. Jak każda poprzednia balansuje na granicy między dziełem sztuki, a kiczem. Linia nadwozia wciąż ma w sobie coś z być może najbardziej udanej, a na pewno najlepiej sprzedającej się Corvette C3 pokazanej w sezonie 1968. Wąska paszcza z przodu, uniesiony błotnik za drzwiami, dwa okrągłe światła z tyłu rozjarzone czerwienią. I wnętrze, jak ze średniej klasy "japończyka".

Fot. Chevrolet
Fot. Chevrolet

 

Zamówienie skórzanej tapicerki niewiele pomaga. Wszystko i tak zalatuje halą fabryczną i rzeszą monterów, których jedynym marzeniem jest wyrwać się wreszcie na lunch. Ręczna robota? Tylko wtedy, jak trzeba mocniej "stuknąć", żeby wzięte z pudła przy taśmie części "dopasować".

 

Takie są wymogi seryjnej, taniej produkcji. Gdyby Corvette im nie sprostała, nigdy by się nie narodziła. Albo nazywałaby się inaczej, np. Aston Martin.

 

Z grubej rury

 

Amerykanie lubią nadawać swoim ukochanym samochodom kobiece imiona. Dwutonowy Cadillac zostaje "Słodką Jane", a Corvette? Na pewno nie jest grzeczną dziewczynką. Lubi ostrą jazdę, zarzuca tyłeczkiem i pali jak smok. Na wolnych obrotach basowo burczy coś pod nosem, a na szybkich jazgocze tak, że można ogłuchnąć.

Fot. Chevrolet
Fot. Chevrolet

 

I o to chodzi. Nie po to GM wkłada jej pod maskę wyłącznie widlaste ósemki żeby nie otwierała paszczy. Pojemność 6,2 l, moc 430 lub 436 KM i maksymalny moment obrotowy odpowiednio 575 lub 580 Nm gwarantują nie tylko osiągi, ale także odpowiedni "klang". Jakie to ważne świadczą kombinacje inżynierów, którzy tak poprawili układ wydechowy, aby zapewniał nie tylko nieco wyższą moc w porównaniu z modelem 2007, ale brzmiał dwutonowo. Cicho pieścił uszy przy spokojnej jeździe i ogłuszał rykiem kapeli "Ośmiu tłoków" kiedy masz dość jazdy ciągnącej się jak krówka mordoklejka.

 

Dla desperatów jest jeszcze model Z06 z siedmiolitrowym silnikiem o mocy 505 KM i momencie 637 Nm. Montowana jest w nim wyłącznie ręczna skrzynia biegów i mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu. Starczy raz ruszyć lewarkiem, żeby po 3,7 sekundy jechać setką. Jak sprawnie pokonasz całą drogę do "szóstki" będziesz miał na liczniku 310 km/h.

Fot. Chevrolet
Fot. Chevrolet

 

Na sezon 2009 gotowa jest już wersja ZR1, osiągająca 100 KM z 1 l pojemności, a litrów tych jest 6,2. Całość policz sam. Silnik wyposażono w sprężarkę mechaniczną oraz chłodnicę powietrza doładowującego, czyli znany z ciężarówek intercooler.

 

Daje po oczach

 

Wyprasowana elegancja to nie dla Corvette. Jest zbuntowana, bezpośrednia i uwielbia błyszczeć w towarzystwie. Lans można stopniować: model Coupe, opuszczona szyba i "zimny łokieć", albo Convertible (kabriolet) i "matrixy" na nosie. Nie jest gwiazdą filmów jak Ford Mustang, nie bywa pod drogimi rezydencjami tak często jak Porsche. Czy Corvette to po prostu sztuczny brylant?

 

I tak i nie. Zależy jak ją nosić. Gwiazda szeryfa też była kawałkiem blaszki. Wszystko zależało od tego, kto jest do niej przyczepiony.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty