Podatkowy strzał w kolano

Łukasz Bąk, publicysta Dziennika Gazeta Prawna
Amerykański prezydent Benjamin Franklin mawiał, że w życiu pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Nasz Minister Finansów nieco zmodyfikował to motto i wyznaje zasadę „śmierć przez podatki”.

Pamiętacie zapewne, jak na początku 2011 roku naczelny finansista kraju Jan Vincent Rostowski podniósł VAT do 23 proc. i

Łukasz Bąk, Fot: Archiwum Polskapresse
Łukasz Bąk, Fot: Archiwum Polskapresse

wytłumaczył rozczarowanej gawiedzi, że to po to, aby uratować budżet przed katastrofą. No więc wyobraźcie sobie, że pomimo podniesienia podatku, wpływy z niego do budżetu… spadły. Nie żartuję – wyższy podatek sprawił, że ludzie mniej wydawali i tym samym mniej pieniędzy trafiło do kasy państwa. Rostowskiemu głupio jednak przyznać się do błędu i postanowił, że wyższy VAT będziemy mieli jeszcze do 2016 roku. Takiego to mamy polskiego Bernarda Madoffa…

Nie jestem wybitnym ekonomistą, nie pracowałem w Lehmann Brothers, nie znam się na kreatywnej księgowości, ale na chłopski rozum potrafię wytłumaczyć sensowność obniżania podatków. Otóż wyobraźcie sobie, że zarabiacie 3000 zł, przy czym 1000 zł z tego musicie oddać Państwu pod postacią różnego rodzaju podatków. Nagle to Państwo wpada na pomysł, aby obniżyć podatki i od tego momentu musicie oddawać mu już tylko 500 zł ze swojej pensji. Zatem każdy z Was dostaje do wydania co miesiąc dodatkowe 500 zł. Kupujecie za nie telewizory, ubrania, wycieczki, wydajecie na jedzenie w restauracjach oraz na paliwo, żeby do nich dojechać. Innymi słowy, na więcej was stać i więcej możecie kupić. Mówiąc naukowo – zwiększacie konsumpcję i kreujecie popyt. Musi zatem znaleźć się ktoś, kto go zaspokoi – fabryki, sklepy, punkty usługowe zaczynają pracować na zwiększonych obrotach. Fryzjer musi zatrudnić dodatkowe dwie osoby bo wasza żona i jej koleżanki chcą sobie robić balejaż już nie raz na trzy, a raz na dwa miesiące. Tworzą się zatem nowe miejsca pracy, rośnie produkcja, firmy więcej zarabiają, a więc równocześnie są w stanie więcej wydawać – podnoszą pensje pracownikom, inwestują w rozwój i nowe technologie i znowu zwiększają zatrudnienie. Na końcu tego łańcuszka jest Państwo, które – pomimo obniżenia podatków – zaczyna więcej zarabiać. Bo skoro więcej ludzi pracuje, więcej zarabiają i na więcej ich stać to jednocześnie więcej zostawiają w kasie Państwa. Koniec, kropka.

Tymczasem nasz minister finansów rozumuje na opak, co świetnie obrazuje hołubiony przez niego system opodatkowania samochodów w Polsce. Jak wiecie, mamy dwie stawki akcyzy – 3,1 proc. w przypadku samochodów o pojemności silnika do 2 litrów, oraz 18,6 proc. w przypadku aut, które mają większe motory. Jakiś czas temu opowiedziałem o tym znajomemu Niemcowi – najpierw się uśmiał, następnie zadumał, a na koniec wspólnie wymyśliliśmy kilka równie absurdalnych i głupich rozwiązań podatkowych, jakiem powinien wprowadzić min. Rostowski. Przede wszystkim należy zróżnicować opodatkowanie wycieczek – krajowe powinny mieć niższy VAT, a zagraniczne mogą nawet 50-proc. W końcu za granicę latają bogaci to niech płacą więcej. To samo dotyczy prezerwatyw – mężczyźni których natura hojniej obdarzyła, sięgający po rozmiar XXL powinni płacić dwa razy wyższy podatek, niż ci nabywający rozmiar „normal”. Masło – jako produkt dla zamożniejszych – również powinno mieć wyższy VAT.

Sęk w tym, że minister Rostowski wypaczył pojęcie sprawiedliwości – według niego polega ona na tym, że za większy silnik trzeba zapłacić wyższą akcyzę. Popatrzcie do jakich kretynizmów to prowadzi – od 140-konnego Passata 2.0 TDI zapłacić trzeba 3,1 proc. akcyzy, podczas gdy od 150-konnej Hondy Accord 2,2 i-DTEC aż 18,6 proc. W cenie Passata akcyza to ok. 2 tys. zł, a w cenie Accorda – absurdalne 16 tys. zł. I gdzie tu sprawiedliwość? W rzeczywistości powinna sprowadzać się do tego, że płaci się podatek np. za konie mechaniczne – powiedzmy po dwa zł za każdego. I tak właściciele małych i tanich Fiatów Panda płacili by ledwie po stówce podatku rocznie, a Ci od Porsche po tysiąc złotych. Tym pierwszym robiło by to różnicę , drugim – żadnej. Ale naszemu Ministerstwu Finansów w głowie się to nie mieści. Tak jak to, żeby firmy miały możliwość odpisywania pełnego VAT od samochodów osobowych. W efekcie również powstaje szereg niesprawiedliwości:

Właściciel osiedlowego sklepu spożywczego, który małe auto dostawcze może sobie w pełni odliczyć VAT i o raty leasingowej, i od paliwa, które wlewa do baku. Ale już przedstawiciel handlowy, który jeździ osobową Toyota Yaris po sklepach osiedlowych i namawia je do zakupu konkretnych produktów, takiego prawa nie ma. Dlaczego? Bo w oczach Rostowskiego każdy przedsiębiorca jest potencjalnym bandytą i korzysta z auta głównie w celach prywatnych. Ciekawi mnie, czy w Ministerstwie Finansów w ogóle ktoś zastanowił się kiedyś, co by było gdyby dać firmom możliwość odliczania pełnego VAT od aut? Bo ja widzę to tak: firmy mając możliwość zakupienia aut o kilkanaście tysięcy złotych taniej, robią to chętniej. Zamiast 300 tys. nowych pojazdów, zaczyna się sprzedawać ich powiedzmy 500 tys. z czego około 300 tys. kupują tylko firmy. Przyjmując średnią cenę pojazdu na poziomie ok. 70 tys. zł netto, oszczędzają one na VAT łącznie 4,8 mld zł! Co dzieje się z tak zaoszczędzonymi pieniędzmi? Rzecz jasna firmy wydają je w inny sposób – płacą pracownikom wyższe pensje, a Ci wydają je na ciuchy, zagraniczne wycieczki i prezerwatywy w rozmiarze XXL. Znowu rosną inwestycje, zwiększa się popyt, rośnie podaż, konsumpcja i nasza zamożność. A na tym wszystkim w końcu zaczyna korzystać również państwowy budżet. Oczywiście na takie efekty trzeba poczekać, ale w końcu nie od razu Rzym zbudowano.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty