Pionierska epoka motoryzacji

Marek Ponikowski
Mam coś dla pana. Może się przyda… – powiedziała mi nieznajoma, sympatycznie wyglądająca pani, napotkana w sklepie osiedlowym. To „coś” okazało się małą, oprawną w zielone płótno książeczką, wydaną w 1942 roku w Londynie.

M**am coś dla pana. Może się przyda… - powiedziała mi nieznajoma, sympatycznie wyglądająca pani, napotkana w sklepie osiedlowym. To "coś" okazało się małą, oprawną w zielone płótno książeczką, wydaną w 1942 roku w Londynie.**

Pionierska epoka motoryzacji

Na odwrocie okładki widnieje pieczątka, której treść pozwala się domyślać, jak książka trafiła kiedyś do Gdańska: Sea War Library Service, czyli Wojenna Służba Biblioteczna dla Marynarzy informowała czytelników, że "…ta książka dotarła do twoich rąk z najlepszymi życzeniami od przyjaciół na lądzie. Gdy ją przeczytasz, przekaż załodze innego statku handlowego." Zapewne więc znalazła się kiedyś na jednej z polskich jednostek pływających w atlantyckich konwojach i po wojnie przypłynęła do Polski w bagażu któregoś z członków załogi.

Książka nazywa się "Świt motoryzacji", a jej autorem jest Kenneth Murchinson. Na fotografii obok strony tytułowej widać zatopionego w lekturze, dystyngowanego starszego pana. Kim był? Poszukiwania w internecie dają pewne efekty. Charles Kenneth Murchinson urodził się w roku 1872, dożył osiemdziesiątki. Był lokalnym politykiem partii konserwatywnej, już jako trzydziestolatek piastował godność burmistrza niewielkiego Hertford we wschodniej Anglii, potem trzykrotnie zasiadał w Izbie Gmin. W 1927 roku otrzymał tytuł szlachecki. Jeden z dwóch pasierbów Murchinsona, którym dedykował on swą książkę, Edward Crew, należał do najlepszych pilotów RAF w okresie II wojny światowej. Dosłużył się stopnia Air Vice-Marshall, który odpowiada randze kontradmirała w marynarce wojennej.

Dla nas wszakże najważniejsze jest, że sir Kenneth Murchison był wielkim miłośnikiem motoryzacji, a także człowiekiem zamożnym, bo tylko takich stać było u progu XX wieku, by pod wpływem krótkiej przejażdżki samochodem de Dion-Bouton 4ó HP, na którą zaprosił go przyjaciel, wziąć do ręki pióro, wypisać czek na trzysta gwinei i stać się właścicielem identycznego pojazdu.

Pionierska epoka motoryzacji

Nie obowiązywał już wówczas osławiony Red Flag Act z czasów dyliżansów parowych, który ograniczał dozwoloną prędkość do 6 mil na godzinę na drogach i do 2 mil w mieście oraz nakazywał by przed pojazdem biegł człowiek z czerwoną chorągiewką ostrzegając przed niebezpieczeństwem. Od 1895 r. wolno było pędzić z prędkością "aż" 14 mil (22 km) na godzinę, ale większość brytyjskich policjantów uważała, że samochód zawsze jedzie za szybko i uprzykrzała kierowcom życie na wszystkie sposoby. Murchinson wspomina, że w pobliżu Yorku jadący z przeciwka automobilista ostrzegł go: "Około mili przed panem, tuż za ostrym zakrętem, policjanci rozciągnęli przez drogę łańcuch. Umocowali go do drzew.

Proszę uważać." Innym razem autor książki został skarcony przez policjanta: "Jedzie pan za szybko." Posłusznie zwolnił i niebawem natknął się na następnego, stojącego na skraju drogi ze stoperem w ręku: "Jedzie pan zbyt wolno!". Nie tylko policjanci zagrażali ówczesnym automobilistom. Podczas owej pierwszej jazdy jego właściciel zapragnął zademonstrować Murchisonowi skuteczność hamulców de Diona-Boutona. Szarpnął dźwignią i w tym samym momencie między kierowcą a pasażerem pojawił się łeb śmiertelnie przerażonego konia: woźnica jadącej z tyłu bryczki nie ściągnął lejc. Koń parsknął i w mgnieniu oka obaj automobiliści byli od stóp do głów zbryzgani jego śliną…

Wyjątkowym utrapieniem ówczesnej motoryzacji było ogumienie. Drogi nie miały utwardzonej nawierzchni, a w ich pyle czaiły się miliony gwoździ z końskich podków. Murchinson pisze, że pewnego dnia musiał zaklejać dziury w trzech dętkach. Inną zmorą automobilistów był brak jakiegokolwiek oznakowania dróg oraz wiarygodnych i dokładnych map. Słowem - sielanka.

Jako burmistrz Hertford, Kenneth Murchison zapragnął przekonać mieszkańców miasteczka, że samochód nie jest bynajmniej pędzącym na oślep, rozsiewającym spaliny monstrum. Że umie poruszać się powoli i sprawnie hamować. W ten sposób zrodził się pomysł Pokazu Samochodów, który miał miejsce dokładnie 117 lat temu,  28 maja 1903 roku. Wspólnie z londyńskim Automobil Clubem udało się zaprosić do Hertford aż trzydziestu trzech posiadaczy aut. Tłumy mieszkańców miały okazję zobaczyć m.in. 40-konnego Mercedesa, 20-konne auto marki Rochet-Schneider, również 20-konnego Wolseleya, czy sławnego z solidności Lanchestera. Kto dziś pamięta inne wymienione przez autora marki: Dennis, Toledo, James and Browne, Napier, New Orleans?

Pionierska epoka motoryzacji

O dziesiątej rano kawalkada ruszyła sprzed ratusza i w gęstym szpalerze gapiów przedefilowała ulicami miasta. Potem rozpoczęły się próby. Pierwszą była próba hamowania z udziałem samochodu i konnego powozu, do której Murchison udostępnił własną bryczkę wraz ze stangretem ("mój stary, gruby Godfrey"). W obu przejazdach samochody, ku wielkiej irytacji Godfreya, okazały się lepsze. Następna konkurencja, już tylko z udziałem samochodów, rozegrana została na spadzistej parkowej alei. Auta rozpędzały się kolejno do prędkości 45-48 km/godz. i na sygnał, którym było upuszczenie białej chustki przez jednego z komisarzy stojących wzdłuż trasy, miały się zatrzymać na dystansie  25 jardów, czyli ok. 22,8 m.

Niemal wszystkie samochody zaliczyły test pomyślnie, co publiczność przyjęła hucznymi oklaskami. Na koniec czekała uczestników próba precyzji kierowania. Na łące pod miastem musieli pokonać trasę w kształcie ósemki, z kilkoma bramkami z drewnianych palików, szerszymi zaledwie o dwadzieścia centymetrów niż ich samochody. Pokaz Samochodów w Hertford opisało z aprobatą aż pięć ukazujących się wówczas w Wielkiej Brytanii czasopism motoryzacyjnych. Jeden z reporterów określił okolice Hertford jako "raj dla automobilistów".

Dziś to się nazywa dobry PR…

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty