Za kilka dni znów przyjedzie do Polski, by czarować nas melancholijnym, lekko ochrypłym głosem oraz charakterystycznym brzmieniem gitary, na której wygrywa długie, bluesowe solówki. Podczas koncertu na warszawskim Torwarze zaśpiewa z pewnością "The Road To Hell", "Josephine", "Looking For The Summer", "Auberge", a może także "Fool (If You Think It’s Over)" - piosenkę z debiutanckiego albumu, która zachwyciła Amerykę i dała mu w 1978 roku nominację do Song of the Year Grammy.
Jego ojciec, Camillo Rea, tuż po wojnie wyemigrował z Włoch i osiadł w północnoangielskim mieście Middlesbrough, gdzie zajął się - jakżeby inaczej - wyrobem i sprzedażą włoskich lodów. Za żonę wziął Irlandkę. Z tego związku narodziło się trzech chłopców i cztery dziewczynki. Christopher Anton, rocznik 1951, dziś znany jako Chris Rea, był najstarszy. Najwcześniej też zaczął pomagać ojcu w rodzinnym interesie, który się już wówczas rozrósł do lokalnej sieci lodziarni Rea Ice-cream.
Miał 21 lat, gdy usłyszał w BBC retransmisję koncertu z lokalnego radia w amerykańskim Memphis. Grał i śpiewał czarnoskóry bluesman Charley Patton. "Stałem jak rażony piorunem - wspominał po latach Chris w jednym z wywiadów. - Jak on grał te długie solówki! To było to." Od tej chwili ojciec nie miał już z niego pożytku. Całymi dniami ćwiczył na kupionej za niewielkie pieniądze gitarze. Zaczął występować w lokalnych grupach, ale sukcesów nie odnosił. Pod koniec lat 70. zdecydował się na karierę solową. Mimo że uprawiał muzykę rozrywkową, nigdy nie zapomniał o bluesie. Nie ułatwiało to kariery mierzonej sprzedażą płyt. W latach 80. zyskał dużą popularność na kontynencie, ale w ojczyźnie miał spore trudności z przebiciem się ze swoimi utworami, o lata świetlne odległymi od muzyki punkowej, a potem od hip-hopu i rapu. Mimo że sprzedał ponad 30 mln płyt i jest niekwestionowaną gwiazdą, nigdy nie stał się idolem nastolatków.
Miał zawsze silne poczucie swych włoskich korzeni. W wywiadzie telewizyjnym opowiadał, że jednym z najbardziej wyrazistych wspomnień z wczesnego dzieciństwa było wspólne z ojcem oglądanie w czarno-białym telewizorze transmisji z wyścigów samochodowych o Grand Prix. "Zapytałem ojca, jaki kolor mają auta Ferrari" - wspominał Chris. - "Czerwone, synu, czerwone jak krew!" - odpowiedział rozemocjonowany Camillo Rea. Chris dorastał z przekonaniem, że najlepsze samochody świata produkowane są w Maranello. Do dziecięcych marzeń i przeżyć powrócił w połowie lat 90., gdy było go już stać na to, by wystąpić w roli producenta filmowego.
Jegolosy były też inspiracją dla scenarzysty ekranowej baśni "La Passione". Bohaterem jest młody Anglik włoskiego pochodzenia, syn właściciela firmy produkującej wspaniałe lody waniliowe. W jednej z retrospekcji chłopiec ogląda z ojcem i stryjami transmisję z Grand Prix Monaco w 1961 roku. Kamery pokazują słynne Ferrari 196 z "nosem rekina", które prowadzi przystojny jak filmowy amant niemiecki arystokrata Wolfgang von Trips. Chłopiec marzy o życiowym i finansowym sukcesie. Dziadkową recepturę lodów wykorzystuje do opracowania… płynu "after shave" o waniliowym aromacie. Zapach podoba się dziewczętom, preparat o nazwię La Passione masowo kupują młodzi mężczyźni. Bohater dochodzi do pieniędzy.
Może zrealizować swoje marzenia: osiedlić się w wyśnionych Włoszech i zasiąść za kierownicą własnego Ferrari. Tęskni jednak za ojcem, którego zawiódł, opuszczając dom. Film zawiera przesłanie: rodzina jest najważniejsza. Sukces "La Passione" był raczej umiarkowany. Pojawiały się głosy, że to produkcja strawna przede wszystkim dla maniaków sportu samochodowego, gdyż sporą jej część stanowiły stare kroniki filmowe z relacjami z wyścigów z lat 60. Na potrzeby filmu zbudowano nawet replikę Ferrarii 196, którym jeździł von Trips; samochód wyposażono w mechanizmy Ferrari Dino. Większym powodzeniem cieszyła się płyta ze ścieżką dźwiękową. Piosenki skomponował oczywiście Chris Rea.
Popularny w 2007 roku przebój "Driving Home for Christmas", który ktoś nazwał "kolędą w wersji samochodowej", został napisany wiele lat wcześniej, gdy przed świętami żona Chrisa pojechała po niego do Londynu swoim Austinem Mini i gdy utykali co krok w drogowych korkach, wracając do Middlesbrough zatłoczoną autostradą. Teledysk piosenki "Johnny Need a Fast Car" zmontowano głównie ze zdjęć filmowych z wyścigów i rajdów z lat 40. i 50. Piosenkę "Texas" z lat 90. polubili widzowie w USA, bo w teledysku uśmiechnięci żołnierze amerykańscy udzielają pomocy rodzinie z NRD, której wiekowy Trabant popsuł się na bocznej drodze, w pobliżu zlikwidowanej właśnie granicy niemiecko-niemieckiej. Na okładce albumu "Auberge" pojawił się niebieski Caterham, czyli współczesna wersja Austina Seven.
Sam Chris Rea startował w latach 90. w wyścigach amatorów szybkim BMW 318, a na torze Donnington Park uczestniczył w 48-godzinnym maratonie za kierownicą zabytkowego Lotusa Cortiny z lat 60. Ścigał się także Lotusem Elan oraz Maserati Zagato Coupé. W ubiegłym roku uczestniczył w cyklu wyścigów weteranów, prowadząc Ferrari 328. Na dorocznym Festival of Speed 2009 w Goodwood pojawił się z nowym nabytkiem: Lotusem Fordem VI z 1955 roku.
Auto należało kiedyś do świetnego brytyjskiego kierowcy Formuły 1 Jima Clarka. To właśnie kolizja Clarka i von Tripsa podczas Grand Prix Włoch w 1961 roku była początkiem tragicznego wypadku, w którym zginął Niemiec i czternaścioro widzów, a liczba rannych sięgnęła kilkudziesięciu...
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?