Byli pracownicy upadłej spółki Jelcz Samochody Ciężarowe złożyli wczoraj w sądzie gospodarczym zażalenie na pracę syndyka. Twierdzą, że od wielu miesięcy nie mogą doprosić się zaległych wypłat.
- Większość z nas do dzisiaj nie spłaciło kredytów bankowych i długów zaciągniętych u rodziny. Niektórzy, żeby mieć na życie, nie płacili za prąd, gaz, telefon i czynsz. Cały czas rosną odsetki - mówi Beata Ostrowska, były pracownik spółki Jelcz Samochody Ciężarowe.
Firma jest jej winna około 10 tysięcy złotych. - Było nam bardzo trudno. Czasami nawet brakowało pieniędzy na chleb - wspomina.
Upadłość należącej do Grupy Zasada S.A. firmy Jelcz Samochody Ciężarowe (to jedna z trzech spółek powstałych po podziale dawnych Jelczańskich Zakładów Samochodowych) ogłoszono w maju ubiegłego roku. Jej dług przekraczał dwanaście milionów złotych. Pracownicy nie dostawali pieniędzy od listopada 2003.
- W maju ubiegłego roku, gdy spółkę przejęła pani syndyk, liczyliśmy, że sytuacja się poprawi. Trwała produkcja, pracownicy dostawali bieżące wypłaty. Otrzymaliśmy nawet trzy zaległe pensje i odprawy z funduszu świadczeń gwarantowanych - wspomina Ostrowska.
Na tym się jednak skończyło.
Tydzień temu syndyk sprzedała upadłą firmę spółce Jelcz Komponenty, również należącej do Grupy Zasada. Nowy właściciel nie przejął długów firmy. A około stu dwudziestu byłych pracowników, którzy zostali zwolnieni lub przeszli na świadczenia przedemerytalne, nie doczekało się wpłat. Niektórym firma jest winna nawet 20 tys. zł.
- Mamy prawomocne wyroki sądu, a od wielu miesięcy nie możemy doczekać się swoich pieniędzy. Boimy się, że nie zobaczymy ich w ogóle - mówi Zdzisław Caputa, były pracownik. - A wiemy, że pieniądze są. Ostatnio firma sprzedała przecież pięćdziesiąt wyprodukowanych przez siebie samochodów ciężarowych - podkreśla.
- Mówiło się, że wypłaty dostaniemy do końca ubiegłego roku, później słyszeliśmy o lutym, następnie o marcu. Teraz dowiadujemy się, że wszystko może potrwać jeszcze pół roku - wyliczają byli pracownicy.
- Chcemy, by sąd interweniował w sprawie poczynań pani syndyk - mówi Ostrowska. Pod złożonym wczoraj w sądzie gospodarczym zażaleniem podpisało się 41 osób.
Syndyk Danuta Bierońska radzi, by pracownicy uzbroili się w cierpliwość. - Zaległości wobec nich, podobnie jak te wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, należą do tak zwanej pierwszej grupy zaszeregowania - podkreśla.
A to oznacza, że będą wypłacane w pierwszej kolejności. W tej grupie do zapłaty są cztery miliony złotych.
- Spośród wszystkich wierzycieli pracownicy są w najlepszej sytuacji. Mogą być pewni, że pieniądze dostaną. Musi to jednak potrwać - mówi Bierońska.
Decyzja o wypłacie zaległych pensji już zapadła. - Musi się jednak uprawomocnić - tłumaczy syndyk.
Wypłaty miały ruszyć na początku roku, ale jeden z wierzycieli firmy wniósł sprzeciw do zaproponowanego podziału majątku. Procedura ruszyła więc od początku.
Za 50,4 mln zł będzie remontowana droga Polańczyk - Wołkowyja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?