Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Jacka Borkowicza: "Czego najbardziej potrzeba dziś Ukraińcom"

Jacek Borkowicz, historyk, pisarz i publicysta
Nadesłane
Od czego i w ogóle – jak zacząć felietonową relację z tygodniowego pobytu na Ukrainie? Może tak: godzina 3:28 rano, budzą mnie syreny alarmowe. Schodzę do schronu. Bez paniki.

Kijów nie przeżywał ostrzału od nowego roku, to wyjątkowo długo, ale przez ostatnie dwa lata mieszkańcy miasta nauczyli się, jak żyć pod bombami. Ja też się muszę nauczyć, w końcu nasłuchałem się opowieści ojca, który przeżył w Warszawie wrzesień 1939 i całe powstanie.

To był nalot jakich wiele. 31 rakiet, z których, na szczęście, żadna nie dosięgła celu. Wszystkie zostały strącone w powietrzu przez stanowiska ukraińskiej tarczy antyrakietowej. Ale lecących z góry odłamków zatrzymać się już nie da, spadają tu i tam, nie zgadniesz gdzie. Widziałem lej po jednym z nich, kilka metrów głębokości, samochody na pobliskim parkingu przysypane ziemią. Chwała Bogu że o tej porze nikogo tam nie było. To był chyba „Iskander” albo „Kindżał”.

Kijów, siedziba najwyższych władz państwa prowadzącego wojnę obronną, ma najlepszą w kraju tarczę. Ale już poza miastem ryzyko wzrasta wykładniczo. Tutaj czuje się oddech wojny. Przy szosach tablice z odległościami do większych miast zamazane na czarno – to pamiątka z wiosny 2022, kiedy to agresor był już o krok od stolicy, a gdzieniegdzie do niej wkroczył. Co chwila kikut spalonego domu, lub cały rząd pogorzelisk. Nikt tam nie mieszka, nikt ich też nie próbuje odbudowywać. Wojna wszak trwa.

Byłem w kilku miejscach, gdzie rozdawana jest pomoc humanitarna – uchodźcom i wszystkim dotkniętym wojną. Widziałem ludzi którzy dotarli pod Kijów ze wschodu dosłownie z jedną torbą plastikową w dłoni. Tyle zdążyli zabrać uciekając przed ostrzałem. Teraz zdani są wyłącznie na pomoc państwa (niewielka, priorytet mają zbrojenia), międzynarodowych organizacji charytatywnych i własnych wspólnot kościelnych. Wyraźnie wyróżniają się tutaj ukraińscy katolicy, a szczególnie Cerkiew greckokatolicka.

Dziś 15 milionów ludzi zdanych jest na łaskę zewnętrznej pomocy. W skali kraju oznacza to 40 procent populacji. Połowa dzieci nie uczęszcza do szkoły. Otwarte są tylko te, w których lub przy których udało się wybudować schron.

Makarów jest siedzibą gminy, typowym ukraińskim miasteczkiem. Dwa lata temu jego środkiem przez miesiąc biegła linia frontu. Przez ten miesiąc z rąk rosyjskich agresorów padło 90 miejscowych cywilów. Dalsze 160 ofiar to żołnierze, polegli w ciągu dwóch ostatnich lat. 250 ofiar na 30 tysięcy mieszkańców – to typowa skala strat, jeśli chodzi o zachodni, prawy brzeg Dniepru. Na lewym jest znacznie gorzej.

Pomnóżmy sobie – orientacyjnie, w wyobraźni – chociażby te 160 trumien przez tysiące gmin, jakie istnieją na obszarze całej nieokupowanej Ukrainy. Dodajmy do tego nieznany nam, lecz przerażający los Ukraińców z południowo-wschodnich, zagarniętych przez Rosjan terytoriów. I rozciągnijmy to w czasie: dwa lata takiego losu, z perspektywą nie wiadomo jak długiego dalszego ciągu. Ukraińcom jest dzisiaj ciężko, ciężej nawet niż w krytycznych dniach walk o Kijów. Ale są zdeterminowani, by walczyć do końca – i wygrać. Potrzebują amunicji, ale jeszcze bardziej trzeba im, by wiedzieli że świat się od nich nie odwrócił.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski