Zamieszanie na autostradzie

Firma Gdańsk Transport Company, choć ma koncesję, to nie zbuduje 62 km odcinka A-1 z Nowych Marz do Torunia - przestrzegał wielokrotnie minister transportu Jerzy Polaczek.

Powód - firma tej umowy nie dostanie, bo chce budować zbyt drogo (7,4 mln euro za kilometr). Mimo to spółka nadal czyni przygotowania do wejścia na plac budowy.

W poniedziałek w Grudziądzu, a wczoraj w Toruniu GTC prowadziła konsultacje społeczne raportu oddziaływania autostrady na środowisko na odcinku z Nowych Marz do Torunia. Raport

to dokument konieczny do realizacji tej inwestycji.

- Jesteśmy przekonani, że będziemy realizować ten etap autostrady A-1 - powtarza Ewa Łydkowska, rzecznik GTC. - Od momentu powołania nowego rządu wielokrotnie wysyłaliśmy pisma w sprawie wznowienia negocjacji. Do dzisiaj pozostają one bez odpowiedzi. Mimo to robimy wszystko, aby rozpocząć rozmowy na temat realizacji drugiej fazy koncesyjnego odcinka autostrady A-1.

Tyle stanowisko oficjalne. Nieoficjalnie padają sugestie, że działania GTC są formą nacisku na ministra, aby jednak podpisał umowę na budowę ze spółką. Sporządzenie raportu to kwestia od 12 do 18 miesięcy prac i wydatek do kilkuset tysięcy złotych. Jeżeli GTC będzie miało gotowy raport, a straci koncesję, na pewno nie odda go ministerstwu za darmo.

- To my będziemy inwestorem na tym odcinku A-1- mówi tymczasem Andrzej Maciejewski z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Raport oddziaływania na środowisko i projekt techniczny będziemy mieli gotowy do połowy przyszłego roku. GTC działa na własny koszt i odpowiedzialność.

Nieoficjalnie ludzie związani z GDDKiA i ministerstwem twierdzą, że o ewentualnym wykupie raportu od GTC nie ma mowy. Nasi rozmówcy, proszący o zachowanie anonimowości, określają działania konsorcjum jako "czysto propagandowe".

GTC buduje w tej chwili pierwszy, 90-kilometrowy, odcinek autostrady z Rusocina pod Gdańskiem do Nowych Marz. Ma być oddany za dwa lata.