Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast w skarpetę. Felieton Ryszarda M. Perczaka

Ryszard M. Perczak
fot. archiwum
fot. archiwum
Jeszcze kilka lat temu stare samochody interesowały co najwyżej niewielkie grono hobbystów lub tych, których nie było stać na nowe auto. Dziś chcą je mieć w swoich garażach także Ci, którzy o takich samochodach wiedzą jeszcze wprawdzie niewiele, ale mają za to duże pieniądze.

Niech za dowód tej tezy posłuży ostatnia aukcja klasyków, jaka odbyła się w podwarszawskim Rozalinie. Przez kilka godzin w tamtejszym pałacu i otaczającym go parku było naprawdę światowo. Wszędzie pachniało nie tylko majową zielenią, ale przede wszystkim markowymi perfumami i cygarami. Czuć było także zapach spalin. Mówiono półgłosem, wszak duże pieniądze nie lubią hałasu.

O tym kto pojawił się na rozalińskiej licytacji najlepiej świadczył parking dla gości. Wśród kilkudziesięciu maszyn znalazło się kilka Porsche, były także Bentley, bodaj dwa Ferrari i Lamborghini. Wszystkich przyćmiło jednak dwóch dżentelmenów przybyłych do Rozalina śmigłowcami. Znawca przedmiotu wycenił każdy z nich na przynajmniej milion euro.

Na sprzedaż wystawiono kilkanaście youngtimerów. Było parę Porsche 911, Jaguar E-Type, Mercedes SEC i pierwsza generacja Chevroleta Corvette. Całość uzupełniały dwie Lancie i niespełna 50-letni mały „Fiacik” 500. Kelnerzy podawali wodę z cytryną i czuło się nastrój święta.

Sama aukcja miała dość letnią temperaturę. Licytowano ostrożnie, jakby w obawie, że można przepłacić. Towarzystwo ożywiło się jedynie, gdy przed oblicze prowadzącego wepchnięto pięknie odrestaurowaną białą „pięćsetkę”. Maluch poszedł za 75 tys. złotych, choć specjaliści szacowali jego wartość na 85-100 tys. złotych. Kiedyś taki samochodzik miałoby się za garść dolarów.

Była to już druga licytacja zorganizowana przez Ardor Auction, która podjęła się ambitnego zadania ucywilizowania obrotu motoryzacyjnymi zabytkami. Mimo paru drobnych potknięć, robi to profesjonalnie i pewnie wnet naprawdę będzie także u nas tak, jak to jest na aukcjach w Paryżu czy Essen.

Obserwując to spotkanie można by odnieść wrażenie, że kupowanie zabytkowych aut dla niektórych jest najzwyklejszą lokatą pieniędzy i po prostu snobizmem. Od razu dodam, że nie ma ani w jednym ani drugim nic zdrożnego. Skoro ma się już wszystkie Kossaki, porcelanę i drogi wóz współczesny to do pełni szczęścia przydają się jeszcze tylko herb, który też da się załatwić i właśnie klasyk w garażu. Pochwalam w całej rozciągłości tę nową modę, która miejmy nadzieję potrwa trochę dłużej niż sezon.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty