
Mówią na niego “Dziadek”, bo ma swój wiek i dostojność, ale na trasie spisuje się całkiem raźnie. - Od dnia zakupu robiliśmy tylko pompę - dodaje Piotr Kamiński, który z wprawą uruchamia zabytkowy pojazd.
Gdy auto jest zimne trzeba podkręcić gaz w dwóch miejscach, włączyć ssanie, kluczyk na “on” i uruchomić rozrusznik, który znajduje się pod prawym… butem.
- Kwestia wprawy, ale trzeba trenować, aby nie zapomnieć tych wszystkich czynności - żartuje Piotr Kamiński, który traktuje “Dziadka“ z należytym szacunkiem. Nie mniej uznania dla auta wykazuje żona Anna. - Ta wersja produkowana była dla kobiet, stąd też żółty lakier - dodaje ze znawstwem.