Na warszawskiej Trasie Łazienkowskiej w nocy z soboty na niedzielę 14/15 września, kierujący pod wpływem alkoholu 26-letni Łukasz Ż. staranował prawidłowo jadący samochód. W wyniku zdarzenia jedna osoba zginęła, a kilka innych zostało poważnie rannych. Kierowca uciekł do Niemiec, gdzie został aresztowany.
"Przyjęliśmy, że możliwe jest postawienie zarzutu spowodowania wypadku w ruchu lądowym, w wyniku którego śmierć poniosła jedna osoba, a inne doznały ciężkich obrażeń ciała, połączonego z ucieczką z miejsca wypadku i naruszeniem zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych" – powiedział PAP.PL Piotr Skiba, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Według prokuratury za te czyny Łukaszowi Ż. może grozić kara do 12 lat pozbawienia wolności. Prokuratura analizuje również możliwość rozszerzenia zarzutów o popełnienie przestępstwa w warunkach recydywy, co umożliwia dodatkowo wymierzenie kary do 18 lat pozbawienia wolności. Bezpośrednio po wypadku Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało m.in. rozważenie wprowadzenia do kodeksu karnego nowego przestępstwa "zabójstwa drogowego". Pomysł ten spotkał się jednak z krytyką środowisk prawniczych, które wskazują na chaos w prawie, jaki taka zmiana mogłaby wprowadzić.
"Wedle Kodeksu karnego zbrodnia może być popełniona wyłącznie umyślnie. Tego typu zmiany wprowadziłyby więc zamieszanie w całym Kodeksie karnym. Pytanie, czy tego chcemy? Zmiana definicji dla jednego przypisu, powoduje kolosalne zmiany w całym Kodeksie karnym, a niewiele na tym zyskujemy" - ocenił Piotr Kładoczny, dyrektor departamentu prawnego Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Z tym stwierdzeniem zgodziła się profesorka Monika Płatek z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, według której proponowana zmiana nie będzie miała również istotnego wpływu na bezpieczeństwo na polskich drogach.
ZOBACZ TAKŻE: Używany samochód z kratką. Mechanicy i flotowcy doradzają, czy warto je kupować
"Śmiertelne wypadki drogowe są czymś innym niż jazda w sposób, w którym musimy uważać i liczyć się z tym, że łamanie przepisów, nasz stan, zmęczenie czy bycie pod wpływem środków odurzających, w tym jazda pod wpływem alkoholu, może doprowadzić do tego, że kogoś zabijemy. (...) W ostatnim okresie nie zrobiliśmy nic poza zaostrzeniem odpowiedzialności. Jak widać, nie przyczyniło się to do zmniejszenia liczby trupów na drogach. Jeżeli ta ustawa nie będzie zawierała bardzo wyraźnego zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych, to wszystko okaże się raczej działaniem propagandowym, a nie dbającym o ludzkie życie" - podkreśliła Monika Płatek.
Zdaniem prawniczki, aby zapobiegać wypadkom, należy przede wszystkim zapobiegać. "Prawo karne jest na końcu, częściej szkodzi niż pomaga. Więc nie liczmy na to, że samo wprowadzenie zabójstwa drogowego zmniejszy nam ilość wypadków ze skutkiem śmiertelnym na drodze, potrzeba dodatkowo i przede wszystkim innych działań" - podkreśliła.
Źródło:
Polski przemysł motoryzacyjny, szanse i zagrożenia - debata
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?