W latach 60. życie było takie proste. Wyrwać się z dusznej krainy płatków owsianych i wieczornego kanapowania przed telewizorem. Dosiąść wielkiej, narowistej maszyny, która na jednym końcu miała osiem pijanych wysokooktanową benzyną cylindrów, a na drugim dwie rury bekające błękitnym dymem.

"Muscle cars" były szorstkie i wymagające. Ford Mustang, Dodge Charger, Plymouth Barracuda czy Pontiac GTO nawet uładzone automatyczną skrzynią biegów wciąż czekały na tego, kto je okiełzna. Chętnych nie brakowało, ale pechowcy,

którzy dawali się zrzucić z siodła na ostrym zakręcie psuli wyniki towarzystw ubezpieczeniowych.
Cena, jaką przychodziło płacić za polisę, jeszcze nim dotknąłeś trójramiennej, sportowej kierownicy rosła. W końcu wtrącił się Biały Dom. Obostrzenia dotyczące bezpieczeństwa i czystości spalin chwyciły niepokorne auta na lasso. Śmiertelny cios zadali Arabowie swoim embargiem naftowym. Ograniczenie prędkości do 55 mil na godzinę wbiło żółtą tablicę nad mogiłą ostatniego "muskularnego" samochodu.

Lecz jego duch unosił się w powietrzu drgającym nad spieczonym asfaltem. Od czas do czasu wstępował w smętne, komputerowo projektowane auta. Na tle kroplówką karmionych, anemicznych Mustangów, Camaro i Firebirdów wyróżniał się Buick GNX utrzymany w stylu krążownika Lorda

Vadera. Chyba jedyne auto lat 80., które można bez zażenowania zaparkować obok Vipera.
Twórcy Dodge’a Vipera na nowo wywołali starą kliszę. Przypomnieli, że kierowcy wierzą samochodom, które mają duszę. Wrócił słodki Ford Thunderbird, pojawił się łobuzerski PT Crusier. Potem przyszła pora ostrzejszych typów.
A w naszych czasach? Chrysler 300, Dodge Magnum, a także wchodzące właśnie na rynki Ford Mustang i Dodge Charger mocno wspierają się czterema kołami o jezdnię. Z gładkich płaszczyzn karoserii Magnum i "trzysetki" emanuje napięcie i siła.

Małe, wąskie okna i wielkie, łapczywe wloty powietrza nadają obu autom awanturniczy sznyt hot-roda. Ford Mustang, zupełnie jak jego przodek sprzed czterdziestu lat, omiata drogę zawadiackim spojrzeniem reflektorów zerkających spod wysuniętej pokrywy silnika.
Także Dodge Charger ma geny swoich imienników z ery hipisowskiej. Dziedziczy po nich duży

muskuł na tylnym błotniku i dach, który łukiem wbija się w pokrywę bagażnika. Lecz na tym podobieństwa się kończą.
Umięśnione samochody XXI wieku, z wyjątkiem Mustanga mają nie dwoje, ale czworo drzwi. Magnum ma, o zgrozo nadwozie typu kombi! Nie może być mowy, aby pasażerowie tylnych siedzeń zawadzali głowami o sufit. Wnętrza są

wygodne i uporządkowane. Oprócz silników V8 są do wyboru sześciocylindrowce. Zamiast basowego bulgotania wydają z siebie ciche pomruki. Ich pragnienie zaspokaja zwykła benzyna bezołowiowa i to raczej w małych ilościach. Lekkomyślnym wybrykom zapobiegają systemy ABS, ASR, ESP, których zwykle nie można wyłączyć. Komplet poduszek

powietrznych chroni jadących, a w Dodge’u i Chryslerze jest urządzenie ułatwiające montaż fotelika dla dziecka.
W tych samochodach najważniejszy jest ów "mięsień" między uszami. Są silne rozsądkiem. W końcu nawet

Schwarzenegger, który w 1967 roku zdobył tytuł Mr. Universum, a potem notorycznie rozkwaszał pięścią cudze facjaty, raz jako Terminator, innym razem Predator wbił bicepsy w garnitur i został gubernatorem Kalifornii.

NOWY ODCINEK OBWODNICY WSCHODNIEJ_
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?