World of Wheels 2018. Wystawa oldtimerów po amerykańsku

Olga Malone
World of Wheels 2018 Na początku roku w trzech stanach USA: Tennessee, Alabamie i Luizjanie, odbyła się coroczna wystawa oldtimerów World of Wheels (w wolnym tłumaczeniu: Świat Kół). To jeden z głównych zlotów samochodowych organizowanych we współpracy z ISCA (International Show Car Association) – oficjalnym stowarzyszeniem, które nadzoruje zloty i pokazy samochodowe w Stanach Zjednoczonych.Fot. Jayson Malone
World of Wheels 2018 Na początku roku w trzech stanach USA: Tennessee, Alabamie i Luizjanie, odbyła się coroczna wystawa oldtimerów World of Wheels (w wolnym tłumaczeniu: Świat Kół). To jeden z głównych zlotów samochodowych organizowanych we współpracy z ISCA (International Show Car Association) – oficjalnym stowarzyszeniem, które nadzoruje zloty i pokazy samochodowe w Stanach Zjednoczonych.Fot. Jayson Malone
Na początku każdego roku w trzech stanach USA: Tennessee, Alabamie i Luizjanie, odbywa się coroczna wystawa oldtimerów World of Wheels (w wolnym tłumaczeniu: Świat Kół). To jeden z głównych zlotów samochodowych organizowanych we współpracy z ISCA (International Show Car Association) – oficjalnym stowarzyszeniem, które nadzoruje zloty i pokazy samochodowe w Stanach Zjednoczonych.

W tym roku 43. edycja zlotu w Shreveport w stanie Luizjana odbyła się 5, 6 i 7 stycznia i zgromadziła ponad 10 tys. zwiedzających. Wstęp kosztował 14 dolarów od osoby. Podczas trzydniowego wydarzenia można było obejrzeć ponad 200 klasycznych samochodów, pikapów i motocykli, zarówno oryginalnych, jak i po tuningu, a także hot rody i amerykańskie muscle cars. Organizator wystawy w Shreveport, pasjonat starych samochodów David Gunn, przyznał, że to jedno z jego ulubionych wydarzeń w roku, przyciągające motomaniaków z całego południa USA. Oprócz Luizjany w sezonie 2017/2018 podobne pokazy odbędą się jeszcze w dziesięciu innych stanach USA.

Królowa lawety

„Trailer queen” to wyrażenie dobrze znane każdemu, kto uczestniczy w zlotach. Jeep Compton z Lufkin w Teksasie, właściciel Forda Fairlane 500 Sports Coupé z 1964 r., grzecznie puka się w głowę, kiedy pytam, czy czasem jeździ swoim oldtimerem. „Nawet najkrótsza przejażdżka dookoła expo mogłaby kosztować w tysiącach. Wyczyszczenie i doprowadzenie samochodu z powrotem do standardu pokazowego ISCA zajęłoby ponad miesiąc”. Jeep przewozi swój samochód na pokazy w szczelnie zamkniętej przyczepie – nie chce nawet myśleć, co spotkanie z teksańską autostradą mogłoby zrobić jego pojazdowi. Trudno się dziwić. Jego Ford jest wart ponad 150 tys. dol. W Stanach Zjednoczonych można znaleźć mniej niż sto takich samochodów, a Jeep twierdzi, że jego jest jednym z najlepiej odrestaurowanych modeli w całym kraju. „Jest jak wyjęty prosto z salonu samochodowego z lat 60.” – zapewnia właściciel.

Dla Jeepa pokazy samochodów to biznes, którym zajmuje się od 17 lat. Na początku kariery podróżował ze swoimi autami po całych Stanach Zjednoczonych, biorąc udział nawet w 11 pokazach rocznie. Teraz ograniczył podróżowanie i bierze udział tylko w strategicznych zlotach – takich, gdzie szanse zgarnięcia głównej nagrody, wartej nawet 10 tys. dol., są największe. Cztery zwycięstwa w lokalnych pokazach gwarantują kwalifikację do finału ISCA, który odbywa się w marcu w Chicago, gdzie do rozdania jest ponad 250 tys. dol.

Zobacz także: Opel Insignia w naszym teście 

Jeep stawia na dobrą prezentację – ustawienie podium zajmuje mu dwie i pół godziny, ale jest warte wysiłku. „Właściciele, którzy nie zwracają uwagi na prezentację, rzadko wygrywają. Liczą się lustra, doświetlenie i cała otoczka. Oczywiście najważniejszy jest samochód, ale dobra prezentacja to duży plus dla sędziów”. Jeśli chodzi o jego czerwonego Forda Fairlane, Jeep jest spokojny: „Czuję, że główną nagrodę mam w kieszeni”.

Rodzinne tradycje

Carey Warren ze wschodniego Teksasu podchodzi do zlotów nieco inaczej. Dla niego jest to głównie rodzinna tradycja, a także sposób na podtrzymanie pamięci o ojcu, który wiele lat temu zabrał Careya na jego pierwszy zlot. „Ojciec zabrał mnie na zlot oldtimerów w Dallas, kiedy miałem dziewięć lat. Od tego czasu razem rozwijaliśmy pasję do samochodów. Pierwszy raz wystawiłem samochód na pokaz w 1996 r. To było niesamowite przeżycie” – wspomina Warren.

Gdy ojciec Careya zmarł dwa lata temu, ten postanowił odnowić Chevroleta C10 z 1972 r. ku jego pamięci. Praca nad samochodem zajęła mu dwa lata, a wewnątrz umieścił dedykację dla ojca. W przeciwieństwie do Jeepa Carey uwielbia jeździć swoim autem. Ma w nim wszystkie udogodnienia: klimatyzację, poduszki powietrzne, elektroniczne siedzenia itp. Samochód nazwał „Tang” – od popularnego w latach 90. amerykańskiego napoju pomarańczowego.

Także Brian Gantley, właściciel Pontiaca GTO z 1967 r., traktuje zloty jak rodzinną tradycję. Miłością do samochodów zaraził się od matki, która uwielbiała hot rody. Teraz, wraz z bratem, zajmuje się odrestaurowywaniem starych aut – obecnie ma ich aż 15. Pontiaca znalazł półtora roku temu i zdecydował, że odnowi go zgodnie z tradycjami epoki, z której pochodzi. Podrasował jedynie silnik, windując fabryczne 380 KM do niebagatelnego poziomu 580 KM. Brian pracuje również nad renowacją Rolls-Royce'a z lat 40.

[page_break]

Diabeł tkwi w szczegółach

Matt Clark z League City w Teksasie jest właścicielem Plymoutha Barracudy z 1965 r. – jedynego takiego modelu na zlocie. Samochód kupił pięć lat temu, a prace nad renowacją zajęły mu ponad dwa lata. „Chciałem, żeby auto wyglądało jak z lat 60. – przynajmniej dla niewprawnego oka. Niektóre elementy się nie zgadzają – koła są z modelu z lat 70., ale np. błotniki są już takie, jak trzeba” – wylicza Clark. Samochód jest oryginalny w 70 proc., ale właściciel wprowadził modyfikacje pozwalające na wyższe osiągi. Matt wymienił silnik w samochodzie z tego oryginalnego – 4.5 L Commando z czterogardzielowym gaźnikiem V8 – na Mopar 360 Magnum Block z zestawem zwiększającym pojemność do 6,6 l. Dodał również robiony na zamówienie układ wydechowy Boomtube. Taki sam jak używany w wyścigówkach NASCAR, dający moc 473 koni mechanicznych. Jego 'Cuda ma wyjątkowe nadwozie z największą szybą tylną zamontowaną w samochodzie osobowym (1,3 m3).

Matt zna historię Barracudy jak nikt inny. Kiedy w 1964 r. Ford rozpoczął produkcję Mustanga, Plymouth, należący do koncernu Chrysler, postanowił stworzyć samochód, który mógłby się z nim mierzyć. I tak w połowie 1964 r. powstał Valiant Barracuda, pierwszy tzw. pony car, którego nazwę zmieniono na Barracuda w 1965 r. W sumie Plymouth wyprodukował 60 tys. takich samochodów, z czego jedynie sześć tysięcy posiadało jednostkę silnikową V8. Tylko 25 aut wyprodukowano w kolorze złotym – dlatego pojazd Matta należy do jednych z najrzadszych Barracud na świecie.

Ciągłe wyzwania

Reggie Collier wystawił w Shreveport trzy samochody: Forda i Chevroleta Pick-upa z 1956 r., a także Forda Convertible z 1948 r. W sumie Reggie ma aż dziesięć aut. Odnowienie Chevroleta Pick-upa zajęło mu osiem miesięcy i kosztowało go 85 tys. dol.  Samochód jest oryginalny w 85 proc., z silnikiem Twin Turbo 383 Stroker o mocy 950 koni mechanicznych. Przebieg to symboliczne 1100 mil, czyli zaledwie 1770 km.

Odnowienie Forda, równolatka Chevroleta, zajęło mu kilka miesięcy, kosztowało 70 tys. dol. i dozę wyobraźni. Zbiornik paliwa znajduje się pod paką, a żeby się do niego dostać, Reggie zainstalował elektronicznie podnoszone drewniane panele. Dodał również światła LED nad i pod paką. Cofnięte tylne reflektory dodają autu uroku.  Carey Warren nie chce myśleć o tym, ile pieniędzy wydał, odnawiając „Tanga”, ale wie, że ta branża to ciągłe wyzwania. On sam spędza każdy wolny moment, dopieszczając swojego Chevroleta. W zeszłym tygodniu zbudował roletę na pakę, specjalnie na zlot w Shreveport. „Na następny zlot też pewnie coś wymyślę. Praca nad oldtimerem nigdy się nie kończy” – puentuje Warren.

Hot rod

World of Wheels 2018 Na początku roku w trzech stanach USA: Tennessee, Alabamie i Luizjanie, odbyła się coroczna wystawa oldtimerów World of Wheels (w
World of Wheels 2018

Na początku roku w trzech stanach USA: Tennessee, Alabamie i Luizjanie, odbyła się coroczna wystawa oldtimerów World of Wheels (w wolnym tłumaczeniu: Świat Kół). To jeden z głównych zlotów samochodowych organizowanych we współpracy z ISCA (International Show Car Association) – oficjalnym stowarzyszeniem, które nadzoruje zloty i pokazy samochodowe w Stanach Zjednoczonych.

Fot. Jayson Malone

Na zlocie można było obejrzeć prawdziwe amerykańskie hot rody, czyli auta zmodyfikowane przez właścicieli lub zbudowane przez wyspecjalizowane firmy. Działania nazywane z angielskiego custom built zakładają daleko idące modyfikacje klasycznego auta. Jednym z priorytetów jest redukcja masy, zazwyczaj przez usunięcie dachu, maski, zderzaków, przedniej szyby i błotników.  Dokonuje się także wymiany bądź tuningu silnika w celu uzyskania większych mocy. Trakcję poprawia się poprzez obniżanie i utwardzanie zawieszenia oraz montaż szerszego ogumienia. Fabryczną kolorystykę auta zmienia się na bardziej wyróżniające się kolory. Hot rod pochodzi bezpośrednio od zwrotu hot roadster używanego w latach 50. i 60. jako uwłaczające określenie samochodu, który nie pasuje do innych.  Wiele przeróbek przeszedł rubinowy Ford Super Roadster z 1933 r. należący do Sama i Bonnie Lynn z Gallatin w Teksasie. Dzięki wprowadzonym modyfikacjom ten zabytkowy Ford ma moc ponad 400 KM – tylko nieco ustępującą Corvetcie z 2016 r. przy wadze o pół tony niższej.

Pony Car

Mianem „pony car” określa się niewielkie, jak na amerykańskie realia, samochody z równie kompaktowymi silnikami (często V6) o  stylistyce ze sportowymi akcentami. Pony car wyróżniał się też korzystną ceną zakupu i niskimi kosztami eksploatacji. Oficjalnie za pierwszego pony car uważa się Forda Mustanga – jest to jednak błędem. Tytuł ten należy się Plymouthowi Barracudzie, który zadebiutował dwa tygodnie przed Mustangiem.

Dane techniczne w USA

Dla mieszkańców USA nie do pomyślenia jest rzeczywistość wyrażona w jednostkach innych niż cale, stopy, funty, mile i galony. Z kolei dla Europejczyków, na co dzień używających systemu metrycznego czy wybranych jednostek z układu SI, trudne jest nawet zgrubne przeliczanie parametrów samochodu z amerykańskim rodowodem. Konia z rzędem temu, kto wie, że silnik o pojemności 480 cali sześciennych to nasze 7,5 litra? Albo jest w stanie poprawnie przeliczyć stosowane za oceanem funtostopy na niutonometry? Tamtejsze 320 lb-ft to nasze 433 Nm. Okazuje się nawet, że koń mechaniczny koniowi nie równy. Tamtejsze 100 HP to nasze 101,39 KM, gdyż amerykańskie konie mechaniczne przelicza się na 1,34 kW, a nie na 1,36 kW jak te europejskie. Zużycie paliwa wyrażane jest w mpg, czyli milach na galon. Tamtejsze 25 mpg to odpowiednik naszego 9,4 l / 100 km. Jakby tego było mało, aktualnie obowiązujący amerykański cykl pomiarowy ma założenia, które sprzyjają prezentowaniu wyników bliższych rzeczywistym. Najmniej problemów przysparzają jednostki prędkości. Tamtejsze 100 mil/h to nasze 160 km/h. Od lat stosowaną praktyką jest podwójne skalowanie prędkościomierzy. Chociażby na wypadek, gdyby mieszkaniec USA postanowił się wybrać na wycieczkę do Kanady, gdzie limity prędkości są ustalane w km/h.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty