Wciąż przybywa nowych samochodów. Dosłownie nowych, gdyż dopiero w lutym ubiegłego roku zezwolono w Wietnamie na import używanych. Popularny jest Hyundai, Nissan, Toyota.
Lubiane są samochody rodzinne, a przynajmniej obszerne wewnątrz - modele zupełnie nieznane u nas, kombinacja minivana i terenówki. Mają więcej niż pięć miejsc, więc pobierany jest od nich niższy podatek. Sedany uchodzą za eleganckie. Wysoko ceniony jest Mercedes, ale na kupno
importowanego samochodu mogą sobie pozwolić tylko bardzo dobrze zarabiający.
Piramidalne cło - sięgające 90% wartości auta (!) i 50-procentowy podatek skutecznie powstrzymują pozostałych. Wietnam należy pod tym względem do najdroższych w regionie, a traktowane ulgowo przez fiskusa miejscowe montownie (typowe niegdyś i u nas firmy joint-ventures) nie polepszają sytuacji.
Pewnie dlatego inaczej niż Polacy w okresie przemian, Wietnamczycy wolą inwestować w nieruchomości drożejące omal z dnia na dzień, a nie cztery kółka. Może się to zmienić pod wpływem importu taniutkich, kosztujących około 5 tys. dolarów aut chińskich.
Ponadto rząd zapowiada obniżkę cła o połowę w ciągu pięciu lat. Na razie jeden samochód przypada na 145 mieszkańców. Po ulicach dwuipółmilionowej stołecznej aglomeracji jeździ 152 tys. aut i 1,6 mln jednośladów.
Na co dzień motorower jest zresztą wygodniejszy. Ulice są zatłoczone, miejscami ciasne, nie ma zbyt wielu miejsc do parkowania. Domy rosną
wzwyż i w głąb nie wszerz. Są wąskie, jak staromiejskie kamieniczki, czasem ekstremalnie wąskie.
Każdy chce mieć miejsce przy ulicy, żeby na dole otworzyć interes. Sklep z ciuchami, elektroniką, lombard, restaurację, kwiaciarnię - cokolwiek. Kilkanaście lat temu stolicę Wietnamu wypełniał zgiełk dzwonków rowerowych - dziś głównie klaksony motorowerów.
Klakson to zresztą podstawowy sposób porozumiewania się w ruchu drogowym. Załatwia używanie kierunkowskazów i spoglądanie w lusterka. Trąbią wszyscy: aby ostrzec, że nadjeżdżają, skręcają, omijają. Podobno prowadząc wystarczy patrzeć przed siebie.
Jeśli przy skręcie zajedziemy komuś drogę zatrąbi, żeby nas w porę powstrzymać. Wszyscy jeżdżą najwyżej 50-60 km/h, ale ruch jest płynny. Komu się spieszy
kluczy slalomem między pozostałymi wciskając się w luki - autobusem i ciężarówką też! Na tej zasadzie zmienia się pas, pokonuje skrzyżowania, przejeżdża ronda i przechodzi przez ulice. Polak się gubi. Osiągnięcie przeciwległego chodnika na drodze bez sygnalizatorów jest wyzwaniem. Lecz miejscowi dobrze sobie radzą.
Na prowincji też nie jeździ się szybko. Tu widuje się jeszcze owoce dawnej współpracy Wietnamu z krajami RWPG: ciężarówki MAZ, GAZ, całkiem sporo enerdowskich wozów IFA. Tutejszym specjałem są czterokołowe
ciągniki ze skrzynią, remontowane i przeładowywane bez końca.
Autobusy miejskie w Hanoi są w swej masie prawdopodobnie nowsze niż w Warszawie. Królują Daewoo, tak na oko ośmiometrowe. W każdym jest konduktor, który sprzedaje bilety, dba o miejsce siedzące dla starszych i odpowiednią wentylację wnętrza.
Klimat Wietnamu opada Europejczyka jak ciepły, wilgotny koc. Pot płynie ciurkiem i nic nigdy nie wysycha na wiór. Lecz Wietnamczycy przy 20
stopniach trzęsą się z zimna, wkładają golfy i kurtki, a dzieciom owijają szyje jedwabnymi szaliczkami.
Zresztą szalik, albo chustka przydaje się żeby zasłonić usta i nos od kurzu i spalin podczas jazdy na skuterze. Jednośladem wozi się wszystko: dziecko, babcię, lustro i szafę.
Wszyscy gdzieś spieszą. Stolica funkcjonuje całą dobę. Zawsze jest gdzie zjeść, posiedzieć, pokrzepić się zieloną herbatą, posłuchać gwaru rozmów. Trudniej pogadać. Nawet mowa Szekspira nie wszędzie się sprawdza.
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?