Uwaga! Dywersja!

Mieczysław Teer
Fot. Robert Kwiatek
Fot. Robert Kwiatek
Wszyscy pamiętamy ogromną burzę, jaką wywołała ustawa o biopaliwach. Ostatecznie została odrzucona.

Promotorzy ustawy widzieli w niej same zyski: ogromną szansę dla polskiego rolnictwa, uproduktywnienie setek tysięcy hektarów odłogów i wzrost liczby miejsc pracy, a także poprawę stanu środowiska oraz wypełnienie zaleceń uijnych dotyczących korzystania z odnawialnych źródeł energii.

 

Przeciwnicy biopaliw wyciągnęli ciężkie działa, zarzucając ustawodawcom właściwie wszystko, co tylko można - a nawet jeszcze więcej. Ustawę atakowano za ciężkie naruszanie praw obywatelskich. Chodziło o pozbawienie konsumenta możliwości wyboru między paliwami produkowanymi z czystej ropy albo z rzepakową dolewką. Twórcom ustawy zarzucano uleganie niedopuszczalnemu lobbingowi i wiele innych nieprawości.

 

A przede wszystkim straszono. Jak do paliw będzie się dodawało biokomponenty, to szlag trafi silniki naszych samochodów!!! - pisali w uczonych opracowaniach najęci eksperci. Wtórowali im niektórzy przedstawiciele zachodnich koncernów samochodowych, ostrzegając na łamach prasy, że jak na stacjach benzynowych pojawią się paliwa z dodatkiem biokomponentów, to cofną

Fot. Robert Kwiatek
Fot. Robert Kwiatek

gwarancję**
na silniki sprzedawanych w Polsce samochodów!

I jakoś nikt się nie zastanowił, że dla straszących realizacja tych gróźb, byłaby eutanazją na własne życzenie, bo żaden klient nie kupiłby takiego auta bez gwarancji i trzeba by natychmiast zwijać interes.

 

Jakiś czas później, jako wątek najzupełniej poboczny orlenowskiej afery, pojawiły się w trakcie przesłuchań w komisji śledczej pytania o wydatki na tzw. czarny pi-ar, jakim miał się zajmować koncern, nieprzygotowany na razie do przejęcia zysków z produkcji biopaliw, ale nikt tematu nie pociągnął...

 

A propaganda okazała się wyjątkowo skuteczna. Większość właścicieli samochodów w Polsce udało się przekonać, że dolewanie ekstraktów z rzepaku do paliw to śmierć silników.

Fot. Dariusz Lisowski
Fot. Dariusz Lisowski

 

I oto przeczytaliśmy w prasie ogłoszenie, że "niemiecka solidna firma poszukuje poważnego polskiego partnera", z którym chce wspólnie wybudować w Polsce biorafinerię, gdzie będą produkowane z rzepaku komponenty do biodiesla. Z przeznaczeniem produkcji na rynki zachodnie!

 

Taki eksport to po prostu działalność dywersyjna, albo inaczej mówiąc motoryzacyjny terroryzm. Przecież nieszczęsne silniki owych zachodnich aut w krótkich abcugach trafią na złom! Szlag je trafi już po paru tankowaniach!

 

Przypomnujmy tylko, że słowo "szlag" jest pożyczką z języka niemieckiego, którą teraz szykujemy się oddać z nawiązką.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty