Urodzony zwycięzca

Redakcja
Czesław Lang jest współczesnym Midasem. Nie ma natury rentiera. Po latach spędzonych na szosie został importerem, restauratorem, rolnikiem i hodowcą. Fot. Archiwum
Czesław Lang jest współczesnym Midasem. Nie ma natury rentiera. Po latach spędzonych na szosie został importerem, restauratorem, rolnikiem i hodowcą. Fot. Archiwum
Czesław Lang jest współczesnym Midasem. Nie ma natury rentiera. Po latach spędzonych na szosie został importerem, restauratorem, rolnikiem i hodowcą.

Czesław Lang jest współczesnym Midasem. Nie ma natury rentiera. Po latach spędzonych na szosie został importerem, restauratorem, rolnikiem i hodowcą.

Przestał Panu wystarczać Tour de Pologne? Podobno w swojej 180-hektarowej posiadłości ma Pan małą stadninę koni. Mało Panu obowiązków czy pieniędzy?

Nie lubię siedzieć z założonymi rękami. Dlatego oprócz tego wszystkiego hoduję owce, produkuję chleb orkiszowy, a planuję ustawienie turbin wiatrowych.

Wierzy Pan w ekologię?Fot. Czesław Lang

Ekologia jest modna, a ja kocham naturę i wieś. Pieniądze są ważne, ale nie na tyle, żeby wszystko przesłaniały. Cieszę się, że udało mi się połączyć pasję z biznesem, ale to ona jest w tej parze ważniejsza. Człowiek może być wysportowany, inteligentny, ale bez tego czegoś jest pusty. Poza tym mężczyzna z pasją działa na kobiety.

A Pan działa?

Jestem monogamistą.

Rozwiedzionym monogamistą…

Prawie. Żona od lat mieszka we Włoszech, ja w Polsce. Niedawno doszliśmy do wniosku, że taki związek na odległość nie ma sensu.

Co pcha Pana na rower?

To jest jak narkotyk: prędkość, wiatr we włosach i piękne widoki. W moim gabinecie zawsze stoi rower gotowy do drogi. Jak się chce poszaleć, trzeba. Górski rower jest jak samochód terenowy, rower szosowy – jak Ferrari. Na Giro d’Italia, Tour de France czy nawet w Tour de Pologne jeździ się stówą. W górach trudniej jest zjechać, niż wjechać. Peleton pędzi w dół na wąziutkich oponach. Tłok, wszyscy siedzą sobie na kołach i wszystkich rozpiera ambicja. Z boku przepaść, bo jeździ się drogami drugiej, trzeciej kategorii. Ty z oczami pełnymi łez od wiatru nie widzisz końca zakrętu, ale pędzisz na złamanie karku. Adrenalina skacze. Broń cię Bóg wtedy hamować, bo jeśli się nie wywrócisz, to wszyscy cię… skrzyczą.

Podobno w czasie startów w Giro nauczył Pan Włochów kilku niecenzuralnych słów po polsku.

Od razu tam nauczył. Pod koniec lat 80. do zawodowego peletonu trafiały dwie, trzy osoby rocznie. Jak dziś do Formuły 1. Musiałem się w dwa tygodnie nauczyć języka i całkowicie zmienić mentalność. W kolarstwie amatorskim za wynik odpowiada trener, a tu – sportowiec. W zawodowym peletonie przeszedłem przyspieszoną szkołę życia. Nauczyłem się, jak negocjować ze sponsorami i jak odnaleźć swoje miejsce w grupie. Bo kiedy jeździsz w barwach jakiegoś teamu, pracujesz nie na siebie, ale dla zespołu. Dla mnie było to trudne, bo sport amatorski przyzwyczaił mnie do zwyciężania. Ja uczyłem się od Włochów, a oni ode mnie (śmiech).

Krążą legendy, że był Pan szarą eminencją peletonu.

Kiedy dołączył do mnie Lech Piasecki, nie było na nas mocnych. Kontrolując wszystkie ucieczki, wypracowaliśmy sobie pozycję. Faktycznie, kolarze przyjeżdżali do mnie i prosili o pozwolenie wygrania lotnej premii w miasteczku, z którego pochodzą. Ale żebym od razu był szarą eminencją?

Jako zawodnik zetknął się Pan z dopingiem?

Śmieję się, że gdyby z pierwszej dwudziestki moich niegdysiejszych rywali wykreślić tych, którzy po latach przyznali się do zażywania, byłbym nie szesnasty, ale szósty w światowym rankingu.

A Pan brał?

Nigdy.

Na pewno? A pamięta Pan jeden ze swoich pierwszych wyścigów?

Byłem wtedy tak przejęty tym, co działo się na szosie, że zapomniałem o jedzeniu. Gdybym nie zrobił sobie wtedy na polu przerwy, zemdlałbym po drodze. Ale to nie był plon pracy chemików, tylko rolników. Po prostu zjadłem brukiew. Ale bez żadnych chemicznych domieszek i modyfikacji genetycznych, więc to się nie liczy (śmiech).

Rozmawiał: Hubert Musiał

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty