Ubezpieczenia. W pogoni za wiedzą, czyli detektywi w służbie ubezpieczycieli

Wiesław Marnic
Fot. Pixabay.com
Fot. Pixabay.com
Czy towarzystwa ubezpieczeniowe są narażone na zakusy naciągaczy? Nikt co do tego nie ma wątpliwości. Rokrocznie Polska Izba Ubezpieczeń publikuje raport o przestępstwach w jej sferze działalności.

Według tego dokumentu łupem oszustów pada nawet do kilkaset milionów złotych rocznie. Nie można więc twierdzić, iż sprawa ta nie ma społecznego znaczenia, lub też jest mało istotna. A jednak ubezpieczyciele nie chcą o niej rozmawiać. Wyjaśnień udzielają bardziej niż oględnie, żeby nie powiedzieć wręcz niechętnie. Próbowałem zasięgnąć języka w  towarzystwach ubezpieczeniowych i ich organizacjach. Praktycznie bez rezultatu. W zadawanych pytaniach było więcej faktów niż w otrzymanych odpowiedziach. Stosowano wszelkie sztuczki unikowe, oczywiście na czele z koronawirusem. Dotarłem jednak do osoby, która na zlecenie zajmuje się prześwietlaniem przypadków ubezpieczeniowych, które wydają się powiedzmy łagodnie „niejasne”.

Mój rozmówca zgodził się na spotkanie niechętnie i zażądał zagwarantowania mu anonimowości. Za strzegł też, że gdyby co, to on się spotkania i naszej rozmowy po prostu wyprze. I to nie tylko dlatego, że w jego budżecie zlecenia ubezpieczeniowe nie tyle stanowią dodatek do emerytury, co jego lwią część. Nie ma też zamiaru łamać prawa, bo jako były jego obrońca żywi do tegoż szacunek.  Tu zacytował fragment ustawy o działalności ubezpieczeniowej z dnia 11 października 2015 roku, która stanowi „Zakład Ubezpieczeniowy i osoby w nim zatrudnione, lub osoby za pomocą których zakład ubezpieczeń wykonuje czynności ubezpieczeniowe, są zobowiązane do zachowania tajemnicy dotyczącej poszczególnych  umów ubezpieczenia…”.

A więc Pan jest, a jakoby Pana nie było?   

Tak. Bowiem ubezpieczyciel jest zobowiązany do wyjaśnienia nawet najbardziej skomplikowanej sytuacji siłami własnymi, z zachowaniem prawnego zobowiązania do tajemnicy.

Urzędnik pracujący w towarzystwie ubezpieczeniowym ma stać się śledczym?

O to mniej więcej chodzi.  Jednak zastrzegam, nie trzeba być profesjonalnym śledczym, by logicznie myśląc i kojarząc fakty dojść prawdy. Potem tylko pozostaje zawiadomić organy ścigania o popełnionym przestępstwie.

Łatwo się mówi, trudniej jednak tego dokonać.

Tym bardziej, że oszukujący nie ma powodów, by się przyznać, a sprawy bywają nadzwyczaj skomplikowane i trudne do udowodnienia. A często dotyczą one naprawdę wielkich sum dochodzonych od ubezpieczycieli.

I wtedy dostaje Pan zlecenie, ale przecież detektywów obowiązuje ustawa o ich usługach z 6 lipca 2001, że nie wspomnę o tajemnicy ubezpieczenia.

Dlatego Firmy Ubezpieczeniowe nie chcą o tym rozmawiać. Zgodnie ze starym przysłowiem ciszej jedziesz to dalej dojedziesz, z tym, że w danym przypadku chodzi o pieniądze.

Pan też do naszego spotkania się nie palił...

No pewnie, bo żeby się czegoś dowiedzieć trzeba stosować przeróżne chwyty. Zaznaczam nie chodzi o przestępstwa, ale o metody, to swoista socjotechnika. Nikt nie jest szczęśliwy jak rozmawia ze śledczym, nawet gdy jest niewinny, a pytający to tylko detektyw. Moje doświadczenie pozwala dostrzec czy mój rozmówca ma coś na sumieniu i „kręci”.

Jednak sama orientacja nie wystarczy.

To prawda, ale wówczas staram się odnaleźć świadków i dowody. Nie jestem zadufkiem, ale nie miałem przypadku, by oszust nie „pękł”.

Porozmawiajmy o konkretach, jakie oszustwa są najbardziej popularne?

Zależy od dziedziny ubezpieczeń, każda ma swoje specjalności.

Najbliższe są mi te dotyczące ubezpieczeń komunikacyjnych.

Szeroka dziedzina, choć raczej „detaliczna”. Najpopularniejsze jest powiększanie skutków nawet niewielkich zdarzeń drogowych. Zamiast wydawać pieniądze na remont auta dodaje się uszkodzeń.

Jak to dodaje?

Zwyczajnie młotkiem czy czymkolwiek. Było mało, a jest dużo. Stłuczka dotyczyła jednego miejsca, a na skutek „retuszu” do naprawy jest znacznie więcej. Zarysowany został róg zderzaka, a po poprawkach trzeba remontować cały bok auta. Oddzielna dziedzina to działania zorganizowane, których uczestnicy specjalizują się w fingowaniu stłuczek. Można też wypadek sprowokować. Ten rodzaj działania jest szczególnie popularny na wielkich parkingach. Zainteresowani tak manewrują swoimi pojazdami byśmy w nich uderzyli. Stają,  cofają i tylko czekają by im przydzwonić. I to wcale nie mocno. Poważniejsze uszkodzenia powstają dopiero w papierach skierowanych do ubezpieczyciela. Często nawet nie wiemy, że sfinansowaliśmy komuś remont auta, za który zapłacono z naszego konta.

I tak bywa często?

Nie spotkał się Pan z przypadkiem, że jakiś kierujący nagle przed Panem zahamował bez wyraźnego powodu, czy pieszy wprost się rzucił pod koła? Takich przypadków jest wiele, a w dodatku trudno jest udowodnić, że nie wydarzyły się na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. A jeżeli nie powodują dużych kosztów, to nikt się nimi nie interesuje. Do tego dochodzą jeszcze „spółki z ograniczoną odpowiedzialnością”. One najczęściej działają w obszarze autocasco. Jest rzekoma kolizja, są świadkowie i jest nawet warsztat naprawiający szkody. A zyskiem obie strony dzielą się sprawiedliwie. Współpraca popłaca. A porozumienie buduje, choć bywa nieuczciwe.

O jakim porozumieniu Pan mówi?

Bywa, że złożone zostaje zawiadomienie o kradzieży auta, a tymczasem zostało ono zwyczajnie sprzedane. Obie strony są zadowolone. Cena była atrakcyjna, a „sprzedający” dodatkowo otrzymał „wyrównanie” z kasy ubezpieczeniowej.

Czy wówczas zawiadamia Pan swoich mocodawców, a oni organy ścigania?

Często wystarczy, iż delikwent zrezygnuje z dochodzenia odszkodowania. Reszta już nie należy do mnie.

Jak rozumiem takie sytuacje nie należą do wyjątków?

Tak, jak jest przekręt to go wytopię.

I co z tego skoro oszust pozostaje bezkarny?

Ale nie zostaje nagrodzony. Musi zrezygnować z tego na co liczył i co mu się wydawało łatwe do zdobycia. No i pozostaje w strachu, czy sprawą nie zajmą się organy ścigania.

Czyli wszystko kończy się na strachu?

Dlatego takie przekręty się zdarzają, co więcej nie są potępiane. Społeczeństwo raczej uważa drobnych oszustów ubezpieczeniowych za ludzi zaradnych niż przestępców. Tak jakoś oddzielnie traktujemy okradanie ubezpieczycieli, narzekając jednocześnie na stale rosnące koszty ubezpieczeń.

Ale nie wszystkich...

Rzeczywiście od czasu do czasu wybuchają duże sprawy przestępstw ubezpieczeniowych. To jednak tylko wierzchołek prawdziwej góry. Tymczasem codziennie dzieją się mniejsze lub większe ”przekręciki”, ale o tym nikt nie chce rozmawiać. Sam się Pan o tym przekonał.

Takie życie.
Dziękuję za rozmowę.

 Zobacz także: Tak prezentuje się pickup Forda w nowej wersji

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty