Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tryb awaryjny. Felieton Ryszarda M. Perczaka

Ryszard M. Perczak
Fot. Paweł Relikowski
Fot. Paweł Relikowski
Przygotowywana od lat Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców, znana jako CEPiK, jakoś nie ma u nas szczęścia. Już kilkakrotnie przesuwano termin jej uruchomienia, a i tak końca niedoskonałości w jej działaniu nie widać.
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum

Wydawało się, że ostatnia zmiana dotycząca przeprowadzania badań technicznych „po nowemu” i przede wszystkim ewidencjonowania ich w bazie ogólnokrajowej będzie dla niej punktem zwrotnym. Na razie jednak nie jest i kto wie kiedy się stanie. Diagności klną jak szewcy, bo system za ciężkie miliony nie daje się tak łatwo opanować. Kierowcy tracą czas w oczekiwaniu na wpis do systemu, co i tak nie zawsze kończy się sukcesem.

Przez pierwsze godziny, gdy ewidencja kontrolowanych pojazdów miała zacząć działać, żaden z pracowników z tysięcy stacji diagnostycznych nie mógł się „wbić” do nieszczęsnej bazy. Potem z oporami niektórym się to udawało, ale do ideału wciąż bardzo daleko. Na dziesięć przebadanych aut co najwyżej w przypadku siedmiu można było mówić o sukcesie. Stacje nie mając innego wyjścia zaczęły więc działać w tzw. trybie awaryjnym czyli... tak jak do tej pory. Tzn. wszelkie informacje o skontrolowanym pojeździe zatrzymywały u siebie z nadzieją, że w bliżej nieokreślonej przyszłości uda się je wypchnąć wyżej, czyli do nieszczęsnej CEPiK.

O ile jeszcze informacje o przeglądzie i jego ostatecznym wyniku pozytywnym lub negatywnym nie są aż tak istotne dla właściciela auta (w końcu jest, jak było), o tyle tym, którzy chcą zarejestrować auto sprowadzone zza granicy już śmieszno nie jest. Teraz bowiem metrykę niezbędną do rejestracji po raz pierwszy takiego auta w Polsce sporządzać ma stacja diagnostyczna, a nie jak dotychczas wydział komunikacji. Cóż z tego, że auto zaliczy obowiązkowy przegląd, diagnosta wszystko w nim przejrzy i zanotuje we własnym komputerze, skoro nie może tego wysłać do centrali, aby z kolei urzędnik w wydziale komunikacji mógł sobie po te wszystkie dane sięgnąć i zrobić z nich użytek. Co gorsza urzędy umywają od tego ręce tłumacząc swoją niemożliwość zarejestrowania sprowadzonego auta, a przyczyn radzą szukać w stacjach przeprowadzających badania. Koło się zamyka.

Podobno całą winę przypisano (znowu!) systemowi, który naraz nie jest w stanie przerzucić z tysięcy stacji diagnostycznych informacji do głównego worka nazywanego CEPiK. Poniedziałek, od którego miała się zacząć nowa era w gromadzeniu w jednym miejscu danych o wszystkich pojazdach w Polsce, wypadał w tym roku trzynastego. To zdaje się jest najbliższe prawdy o kłopotach w funkcjonowaniu systemu. Stare powiedzenie mówi, że miało być lepiej, a wyszło jak zawsze.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty