Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Lecha Poznań Mariusz Rumak zaryzykował, ale swoimi decyzjami się w Łodzi się obronił

Maciej Lehmann
Maciej Lehmann
Elias Andersson (z lewej) był w Łodzi jednym z najlepszych piłkarzy Lecha Poznań
Elias Andersson (z lewej) był w Łodzi jednym z najlepszych piłkarzy Lecha Poznań Krzysztof Szymczak
Aż pięciu zmian, w porównaniu z przegranym meczem z Puszczą, dokonał w wyjściowym składzie na ŁKS trener Lecha Poznań Mariusz Rumak. Były dwa strzały w "10" i dwie "7". Wynik go wybronił, ale od wielkiego "pudła" uratował szkoleniowca fart i sędzia Sylwestrzak.

- Przed meczem z ŁKS-em długo zastanawiałem się nad składem, myślałem o tym po treningu, a nawet dziś, wychodząc na mecz, zastanawiałem się nad tym, czy podjąłem dobrą decyzję - mówił na konferencji po meczu w Łodzi, trener Lecha Poznań Mariusz Rumak. Zmiany w wyjściowej jedenastce były konieczne, bo udawanie, że nic wielkiego się nie stało w pojedynku z Puszczą, byłoby chowaniem głowy w piasek.

Szkoleniowiec, wymieniając połowę zespołu, sporo ryzykował, ale wynik go obronił. W sytuacji, w jakiej jest Lech Poznań, to najważniejszy argument, że miał rację. Kolejorz umocnił się na trzecim miejscu, zrównał punktami z drugim w tabeli Śląskiem, powiększył przewagę nad Legią, Rakowem i Pogonią. Dwa wybory Rumaka można uznać za strzał w "10", ale były też wpadki. Wyszarpane zwycięstwo nie powinno jednak przesłaniać tego, co nadal w zespole dobrze nie funkcjonuje. Bo nie ma się co oszukiwać. Kolejorz uciekł grabarzowi spod łopaty. Pytanie, jak tym razem zareaguje szatnia. Czy Lech na dobre odzyska pewność siebie, czy znów czeka go mentalna terapia, którą teoretycznie miał zakończyć mecz z Pogonią, a w rzeczywistości nic wielkiego w tym aspekcie się nie wydarzyło.

Winni blamażu wylądowali na ławie

Oceniając personalne decyzje Mariusza Rumaka, nasuwa się wniosek, że posadził na ławce zawodników bezpośrednio odpowiedzialnych za stratę bramek w meczu z Puszczą. Blazicia, który popełnił błąd przy pierwszym golu, zastąpił Milić. Chorwat wrócił do składu po fatalnym meczu z Rakowem i spisał się dobrze.

Lecz prawdziwym odkryciem meczu w Łodzi był zastępujący Douglasa (zaspał przy drugim golu dla Puszczy) Elias Andersson. Szwed, który po raz pierwszy pojawił się w wyjściowej "11" od meczu z Wartą 15 marca, zaliczył dwie asysty. Zwłaszcza ta druga, przy golu Marchwińskiego, była z gatunku palce lizać. Nie można też deprecjonować asysty numer 1. Nie było to jakieś finezyjne zagranie, ale dobrze wykorzystał je Ishak dając prowadzenie Lechowi, w momencie, gdy na gola zasłużył raczej ŁKS. "Wyciągnięty z szafy" Andersson okazał się w tym meczu więc bezcenny. To nie był oczywisty wybór, bo były piłkarz Djurgarden wcześniej notował słabe występy.

Trzecia zmiana też dotyczyła obrony. Na prawej stronie Pereirę zastąpił Alan Czerwiński. Nie był to błyskotliwy występ, ale doświadczonemu obrońcy, jednego nie można zarzucić: mocno zaangażował się w grę, sporo biegał i choć brakowało mu dokładności, pokazał kolegom, jak powinno się walczyć. Ten wybór trenera Rumaka też się broni.

Pozorant "nie powąchał" murawy

- To jest skandal, co on prezentuje - mówił po meczu z Puszczą Dawid Dobrasz, dziennikarz "Meczyki.pl", nazywając Iworyjczyka pozorantem. Mariusz Rumak podjął decyzję, że zastąpi go Filipem Szymczakiem. Młodzieżowiec zagrał zdecydowanie lepiej niż Ba Loua, ale meczu z ŁKS nie może uznać za udany. Zmarnował dobrze zapowiadającą się kontrę, w II części w idealnej sytuacji z bliska trafił w bramkarza. Przed przerwą przegrał mnóstwo pojedynków. Szymczaka stać na dużo więcej. Wolimy jednak, gdy to on dostaje minuty, a nie absolutnie nieprzydatny Ba Loua.

Miejsce w wyjściowej jedenastce stracił też Karlstroem. Szkoleniowiec zdecydował się na ofensywny wariant z jedną "6" i wystawił obok Sousy Filipa Marchwińskiego. To była najlepsza z możliwych roszad, bo "Marchewa" okazał się bohaterem meczu, strzelił dwa gole i w doliczonym czasie gry uratował drużynę przed blamażem.

Karlstroem, który na boisku pojawił się w 53. minucie, znów zawiódł. Doprowadził swoim bezsensownym faulem do karnego, podał ŁKS tlen i zamiast wprowadzić spokój, spowodował, że zrobiło się nerwowo.

Kompletnym "pudłem" mogła się też okazać decyzja o wystawieniu w wyjściowej "11" Sousy. Portugalczyka nie powinno być na boisku od 19 minuty, kiedy od tyłu wszedł w nogi rywala. Sędzia Sylwestrzak oszczędził lechitę, a Mariusz Rumak dostał jasny sygnał, że nie należy za wszelką cenę wystawiać do gry kogoś, kto nie ma elementarnego poczucia odpowiedzialności. Sousa tym faulem mógł zawalić cały mecz Lechowi. Zakończyło się szczęśliwie, choć by grać w tym ustawieniu na dłuższą metę i z sukcesami, potrzeba wypracować kilka schematów. Na razie wygląda to długimi momentami nieprzekonująco.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Spora delegacja fanów Kolejorza zjawiła się na Stadionie Króla w Łodzi podczas niedzielnego starcia z ŁKSZobacz kolejne zdjęcie --->

Spora delegacja kibiców Lecha Poznań w Łodzi. Tak bawili się...

Obserwuj nas także na Google News

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski