Tragiczny wypadek polskich pielgrzymów

(c)
Niedzielna katastrofa polskiego autokaru we Francji, w której zginęło 27 pielgrzymów, a 23 zostało rannych, to najtragiczniejszy dotychczas wypadek z udziałem Polaków za granicą.

 

- Wszędzie leżą zwłoki. To wygląda jak koniec świata. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem - powiedział radiu France-Info jeden z naocznych świadków.

 

Agencje informują, że wiele ofiar zostało porwanych przez rwący nurt Romanche i wydobyto je dopiero po kilku godzinach. Ofiary z ciężkimi poparzeniami przetransportowano śmigłowcami do specjalistycznych klinik w Marsylii i Lyonie - poinformowała media prefektura, w której doszło do katastrofy autobusu z polskimi pielgrzymami.

 

Organizatorem wycieczki była firma Orlando Travel, a pielgrzymi podróżowali autobusem firmy Caban. Rzecznik Głównego Inspektora Transportu Drogowego Alvin Gajadhur, zapowiedział, że firma do której należał autokar, zostanie kompleksowo sprawdzona - zarówno dokumenty przewozowe, jak i czas pracy kierowców. Podkreślił, że ITD na podstawie "wykresówek z tachografów" może sprawdzić czas pracy kierowców w firmie w okresie do 12 miesięcy wstecz.

 

Właściciel autokaru Robert Caban zapewnia, że pojazd był sprawny, a przed wyjazdem na pielgrzymkę przeszedł "gruntowny przegląd“ w Niemczech. Caban powiedział też, że nie ma sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o przestrzeganie czasu pracy kierowców.

 

Według Marcina Szklarskiego prezesa firmy Orlando Travel, autokar, którym jechali pielgrzymi, był na pewno sprawny technicznie.

 

- Trzy tygodnie temu przechodził badanie techniczne w Niemczech. Zawinił chyba czynnik ludzki - powiedział.

 

Wszystko wskazuje na to, że nie o czas pracy tu chodziło, a o czynnik ludzki. Nie wiadomo, dlaczego autobus z polskimi pielgrzymami jechał stromą alpejską drogą, na której już wielokrotnie dochodziło do tragicznych wypadków. Dla ciężkich pojazdów jest tam zorganizowany i oznakowany objazd. Przejazd autobusów 8-kilometrowym odcinkiem tej szosy jest dopuszczalny tylko na podstawie specjalnego zezwolenia - podaje Associated Press.

 

Wymóg zezwoleń wprowadzono po podobnym wypadku w tym miejscu w latach 70., również z udziałem pielgrzymów. Obowiązuje tam zakaz ruchu ciężarówek i autobusów, a miejscowy prefekt wymaga, by pojazdy, które chcą jechać tym odcinkiem, miały potrójny system wspomagania hamulców, zapobiegający ich przegrzaniu, i stosowne zezwolenie. AP informuje, powołując się na francuskich strażaków, że autobus z polskimi pielgrzymami takiego zezwolenia nie miał.

 

Według świadków - dwóch motocyklistów, którzy jechali za polskim autokarem - z podwozia próbującego zatrzymać się autobusu wydobywał się dym. A to oznacza, że uległ on gwałtownej awarii i nie mógł łagodnie wejść w zakręt, tylko był zmuszony przeciąć go w linii prostej.

 

Z wielu zakątków świata napływają kondolencje. Według zapowiedzi, poszkodowani i ich rodziny mogą liczyć na wsparcie. Premier Jarosław Kaczyński postanowił przekazać środki finansowe na ten cel. Również Łopiński zapewnił, że Kancelaria Prezydenta postara się zapewnić wszelką pomoc rodzinom oraz samym poszkodowanym, także finansową.

 

W związku z wypadekiem ogłoszono 3-dniową żałobę narodową.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na motofakty.pl Motofakty